Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potrzebni rodzice dla czwórki dzieci. Na pewno tacy są gdzieś na świecie!

Agata Pustułka
Wychowankowie Domu Dziecka "Tęcza" w Katowicach czekają na swoją szansę
Wychowankowie Domu Dziecka "Tęcza" w Katowicach czekają na swoją szansę Grzegorz Drygała
W zeszłym roku czwórkę rodzeństwa z Domu Dziecka "Tęcza" adoptowali Włosi. Teraz na nową rodzinę czekają: Piotruś, Emilka, Kornelia i Paulina. Może historia się powtórzy

Gdy już tak szczęśliwie się zdarzy, że do adopcji "idzie" jedenastolatek, to przyszli opiekunowie pytają o jego wzrost. Im niższy, tym lepiej, bo wtedy wydaje się młodszy. Oczywiście dzieci w domach dziecka nie wybiera się jak produktów w supermarkecie. Proces adopcyjny trwa długo, a specjaliści z ośrodka adopcyjnego dopasowują rodzinę do dziecka i dziecko do rodziny. Są spotkania oswajające obie strony z nową sytuacją. Życie pokazuje jednak, że największe szanse na nowy dom mają małe dzieci. Najlepiej w wieku przedszkolnym. Potencjalni rodzice liczą, że im wcześniej dzieci dostaną się pod ich skrzydła, to trauma biologicznej rodziny nie wyjdzie, ukształtują je według swoich reguł, że będzie im łatwiej. W gorszej, o wiele gorszej sytuacji są rodzeństwa. Jeśli już idą w świat, to cenna jest różnica: 3 latek i np. 10-latek. To jeszcze do zaakceptowania.

Ale co zrobić, gdy do domu dziecka trafia cała czwórka? Tak jak teraz do Domu Dziecka "Tęcza" w Katowicach? Piotrek ma cztery lata, Emilka sześć, Kornelia skończyła 10 lat, a Paulina jest o cztery lata starsza. Dojrzewa, jest trochę małomówna, ale grzeczna. - Jeszcze ją poznajemy, bo trafiła do nas najpóźniej - mówi Magdalena Ostrowska, wicedyrektor domu dziecka. Gdy pracownicy "Tęczy" poszperali w dokumentach, okazało się, że kilka lat temu przebywały u nich trzy siostry tego rodzeństwa, z tych samych rodziców. Jedna to ma nawet już troje swoich dzieci. Czy któreś z nich też trafi do "Tęczy"? Oby nie, ale niestety często tak bywa. Sieroctwo się dziedziczy w następnych pokoleniach.

Jak można podzielić dzieci?

Piotr, Emilia, Kornelia i Paulina "mają uregulowaną sytuację prawną". To oznacza, że nie ma przeciwskazań do adopcji, a wici poszły w świat. Czekają na rodzinę, która weźmie ich wszystkich. Są zżyci, wspierają się, kochają, mają tylko siebie. W "Tęczy" już taki cud zdarzył się w zeszłym roku. Włoska rodzina też adoptowała "czwóreczkę". Mają się dobrze. Dlaczego historia ma się nie powtórzyć? - Czworo to nie rekord - przyznaje dyrektor "Tęczy" Julian Jasiński. Zdarzyła się już w przeszłości piątka, a nawet szóstka sióstr i braci.

W takich sytuacjach "placówka" ma wielki dylemat. Czy rozdzielać dzieci po rodzinach, czy czekać na taką, która weźmie wszystkie? - Nie można jednak czekać w nieskończoność na adopcję - mówi Ostrowska. Przypomina sobie historię, która do tej pory ściska ją za gardło.

Do domu dziecka trafiły dwie siostry i brat. To najstarsza... 10-letnia podjęła za pozostałych decyzję i powiedziała: Ciociu, jeżeli znajdzie się rodzina dla mojego braciszka i siostry, a dla mnie nie, to niech chociaż oni mają dom. Ostrowska nie może uwierzyć, że na całym świecie nie ma jednej, jedynej rodziny, która nie zechciałaby Piotrka, Emilki, Kornelii i Pauliny. Oni w "Tęczy" nie chcą zastępować Pana Boga i decydować, jak dzielić dzieci. Zresztą rozdzielone rodzeństwa po latach poszukują się i odnajdują. Przez ten czas żyją w poczuciu straty.

Wiadomo, najłatwiej byłoby znaleźć rodzinę dla Piotra, ale przecież byłoby to po prostu nieludzkie odrywać go od sióstr.
Chłopczyk nie pamięta biologicznych rodziców. Z domu, do którego często zaglądała pomoc społeczna, trafił wprost do szpitala, gdzie rozpoznano u niego gruźlicę kości. (Upadł, uszkodził sobie miednicę i gruźlica wyszła w diagnozie). Bóg raczy wiedzieć, ile miesięcy cierpiał, bo nieleczona choroba, która objęła kości, jest bardzo bolesna. Pewno płakał, ale kto miałby głowę, żeby na płacz dzieciaka zwracać uwagę, skoro trzeba było uciułać trochę pieniędzy na wino i trochę na chleb. Chłopiec miał wtedy dwa i pół roku.

Sanepid zaczął drążyć sprawę gruźlicy. Okazało się, że gruźlicę ma cała rodzina. Dziewczynki w mniej zaawansowanej postaci, także Paulina, której kilka lat wcześniej ustanowiono rodzinę zastępczą u dziadków i zbyt często nie przebywała w domu. Dziewczynki po kolei trafiły do sanatorium w Istebnej.

Piotrek sześć miesięcy leżał w szpitalu w Otwocku, gdzie przeszedł dwie operacje. Ponieważ przeprowadzenie każdej było uzależnione od zgody rodziców, a tych nie obchodziło, co dzieje się z dzieckiem, lekarze w końcu zawiadomili sąd. Ze szpitala chłopczyk przyjechał do "Tęczy". Twarz mamy wymazała się z jego głowy zupełnie. W ślad za Piotrkiem w domu dziecka pojawiły się jego siostry. Zaczęło się nadrabianie zaległości.

Emilka ma problemy z widzeniem. Chodzi do szkoły dla dzieci niewidomych i niedowidzących w Dąbrowie Górniczej. To świetna szkoła, a Emilka jest sumienną uczennicą. Kornelia to żywe srebro. Wszystko sprawdzi, załatwi. Piotr odzyskuje siły. Nastąpiła wręcz spektakularna poprawa. Wychowawcy tłumaczą dzieciom, że ich los nie jest jakimś okrutnym wyjątkiem, że to się zdarza, nie oskarżają rodziców. Przekonują, że mogą znaleźć nowy dom, bliskich sobie ludzi.

I dzieci potrafią być cierpliwe. 11-letni Filip kibicował koleżankom i kolegom, którzy odchodzili z domu dziecka do nowych rodzin i kiedy uznał, że nadeszła jego kolej, podszedł do Ostrowskiej i spytał: - Ciociu, czyli teraz to już ja jestem pierwszy w kolejce?

- Chcemy, żeby pobyt dzieci był u nas jak najkrótszy. Sytuacja z Piotrem, Emilką, Kornelią i Pauliną jest wyjątkowa, ale chciałabym zwrócić uwagę na problem adopcji dzieci starszych, które też zasługują na drugą szansę, a niesprawiedliwie mają ograniczone możliwości - wyjaśnia Ostrowska. Każde z dzieci tęskni za swoją rodziną.

Dom dziecka staje się wybawieniem

- Czasem biologiczni rodzice mają "gest" i w przypływie miłości, w okresie abstynencji, kupują telefon komórkowy albo reklamówkę słodyczy i potem znikają na pół roku albo na zawsze - dodaje Jasiński. Podczas półgodzinnej wizyty chcą nadrobić miesiące nieobecności. - Gdzie pani była, kiedy córka miała pierwszą miesiączkę, kiedy zdawała pierwszy egzamin - wyrzuca im Ostrowska. Pójście do domu dziecka czasem jest wybawieniem: od przemocy, molestowania, głodu. - Ostatnio pojechaliśmy po jedną dziewczynkę. Gdy już siedzieliśmy w samochodzie, przechodząca obok sąsiadka uniosła w naszą stronę kciuk w geście zwycięstwa. Ona cieszyła się, że los tego dziecka odmienia się na lepsze. Czułem, że ona mówi: dobrze, że ją ratujecie. Tylko czemu do tej pory milczała? - pyta Jasiński. Dzieci odkrywają istnienie łyżki i noża, fakt, że z kranu ciągle leci ciepła woda. Nagle okazuje się, że nie trzeba na okrągło, miesiącami jeść chleba z dżemem, albo od święta ze smalcem. I nie marzną w zimie, jak trójka dzieci z centrum Katowic. Rodzice ogrzewali mieszkanie deskami wyrwanymi z podłogi, a one godzinami bawiły się na betonie. - Jedną z dziewczynek wziąłem za rękę i wyślizgnęła mi się. W dłoni została mi skóra, dosłownie zjadał ją świerzb. A jej mama trzymała przy piersi niemowlę - mówi Jasiński. Oczywiście zdarzają się happy endy. Dziś Ostrowska jest szczęśliwa, bo po dwóch latach do swojej mamy wrócił ich podopieczny Karolek. Kobieta wyszła na prostą. Ma pracę, dba o dom. Jej metamorfozę trzeba jednak kontrolować, sprawdzać postępy, ale krok we właściwą już stronę zrobiła. Wyrwanie się z alkoholizmu, biedy, bezrobocia wymaga wielkiej siły. W tym przypadku dawał ją Karolek.
Rodzice Piotra, Emilki, Kornelii i Pauliny nie są zainteresowali losem dzieci. Nie wiadomo, czy się w ogóle leczą.

***

Tysiące dzieci pod opieką W województwie śląskim funkcjonuje 5420 rodzin zastępczych, w których opiekę znalazło 7734 dzieci (w całej Polsce 54 tys.). W rodzinach zastępczych najwięcej jest dzieci w przedziale 7-13 lat.
W domach dziecka w regionie przebywa prawie 2,5 tys. dzieci, zaś w Polsce 19 tysięcy. Większość
rodzin zastępczych stanowiły rodziny zastępcze spokrewnione z dzieckiem - 82 proc. ogółu, dalej rodziny
niespokrewnione z dzieckiem - 13,5 proc., a zawodowe rodziny zastępcze 4,5 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!