Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznajmy się bliżej. Michał Listkiewicz mówi m.in. o prezydencie Kaczyńskim, żonach i gazetach kupowanych u...rzeźnika

Miłosz Bieniaszewski
Miłosz Bieniaszewski
Kolejnym bohaterem cyklu "Poznajmy się bliżej" jest Michał Listkiewicz, były międzynarodowy sędzia piłkarski i prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. Mówi nam m.in. o swoich żonach, prezydencie Kaczyńskim, niespełnionym marzeniu, gazetach od rzeźnika i wielu, wielu innych. Zapraszamy...

CODZIENNOŚĆ

Żonę poznałem…
W moim przypadku należy powiedzieć „żony poznałem”, bo jestem trzeci raz żonaty. Zawsze staram się podpierać Bohdanem Łazuką, który był bodajże pięć razy. Z mojej strony nie jest więc znowu taka największa recydywa (śmiech). Ze wszystkimi żonami żyję jednak w bardzo dobrych stosunkach, szanuję je i lubię. Pierwszą żonę, Bożenę poznałem na prywatce, którą zorganizowałem w domu z okazji remisu na Wembley. Moja przyszła małżonka w ogóle piłką się nie interesowała, a na imprezę przyszła z kolegą, który jednak przegrał rywalizację ze mną (uśmiech). Troszkę zagmatwana jest historia z poznaniem Doroty, drugiej żony. W tamtym czasie byłem tłumaczem języka węgierskiego, ale też sędzią piłkarskim. I miałem mecz w 2 czy 3 lidze i zależało mi na tym, aby na nim być. Nie mogłem się podjąć tłumaczenia grupy węgierskich generałów i poprosiłem o to żonę kolegi. Ona też nie mogła, ale jej koleżanka się zgodziła. Po wszystkim pojechałem z kwiatami, aby jej podziękować. To była Dorota… Teraz od dwóch lat jestem natomiast żonaty z Joanną, którą też poznałem w nietypowy sposób. Byłem wykładowcą na kursie w Cetniewie i ktoś mnie poprosił, abym przekazał paczkę z książkami osobie, której nie znałem. W ten sposób poznałem Joannę, którą na pierwszą randkę wziąłem na mecz Lechia Gdańsk – Piast Gliwice. Joanna nie znała żadnego piłkarza, ale na trybunach rozpoznała Zdzisława Kręcinę, mojego przyjaciela, którego kojarzyła z telewizji. Spodobało jej się na meczu i od tamtej pory chodzi zarówno na Lechię, jak i Arkę Gdynia. Ja sam jestem szczęśliwy, że mieszkam w Gdyni. Odkryłem piękne miejsce i pokochałem ten region.

Wychodzi pan na dwór czy na pole?
Zdecydowanie na dwór. Na pole wychodzi się w Małopolsce i na Podkarpaciu. Do pana regionu mam zresztą bardzo duży sentyment. Przyjaźnię się choćby z Aleksandrem Nawrockim, byłem szefem więziennictwa w Polsce, który jest z Rzeszowa. To czarujący człowiek, wielki erudyta. Sporo nas łączy i mamy te same poglądy na wiele spraw. Olek jest kibicem, przede wszystkim siatkówki, ale też piłki nożnej. Podkarpacie bardzo lubię, a w Bieszczady od dzieciństwa się jeździło pod namiot. Ulubione wyjazdy sędziowskie miałem natomiast do Mielca, bo tam przez wiele lat była najlepsza murawa i fajnie się tam sędziowało. To były jeszcze takie czasy, że kluby zapraszały na kolacje i to nie była żadna korupcja. Klub też załatwiał hotel. W Mielcu pamiętam, że nocowało się w Jubilacie, gdzie były piętrowe łóżka i ja zawsze wybierałem górne. Kolacja była natomiast w takiej kotłowni, gdzie nakrywano stół, a i pojawiała się jakaś buteleczka z czymś mocniejszym. Lubiłem jeździć do tego miasta, a mój rekord na trasie Warszawa – Mielec zanotowałem Maluchem. To było w nocy i już nigdy później nie udało mi się tak szybko przejechać tego odcinka. Miło wspominam też wizyty na Podkarpaciu z Kazimierzem Górskim, który prosił mnie, abym z nim jeździł. Wtedy poznałem wielu wspaniałych ludzi na Podkarpaciu. Swego czasu to województwo było piłkarskim zagłębiem. Pamiętam jak w Stalowej Woli powiedziałem do Lucjana Treli, że troszkę mu brzuch urósł, to w odpowiedzi usłyszałem, że cios pozostał taki sam (śmiech). Ostatni raz na meczu na Podkarpaciu byłem, kiedy Stal Rzeszów grała z Podhalem Nowy Targ.

Mój ukochany region w Polsce to…
Cała Polska jest ukochana. Uważam, że mamy najpiękniejszy kraj, a byłem w ponad 100 ze względu na piłkę. Polska jest fantastyczna i często mnie korci, aby nie pędzić samochodem, tylko jechać spokojnie i nie raz zdarza się skręcić gdzieś w bok i coś zobaczyć. Mamy naprawdę masę ciekawych miejsc. Jeśli mam wybrać jeden region to w tej chwili postawię na Kaszuby, których nie znałem za dobrze. Zgadzam się z tym, co się mówiło o tym regionie, że jak Bóg tworzył świat, to Kaszuby były na końcu i dostały wszystkiego po trochu. Lubię też bardzo południe Polski, a Beskidy i Bieszczady to moje klimaty. Można powiedzieć, że niedawno odkryłem Jarosław, który jest cudownym miastem. Byłem tam na spotkaniu promującym teqball, bo jestem prezesem polskiego związku tej dyscypliny. Jest ona coraz popularniejsza na świecie, jej ambasadorem jest Ronaldinho, a czynione są starania, aby była dyscypliną olimpijską. Miałem więc okazję poznać Jarosław, ale i Przemyśl i moja żona była nim oczarowana. Znam też wielu ludzi podkarpackiego futbolu, żeby wspomnieć Grzesia Latę, Henia Kasperczaka, czy Jasia Domarskiego, który jest pośrednio moim swatem, bo przecież gdyby nie jego gol na Wembley, to pewnie by nie było wspomnianej wcześniej prywatki (śmiech). Mam trochę wyrzuty sumienia w związku z Heniem, bo uważam, że powinien był zostać selekcjonerem i to ja powinienem mu to zaproponować. I to mimo, że miałem rękę do selekcjonerów, bo stawiałem na Jurka Engela, Pawła Janasa i Leo Beenhakkera. Barwne przeżycia miałem z kontrowersyjną postacią, jaką jest Kazimierz Greń. Teraz mam dobre kontakty z Mieczysławem Golbą, obecnym prezesem podkarpackiego związku. Parę razy słyszałem jak zasuwał na perkusji. Ja trochę gram na basie więc może kiedyś zrobimy coś wspólnie (uśmiech).

Nowe technologie - lubię, czy zło konieczne?
Dla mnie to zło konieczne. To złodziej czasu. Ja nieopatrznie wszedłem w ten świat, bo jestem na Facebooku i Twitterze i pomału zaczynam tego żałować. Dopiero tam widać ilu ludzi jest agresywnych czy po prostu walniętych i zakompleksionych. Stanisław Lem powiedział, że jak wejdzie nowa technologia to odkryjemy ilu jest głupców, i tak się stało. Zaczynam więc ograniczać swoją obecność w tych mediach, ale to jest trochę jak narkotyk i cały czas podglądam. A można by w tym czasie pójść na spacer, przeczytać książkę, czy oglądnąć dobry film. Ulegam temu, ale mam tego świadomość i nie dam się.

Telefon służy tylko do dzwonienia?
Korzystam z tych nowych technologii, chociaż jestem zdecydowanie tradycjonalistą.

Pierwsza strona internetowa jaką otwieram to…
Jak jest sezon piłkarski to 90minut.pl i zaczynam od przeglądania niższych klas rozgrywkowych. Jestem ich fanem i jak jadę przez Polskę, to jak przejeżdżam przez daną miejscowość to znam w zdecydowanej większości nazwę klubu. Z każdym w to wygrywam (uśmiech). Mam kilka takich ulubionych klubów, jak podkarpackie Wólczanka Wólka Pełkińska czy Błękitni Jasienica Rosielna. Mnie już nie pasjonują te największe kluby, jak Legia Warszawa czy Lech Poznań. Wolę pójść na mecz niższej ligi, a za najlepsze derby uważam te w województwie lubuskim pomiędzy Błękitnymi Dobiegniew i Arką Mierzęcin. To drużyny A-klasowe. Śledzę też oczywiście wydarzenia związane z moją ukochaną Polonią Warszawa, za co „Legioniści” mi dokuczają (uśmiech). Teraz mieszkam w Gdyni i nie bardzo jak miałem jeździć na mecze, więc zawsze sprawdzałem jak poszło „Czarnym Koszulom”, ale i koszykarkom. Zresztą jak grały w Gdyni to byłem na meczu. Oczywiście z szalikiem. To jest mój klub, niezależnie od ligi, w której występuje. Po tym jak przeglądnę strony sportowe to zaglądam na wp.pl, ale i wpolityce.pl, aby poczytać informacje. Analiz raczej nie czytam, bo uważam, że każdy sam powinien wyciągać własne wnioski.

A może jednak gazetka?
Zdecydowanie tak. Mam zaprzyjaźniony kiosk i odkładany zestaw gazet. Na wyjazdach zawsze pierwsze co robię to sprawdzam, gdzie można kupić gazety. Miałem ostatnio nawet zabawny przypadek. Mamy bowiem działkę w Sulęczynie koło Bytowa i całe spenetrowałem w poszukiwaniu miejsca, gdzie można zakupić prasę. Okazało się, że u… rzeźnika. Wszyscy więc przychodzili tam po schabowe, a ja po gazety (śmiech). Dla mnie gazeta papierowa to świętość i żona nawet czasem marudzi, bo sporo tych gazet leży. Nie można ich jednak wyrzucić, dopóki w całości nie przeczytam.

Książki czytam, czy czekam na ekranizację?
Zdecydowanie stawiam na książki, ale lubię później oglądnąć ekranizację, żeby wspomnieć „Lalkę” czy „Krzyżaków”. Podziwiam reżysera, który dostrzegł w książce więcej ode mnie. Mogę powiedzieć, że jestem molem książkowym i sporo na nie wydaję. W spisie prezentów urodzinowych też znajdują się tylko książki i płyty.

Każdy powinien przeczytać…
Myślę, że każdy powinien znać klasykę. Ja jestem fanem Wiesława Myśliwskiego, a polecam „Kamień na kamieniu” i „Traktat o łuskaniu fasoli”. On posługuje się kapitalnym słowem, a po rozmowie z nim wiem, że czasem jedno zdanie pisze przez tydzień. Wszystko musi być dopieszczone. Nie ma to nic wspólnego z tym, co powstaje teraz. Jestem też fanem prozy Prusa, czy poezji Tuwima. Jak mam zły humor to czytam „Kwiaty polskie”. Znam język węgierski, a więc i tamtą literaturę czytam.

Zawsze wszystko planuję, czy jakoś to będzie?
Jeśli chodzi o podróż to wszystko mam zaplanowane od A do Z. Natomiast takie codzienne sprawy to już bardziej na spontanie. W przypadku imprez sportowych w Trójmieście mam raj, bo są Arka, Lechia, koszykówka, siatkówka, hokej i zawsze jest na co pójść (uśmiech). A ja jestem fanem praktycznie każdej dyscypliny. Najbardziej tych zespołowych, ale bardzo lubię lekkoatletykę. To przepiękna dyscyplina.

Dom z ogródkiem, czy apartament z tarasem?
Dom z ogródkiem, zdecydowanie. Już w dzieciństwie wszystkie wakacje spędzałem na wsi i ten klimat mi odpowiada. Przez wiele lat mieszkałem w Warszawie i lubiłem to miasto, ale już mnie zaczynało męczyć.

KUCHNIA

W kuchni…
Jestem totalnym abnegatem. Zrobię tylko jajecznicę i takie podstawowe rzeczy. Może to wynika z faktu, że chowały mnie kobiety – mama, babcia i ciocia. Aha, bardzo lubię robić kakao i kogel mogel (śmiech).

Moja ulubiona kuchnia to…
Lubię kuchnię włoską, a przede wszystkim makarony. Lubię też wino do tego. Jak koledzy namawiają to się wódeczki napiję, ale whisky nie pijam. Bardzo lubię też tradycyjną kuchnię polską, czyli schabowego, golonkę i tym podobne. Nie podchodzi mi natomiast kuchnia azjatycka.

Fast food – nigdy, czy wszystko jest dla ludzi?
Omijam dalekim łukiem. Na szczęście w Gdyni oferta gastronomiczna jest bardzo bogata. Fast food to nie dla mnie, a ostatni raz byłem w KFC, jak mój syn był mały i mnie tam ciągnął.

Jak niedziela to obowiązkowo rosół i schabowy?
Zdecydowanie tak. Na szczęście moja żona wspaniale gotuje, bawi się tym. Jest genialna w zaspokajaniu potrzeb dla podniebienia.

Trzymanie diety to jedyny minus uprawiania sportu…
Ja już teraz to głównie chodzę, albo w grę wchodzi lekki jogging. Mam swoje lata i kręgosłup trochę pobolewa. Do niedawna dużo grałem jednak w koszykówkę. Jak jeszcze mieszkałem w Warszawie to mieliśmy taką grupę, z którą spotykaliśmy się dwa razy w tygodniu, a przekrój wiekowy był spory, bo najstarszy uczestnik naszych meczów miał ponad 80 lat, a najmłodszy to był jego wnuk albo i prawnuk. Z dietą nigdy nie miałem problemów i mam stałą wagę. Oby tak już było zawsze.

MOTORYZACJA

Mój pierwszy samochód…
Maluch, którego moja mama wygrała w loterii. Nie miała jednak prawa jazdy i mi przypadł w udziale. Ja początkowo też nie miałem uprawnień, ale poszliśmy z żoną zrobić prawo jazdy i ona zdała za pierwszym razem, a ja dopiero za trzecim. Ten Maluch wiele przejechał i wspaniale go wspominam.

Obecnie posiadam…
Mazdę.

A chciałbym...
Warszawę. To takie moje niespełnione marzenie. Jak byłem dzieckiem moja babcia Halina Koszutska była naczelną „Przyjaciółki” i pamiętam jak po nią przyjeżdżała właśnie Warszawa. To moje ulubione auto i chciałem nawet kiedyś kupić, ale to droga zabawa. Na szczęście mój przyjaciel, Polak mieszkający na Węgrzech ma duży biznes meblowy i jest kolekcjonerem starych samochodów. Ma też Warszawę i jak go odwiedzam, to mogę sobie pojeździć. To wielka przyjemność.

Auto ma być szybkie, a nie wygodne…
Nie lubię szpanu. Dla mnie auto ma być wygodne, a wkurzają mnie młodzi jak środkiem miasta gonią i się popisują. To świadczy tylko o kompleksach. Przypomniała mi się taka historia związana z samochodami: w czasach Józefa Wojciechowskiego w Polonii Warszawa poleciłem do tego klubu Tamasa Kulcsara. Prezes Wojciechowski miał Bentleya i jak ktoś przyjeżdżał na spotkanie z nim jakimś słabym samochodem, to tracił wiele w jego oczach. Powiedziałem więc Tamasowi, żeby się postarał. Przyjechał więc jakimś BMW. Prezes mówił, że to musi być kawał piłkarza, skoro ma taką brykę, a on po prostu wypożyczył auto na trzy dni (śmiech).

PODRÓŻE

Ulubione miejsce w mieście, w którym mieszkam to…
Kamienna Góra, na którą patrzę przez okno. Jak się zazieleniła wygląda pięknie. Z niej natomiast widać morze i półwysep helski. Wspaniałe miejsce.

Na pewno jeszcze wrócę…
Chciałbym wrócić na Litwę i ją dobrze zwiedzić. Bardzo mi się podoba, ale dotychczas bywałem tam tylko przy okazji meczów. Marzy mi się również raz jeszcze zobaczyć Vanuatu. Mój przyjaciel Lambert Maltock, który był prezesem tamtejszego związku piłki nożnej, a teraz przewodzi całej federacji Oceanii, zaprosił mnie tam swego czasu. Vanuatu składa się z 85 małych wysepek, a na niektórych ludzie żyją jak przed 200 laty. Nie ma prądu, a handel jest wymienny. To raj na ziemi, ale tak daleko, że pewnie już tam nie wrócę. Zawsze chętnie jeżdżę na Węgry, które są moją drugą ojczyzną. Teraz bardzo mnie ciągnie do Armenii, gdzie pracuję, a w związku z koronawirusem nie mogę tam lecieć. No i chciałbym wrócić do Australii, ale żeby ją zwiedzić to życia nie starczy.

Na urlopie leżę plackiem, czy wolę zwiedzać?
Zwiedzać i chodzić na okoliczne mecze. Jak zwiedzać to jednak nie z przewodnikiem. Ja po prostu wychodzę i idę przed siebie. Kiedyś w województwie lubuskim byłem i tak sobie szedłem. Trafiłem do wioski, to mi wskazali, gdzie jest następna. Tam siedzieli panowie przy piwku, to się dołączyłem i od słowa do słowa okazało się, że niedługo będzie mecz. To i na mecz się poszło.

SZKOŁA

Wagary, czyli „chodźcie ze mną”, czy „idę z Wami”?
Prowodyrem wagarów nie byłem, ale jak była okazja to się szło, nie powiem. Największym wagarowiczem był Piotrek Machalica, świetny aktor, który chodził do tej samej szkoły. Tak samo zresztą jak Kuba Sienkiewicz. No i oczywiście prezydent Lech Kaczyński. Jak on ją kończył, to ja zaczynałem. Słyszałem, że na wagary nie chodził, ale grał w szkolnej drużynie piłki ręcznej. Ja też w niej grałem, a więc można powiedzieć, że byliśmy kolegami z boiska.

Umysł ścisły, czy humanistyczny?
Zdecydowanie humanistyczny.

Oprócz WF lubiłem…
Historię, której uczyła Anna Radziwiłł, późniejsza pani minister. Jej można było słuchać bez końca, a wszystko tak opowiadała, jakbyśmy czytali książkę przygodową. Chłonęliśmy więc historię.

Na samą myśl „o” dostawałem drgawek…
Czasem śni mi się, że znów mam zdawać maturę (śmiech). Z nią jakiś złych wspomnień nie mam, ale pewnie ponownie zdawać bym nie chciał.

Z sentymentem wspominam tych surowych nauczycieli…
Mam ogromny szacunek do wszystkich moich nauczycieli. Tutaj wspomnę o pani Walczak, która uczyła języka niemieckiego. Była bardzo surowa, ale tak nas nauczyła, że do dzisiaj to mi wystarczy, aby się jakoś porozumieć w tym języku.

MUZYKA

Ulubiony wykonawca muzyczny…
Jestem wielkim fanem bluesa i chodzę do jednego z lepszych w Polsce - Blues Clubu w Gdyni. Z zespołów to wymienię Breakout, Erica Claptona czy Dżem. Ogólnie jednak lubię słuchać wszystkiego z bluesa.

Disco polo - znam, ale nie słucham?
Nie jestem wrogiem tej muzyki, ale jej nie czuję. Tak samo jak muzyki symfonicznej. Oczywiście niektóre kawałki disco polo znam, i są fajne dla rozluźnienia, ale w nadmiarze to odpada.

Muzyki najczęściej słucham w…
Lubię muzykę na żywo, a więc staram się chodzić do takich miejsc, które to gwarantują.

Karaoke – mistrz mikrofonu, czy wolę przy goleniu?
Karaoke nie lubię. Ja wolę sobie pośpiewać przy ognisku, w bardziej kameralnych okolicznościach. Uważam, że nie wszyscy powinni śpiewać, tak jak ja nie powinienem malować (uśmiech).

FILM

Ulubiony aktor…
Wymienię kilku. Przede wszystkim Dustin Hoffman i Gene Hackman, ale też Lee Marvin za jego niesamowity głos. Mój tata był aktorem, a więc poznałem wielu naszych aktorów, a Bronisław Pawlik, Mieczysław Czechowicz, Zbigniew Zapasiewicz czy Jan Kobuszewski to geniusze. Gdyby mieszkali w innym kraju, to byliby światowymi gwiazdami. Nie mogę nie wymienić jeszcze niesamowicie uzdolnionego Bohdana Łazuki.

Ulubiona aktorka…
Meryl Streep może zagrać wszystko. Z polskich aktorek to gustuję w starszym pokoleniu. Mam tu na myśli m.in. Ryszardę Hanin i Barbarę Horawiankę.

Ulubiony film…
Ogólnie lubię klasykę, a więc choćby filmy Stanisława Barei. Czasem oglądam też „Hansa Klossa”. Z sentymentem, z rodzinnych przyczyn, bo grał w nim mój tato, wspominam natomiast „Człowieka na torze” Andrzeja Munka.

Chodziłem do kina, czy na film?
Teraz już zdecydowanie na film, bo w tym wieku nie uchodzi łapać za kolanko (śmiech). W dawnych czasach zdarzało się jednak wybierać miejsca na końcu sali, aby się oddać młodzieńczym uniesieniom. Ja w ogóle lubiłem chodzić na filmy, a „Rio Bravo” widziałem chyba w kinie siedem razy, a „Historię żółtej ciżemki” pięć razy.

SPORT

Jak nie piłka, to…
To piłka ręczna, koszykówka, lekkoatletyka i piłka wodna. Szkoda, że w Polsce nikt tej ostatniej dyscypliny nie pokazuje. Na Węgrzech jest jednak wysoki poziom i miałem okazję to oglądać. Kapitalna sprawa. Nie biorą mnie natomiast żużel i skoki narciarskie. Jasne, kibicuję naszym, ale jakoś na mnie te dyscypliny nie działają.

Ulubiona liga zagraniczna…
Bundesliga. Tam czuje się jeszcze tego ducha, nie jest to wszystko tak zdemoralizowane. Nie ma tych pieniędzy od szejków i zepsutych gwiazd. Lubię też Premiership, ale tam czasem spotkać Anglika w składzie jest trudno, chyba że jako masażystę. Angielską piłkę zawsze ubóstwiałem, ale to już nie to samo, co kiedyś. Nudzi mnie natomiast liga włoska, a w Hiszpanii – dla mnie – wszystko ogranicza się do starć Barcelony z Realem Madryt. Ogólnie jednak jak mam wybrać mecz polskiej ekstraklasy czy spotkanie z ligi zagranicznej, to stawiam na naszą ligę, choć z góry wiem, że będzie niższy poziom, mało ludzi na trybunach, czy wulgaryzmy.

Od dziecka kibicuję…
Polonii Warszawa.

Robert Lewandowski, czy Bartosz Zmarzlik?
Oczywiście Robert. Jak wspomniałem, żużel jako dyscyplina mnie nie bierze. Z innych dyscyplin dla mnie taką inspirującą postacią był Karol Bielecki.

Należę do kościoła Leo Messiego, czy Cristiano Ronaldo?
Stawiam na Ronaldo za to, jaką przeszedł drogę i jaką wykonał pracę. Dla mnie jednak pod względem charyzmy i klasy sportowej Robert Lewandowski od nich nie odstaje.

E-sport - nie rozumiem, czy nie mam z tym problemu?
Doceniam, ale to nie jest dla mnie sport i nie wrzucałbym tego do tej szuflady, tylko do rozrywki czy show biznesu. Jak się ludzie uzależnią od tego, to przestaną uprawiać prawdziwy sport, a to może być niebezpieczne.

NOWINY - STADION - Szymon Grabowski trener Apklan Resovii Rzeszów - wznowienie treningów w czasie COVID-19

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Poznajmy się bliżej. Michał Listkiewicz mówi m.in. o prezydencie Kaczyńskim, żonach i gazetach kupowanych u...rzeźnika - Nowiny