Najbliżsi rodziny, która zginęła w pożarze w Jastrzębiu-Zdroju (40-letnia Joanna P. oraz 4 nieletnich dzieci) zwrócili się o pomoc do Fundacji Obrony Praw Człowieka "Dura Lex Sed Lex". Rodzice, siostry i brat nieżyjącej kobiety oraz matka 41-letniego Dariusza P., podejrzanego o podpalenie domu, są w szoku. Dopiero teraz dowiadują się o finansowych i emocjonalnych kłopotach małżeństwa P.
- Zależy im na poznaniu prawdy niezależnie od tego, jaka by ona nie była - mówi nam Bartosz Sapota, pełnomocnik rodzin ofiar pożaru.
Rodzinom ofiar pożaru w Jastrzębiu-Zdroju zależy na poznaniu prawdy niezależnie od tego, jaka by ona nie była - poinformował Bartosz Sapota, pełnomocnik rodzin ofiar pożaru, do którego doszło rok temu w dzielnicy Ruptawa. Rodziny wydały oświadczenie po tym, jak w środę wieczorem aresztowano 41-letniego Dariusza P. - męża i ojca ofiar.
Prokuratura postawiła mu zarzut spowodowania pożaru i zabójstwa 5 osób oraz usiłowania zabójstwa jednej osoby. Rodzina 40-letniej Joanny oraz 5 nieletnich dzieci (czworo z nich zginęło w pożarze), zwróciła się o pomoc do Fundacji Obrony Praw Człowieka "Dura Lex Sed Lex". Fundacja wyznaczyła pełnomocnika, który ma wypowiadać się w mediach w imieniu rodziny. Udało nam się z nim spotkać.
Dowiedzieli się ostatni
O tym, że w sprawie pożaru w Ruptawie prowadzone jest śledztwo, wiedzieli wszyscy. Na temat ustaleń śledczych rodzina nie miała jednak pojęcia. Najbliżsi rodziny, która zginęła w pożarze, to oprócz syna, który na co dzień mieszkał w Oświęcimiu, gdzie uczęszczał do technikum, i zatrzymanego Dariusza P., także rodzice, brat i siostry zamordowanej kobiety. Jak udało nam się ustalić, brat i siostra zamordowanej byli nawet przesłuchiwani w sprawie, ale myśleli, że to normalna procedura w przypadku ustalenia przyczyn pożaru, w którym zginęło tyle osób.
- Nie przypuszczali, że śledczy podejrzewają o spowodowanie pożaru Dariusza P. Utrzymywali z nim kontakt po pożarze. Dosłownie kilkanaście minut przed zatrzymaniem wpadł z wizytą do teściów, żeby załatwić jakieś sprawy. Stamtąd pojechał do swojego mieszkania, gdzie został zatrzymany - wspomina w rozmowie z nami Bartosz Sapota. O tym, że 41-latek został zatrzymany, jako pierwszy dowiedział się brat nieżyjącej kobiety i to on przekazał wiadomość rodzinie.
Nie wiedzieli o długach
Wiadomość o zatrzymaniu i ciążących na Dariuszu P. zarzutach wstrząsnęła rodziną zamordowanej kobiety. Jego matką także (ojciec zmarł w styczniu br.).
- Rodzina dopiero po zatrzymaniu Dariusza siadła przy stole i każdy powiedział to, co myślał na temat całej tragedii. Każdy miał jakieś przypuszczenia, ale nie rozmawiali na ten temat, mieszkali w różnych miastach, spotykali się przy okazji uroczystości, np. świąt czy urodzin. Trzeba zaznaczyć, że w trakcie tej rozmowy wszystkie osoby przeżyły największy szok swojego życia, bo dowiedziały się o zatrzymaniu Dariusza P. - mówi nam pełnomocnik.
Pierwsza reakcja rodziny Dariusza P.? Niedowierzanie. 41-latek był dobrym ojcem i kochającym mężem.
- Dopiero podczas tego spotkania zaczęli łączyć szczątki faktów, domysły o tym, że coś się działo. Do myślenia dało im to, że rzadko się zdarza, by w jednym domu wybuchły dwa pożary. Kiedy doszło do tego drugiego pożaru i prokurator zatrzymał Dariusza P., pomyśleli, że coś faktycznie jest na rzeczy - dodaje Bartosz Sapota.
Podczas krótkiego spotkania pełnomocnika z rodziną, krewni Dariusza P. potwierdzili, że nie mieli pojęcia o tak dużych długach, romansie i ewentualnej chorobie psychicznej mężczyzny. Widzieli, że rodzinie wiedzie się różnie.
- Raz rodzina P. jeździła samochodem wartym kilkadziesiąt tysięcy złotych, a raz starym gratem, ale nie domyślali się, że mogła mieć aż tak duże kłopoty finansowe, jak podały media. Ani zmarła Joanna, ani Dariusz P. nie prosili nigdy o pożyczkę i pomoc. Byli dobrym małżeństwem i ten wizerunek potwierdza rodzina - wyjaśnia Sapota.
Nic dziwnego, że na wieść o kochance bliscy byli zszokowani. Na temat ewentualnej separacji i nieporozumień między małżonkami - siostry, brat i rodzice nieżyjącej kobiety nic nie wiedzieli. Nigdy się nie skarżyła.
Co dalej z Wojtkiem?
Wiadomo, że Wojtek, 17-letni syn Dariusza P., w chwili zatrzymania ojca był poza Jastrzębiem. Doręczono mu wezwanie na przesłuchanie, podobnie jak kobiecie o nieznanych rodzinie personaliach, która prawdopodobnie była partnerką 41-latka. Na jej temat prokuratura milczy.
Rodzina proponowała Wojtkowi pomoc i schronienie w Jastrzębiu, jednak chciał wrócić do internatu i do szkoły w Oświęcimiu. Najbliższa rodzina ma obecnie status pokrzywdzonych w toczącym się śledztwie. Nie wiadomo jeszcze, czy będą brali udział w postępowaniu sądowym jako oskarżyciele posiłkowi. Czy wierzą w niewinność Dariusza P.?
- Wyjaśniłem rodzinie wagę zarzutów stawianych przez prokuraturę. Jeśli prokuratura je postawiła, a sąd zastosował w ciągu zaledwie kilku godzin areszt tymczasowy, to możemy przypuszczać, że dowody, które zebrali przeciwko Dariuszowi P. prokuratorzy, muszą być naprawdę twarde - dodaje Bartosz Sapota.
Na razie nie wiadomo, kiedy rozpocznie się ewentualny proces 41-latka. Prokuratura chce najpierw, żeby biegli sprawdzili poczytalność i stan psychiczny zatrzymanego. Jeśli jest poczytalny, a potwierdzenia prokuratury się potwierdzą, Dariuszowi P. grozi dożywocie.
*Próbny sprawdzian szóstoklasistów 2014 ARKUSZE + KLUCZ ODPOWIEDZI
*Horoskop 2014: Karty tarota ostrzegają [PRZEPOWIEDNIE NA 2014]
*Tabliczka mnożenia do wydrukowania [WZORY TABLICZEK MNOŻENIA]
*Urlop macierzyński 2014 [ZASADY I TERMINY: URLOP RODZICIELSKI]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?