Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porucznik Borewicz z "07 zgłoś się" to dziś postać kultowa. Polski James Bond? [WIDEO]

Marcin Zasada
infografika Marek Michalski
Mawiał, że "gdyby na świecie było więcej dyskretnych facetów, to byłoby mniej dziewic" oraz że "chłop może nie mieć ręki, może nie mieć nogi, byleby nie był kaleką". Łapał bandytów, uwodził kobiety, nosił wranglery, pił coca-colę i palił marlboro. Ludzie nie musieli pamiętać jego imienia, bo przede wszystkim był to porucznik. Porucznik Borewicz. 36 lat temu pierwszy odcinek serialu "07 zgłoś się" z nim w roli głównej wszedł na ekrany telewizji.

Według niepotwierdzonej legendy, kultowy dziś serial powstał na zamówienie władz Polski Ludowej, by obywatele polubili milicjantów. Wizerunek MO miał ocieplać Bronisław Cieślak, aktor niezawodowy, wcześniej dziennikarz radiowy i telewizyjny. Cieślak oskarowo wcielił się w postać Sławomira Borewicza, oficera, który odznaczał się nieprzeciętną inteligencją, sprytem, ciętą ripostą i czarem, któremu nie były w stanie oprzeć się kobiety. W każdym odcinku porucznik razem z zespołem funkcjonariuszy musiał rozwiązać inną zagadkę kryminalną. Radził sobie z kradzieżami, profanacjami cmentarzy, oszustwami i przede wszystkim z tajemniczymi morderstwami.

Intryga bywa kusząca, np. w odcinku "Morderca działa nocą" giną młode kobiety, a podejrzenia o zbrodnie padają na dyrektora zakładów odzieżowych. Dziś nastolatkowie podśmiechują się z Borewicza, ale gdy kilka lat temu TVP znów emitowała "07 zgłoś się", przed telewizorami znów zasiadły miliony Polaków.

- Gdy byłem nastolatkiem, w telewizji wyświetlano polskie filmy sprzed lat i też mnie śmieszyły. Przedwojenna Polska to była Polska moich rodziców. Ciekawiło mnie, jak się wtedy żyło - opowiada Bronisław Cieślak. - A teraz? Może część młodzieży myśli sobie: "W gazetach piszą, że ten PRL to był strasznie ponury kraj: zniewolony, z kibitkami wywożącymi ludzi. Czy nie było wtedy innego życia?".

Borewicz inne życie znał. Był światowcem - nie należał do PZPR, nosił zachodnie dżinsy, pachniał Old Spice'em, w wolnych chwilach sięgał po literaturę zagraniczną. W jednym z odcinków widać, jak porucznik zaczytuje się w "The taking of Pelham 123" Johna Godeya. W środowisku prostytutek pana oficera nazywano "polskim Columbo". Gdy koleżanka w pracy wyznaje: "Z tym radarem to dla mnie czarna magia", Borewicz recytował: "To z angielskiego, to się nazywa SIR, to jest skrót od Subsurface Interface Radar (…) - wysyła w głąb ziemi i rejestruje następnie odbite od warstw geologicznych i innych przedmiotów fale elektromagnetyczne i jak się coś odróżnia od otaczającego podłoża, możemy to zobaczyć. Kapujesz?". "Strasznie to mądre!" - zachwyca się koleżanka.

Porucznik zawsze miał gadane. Dialog z ekranu: "Ja pracuję w takim resorcie, w którym ludzie z pani środowiska lubią mieć znajomych, ale niechętnie się z nimi pokazują. Jestem gliniarz". "To mnie pan zaskoczył". "Bo nie sprawiam wrażenia faceta, który nie odróżnia kaloryfera od akordeonu?". Inny przykład: "No to zapraszam pana na wódkę. Idzie pan?". "Gdzie?! Funkcjonariusza milicji w biały dzień, na służbie, na wódkę? Z największą przyjemnością!". Choć zaznaczał, że "z obcymi kobietami nie pije", te szybko przestawały być obce. Trudno zliczyć czołowe polskie aktorki, które baraszkowały pod kołdrą Sławomira: Grażyna Szapołowska, Barbara Brylska, Grażyna Wolszczak, Ewa Szykulska, Izabella Trojanowska…

- Polubiłbym Borewicza, gdybym go poznał - mówi Bronisław Cieślak, gwiazda "07 zgłoś się". - Ale prywatnie nie byłem nigdy playboyem i dowcipasem, a do tego nie umiem strzelać i jestem pacyfistą. Jeśli Borewicza uznamy za faceta, który ma duży dystans do siebie, to i ja te cechy ceniłem właśnie u siebie.

Z dystansem czy bez, utarło się, że polski porucznik najbardziej zazdrości brytyjskiemu agentowi. Czego? Jednego zera. Porównania Borewicza do Jamesa Bonda solidnie podbudowały legendę "07 zgłoś się".

- Borewicz to nie jest żaden polski Bond. Numer 07 nie był aluzją do agenta Jej Królewskiej Mości. To telefoniczny numer pogotowia milicji we wszystkich miastach w Polsce - prostuje Cieślak. - Borewicz był wyjątkowy, bo wyrósł w polskich realiach tamtych czasów. Weźmy dialogi - Bond i jego kibice by tych dialogów nie zrozumieli. Sytuacje, w których znajdował się Borewicz, nie wydarzyłyby się w żadnym innym miejscu na ziemi. Podam przykład: w jednym z odcinków z baru wychodzi polska prostytutka nawalona jak stodoła. Podchodzi do niej koleżanka, na co ona otrzepuje się ze wzgardą mówiąc: "Zabierz te grabie, ja się dzisiaj kąpałam!". Żeby zrozumieć, trzeba było oddychać naszym powietrzem. Jak Borewicz. Gdzie nam do Bonda? Ale i gdzie Bondowi do nas?

Telewizyjna kariera Borewicza zakończyła się w 1987 roku. Ale 07 wciąż się zgłasza - dziś jest bohaterem internetu. A sceny takie jak ta, rodacy będą oglądać nawet i po końcu świata: Borewicz razem z Jaszczukiem znajdują na biurku sierżant Sikory książkę "Ciąża, poród, połóg". Zaskoczony Jaszczuk stwierdza: "Przecież koleżanka Sikora jest…". Borewicz: "Panną - chciał pan powiedzieć. Ale tego się nie robi obrączką".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo