Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prababcia bizneswoman. Felieton Marka Szołtyska, historyka i znawcy Śląska

Marek Szołtysek
Moja prababcia Paulina na tle jej rodzinnego domu w Przyszowicach koło Gliwic. Zdjęcie z 1914 roku.
Moja prababcia Paulina na tle jej rodzinnego domu w Przyszowicach koło Gliwic. Zdjęcie z 1914 roku. Archiwum rodzinne Marka Szołtyska
Wiem, że idealizowanie swoich przodków jest zjawiskiem powszechnym, ale moja prababcia Paulina, była naprawdę wyjątkowa. Przy czym nie chodzi mi tylko o to, że cenię ją jako kobietę dzieloną, matkę dziewięciorga dzieci, pobożną, mądrą, skromną, pracowitą, gościnną, uśmiechniętą, dobrą dla ludzi...

W jej domu zawsze czekał na gościa kołocz z posypką i sznita z fetym. Przecież tak postępowało i ciągle postępuje wiele Ślązoczek. Paulina jednak, mimo że w domu miała liczną gromadką dzieci i męża na wojnie, zawsze pomagała biednym. Późno w nocy albo wczesnym rankiem zanosiła potrzebującym coś do zjedzenia. Robiła to jednak w tajemnicy.

Do tytki, czyli papierowej torebki wkładała kartofle, warzywa, owoce... i zanosiła to pod drzwi ubogich. Potem zapukała w okno lub drzwi i uciekała, bo nie chciała rozgłosu ani podziękowań. Zaś pewnego razu idąc nakopać młodych kartofli na obiad, zobaczyła, że na jej polu jest złodziej i kradnie kartofle. Schowała się wtedy w zbożu i pomyślała: Niech sobie boroczek nakopie w spokoju, bo widocznie jest biedniejszy ode mnie! Dopiero jak człowiek ten skończył „robotę” i odszedł, Paulina wyszła ze zboża, rozpoczynając swoje wykopki.

Pouczająca jest też historia całego tego pola. Okazało się bowiem, że podczas załatwiania własnościowych formalności sądowo-notarialnych, prawo do tej ziemi podstępnie ukradł je zięć. Ona jednak zwracała mu tylko uprzejmie uwagę, żeby sprawę naprawił. Nigdy nie wypowiadała tego w złości i resztę rodziny zachęcała do takiej dobrotliwości, choć ostatecznie ziemię utraciła bezpowrotnie. Myślę jednak, że te cechy Prababci są godne poważania. W sensie religijnym - są oznaką świętości, w regionalnym sensie śląskim - są pochwałą wyjątkowego etosu jaki uwidaczniał się pośród wielu Ślązoczek. Zaś w sensie rodzinnej tradycji - Paulina jest do dzisiaj postacią inspirującą do działania. Jest tu jednak niebezpieczeństwo, że może być dla niektórych kontrowersyjna, dupowata, śmieszna albo mało przebojowa. Bo jak można nadstawiać drugi policzek, dlaczego akceptować wykradanie kartofli na polu czy nawet całego pola? Jednak jo, Marek Szołtysek – gdybym nie miał takiej właśnie Prababci, to byłbym z pewnością gorszym człowiekiem. Zdarzyło mi się bowiem kilka razy w życiu być w sytuacji podobnej do Prababci.

Pracowałem i oszczędzałem - a kiedy ze swego dorobku pomagałem innym – to brano mnie za wariata i oszukiwano. Wykrada mi się prawa autorskie - a ja się nie procesuję. Pożyczyłem komuś pieniądze – i nie oddano mi. Miałem wtedy pokusę by zemścić się na dłużnikach i jednocześnie pogrążyć się w nienawiści i złości. Wówczas zawsze przypominałem sobie prababcię Paulinę, która pozornie tylko była stratna, natomiast w sensie ewangelicznym – była prababcią od dobrego gyszeftu. Po prostu bizneswoman.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera