Porody w czasie pandemii...
Są całkiem inne. Nie chodzi nawet o reżim sanitarny, bo ten zawsze stosujemy. Teraz może podwójnie się zabezpieczając. Zmieniła się atmosfera porodów. Przyszłe mamy są smutne, niekiedy przerażone. Muszą rodzić same, a moje doświadczenia to jednak porody rodzinne, w których uczestniczą mężowie, partnerzy, mamy, przyjaciółki. Teraz zostaję mamom ja. Ale po porodzie zawsze łączymy się przez komunikator video, aby rodzina mogła zobaczyć nowo narodzone maleństwo
Ma pani umowę ze szpitalem w Pyskowicach. Przyjeżdża pani na poród...
Wiele przyszłych mam "wybiera" sobie położną. Mam to szczęście, że wiele pań chce ze mną rodzić i to już drugie, czy trzecie dziecko. Łączą nas niezapomniane wspomnienia.
Zobacz koniecznie
Ostatni poród...
Był dramatyczny. Wieczorem dzwoni do mnie zrozpaczona, zapłakana mama i mówi, że jej szpital właśnie
został zamknięty z powodu podejrzenia koronawirusa u jednego z pacjentów, a ona już spakowana i
ma się nazajutrz stawić. Co robić?
I co zrobiłyście?
Jak to co. Po uspokajającej rozmowie pojechałam raniutko do niej do domu. Zabrałyśmy rzeczy i ruszyłyśmy do Pyskowic. Teraz mamy pakują po trzy podróżne torby, żeby niczego im nie brakowało, bo nie będzie miał kto dowieźć z domu. Po kilku godzinach urodził się zdrowiutki chłopczyk. Jak było nam smutno to sobie potańczyłyśmy i pośpiewałyśmy.
Udało się pani nawet przyjąć poród w... wodzie
Chociaż szpital nie ma takiej wanny do porodów wodnych to pacjentka kupiła specjalny basen do takich porodów i wzięłyśmy go do ze sobą. Malutka urodziła się silna i zdrowa. Ale ja mam już na koncie ponad 500 wodnych porodów. Poród to traumatyczne przeżycie, zwłaszcza teraz. Mamy obawiają się koronawirusa. Kobieta w ciąży jest psychicznie słabsza i bardziej skłonna do rozważania pesymistycznych scenariuszy. Patrzę też na swoich zmęczonych koleżanki i kolegów ze szpitala. To niesamowite, ale oni stają na głowie, żeby wszystko przebiegało tak jakby świat na zewnątrz funkcjonował normalnie. Są wspaniali.
Wspieramy Lokalny Biznes!
Z jednym porodem pani nie zdążyła dojechać do szpitala.
Tak. I nie był to poród zaplanowany. Moja przyjaciółka przygotowywała się do trzeciego porodu i tuż przed finałem zaprosiła mnie na domowe pierogi. Gdy odnosiła talerze do kuchni odeszły jej wody. My same w domu, tylko z moją córeczką. Miałam przy sobie sprzęt do badania tętna płodu. Wody były jednak zielone. Nieregularna praca serca. Trochę się przestraszyłam, ale zachowałam zimną krew i nie wpadłyśmy w panikę. Na podłodze, na kocach "urodziłyśmy" Karolinkę. Nie zapomnę tego porodu do końca życia.
Co jest teraz dla mam największym problemem?
Od kilku, ba kilkunastu lat poród stał się rodzinnym świętem, celebrowanym w domu, w szpitalu. Teraz nie wiemy, czy w
ostatniej chwili jakiś szpital nie przestanie przyjmować. Są nerwy, niepewność. Ciężarne prawie wcale nie wychodzą z domu i dobrze, to dla ich bezpieczeństwa, ale to poczucie izolacji niezbyt dobrze wpływa na ich psychikę. Łatwiej do głowy wchodzą czarne myśli. Widzę też wielki wysiłek wszystkich pracujących na porodówkach. Przyjście na świat zdrowego dziecka w tych czasach tym bardziej nas wszystkich mobilizuje, choć zawsze jest oczywiście priorytetem. Bo my kochamy to, co robimy. Nie ma nic wspanialszego od przytulenia zdrowego maleństwa, od uśmiechu jego wykończonej często mamy. Oczywiście cały czas zastanawiam jak i kiedy to się wszystko skończy i jakie będą koszty nie tylko ekonomiczne, ale emocjonalne pandemii. Jak ona zmieni nas.
Bądź na bieżąco i obserwuj
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?