- Po otrzymaniu informacji o tym, że istnieje podejrzenie kradzieży, poprosiliśmy o pomoc stację benzynową, na której tankowano karetkę. Zapis nie pozostawiał wątpliwości, że doszło do kradzieży - mówi Leszek Łyko, dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Częstochowie.
Pracownik został wyrzucony z pracy, a sprawa trafiła do sądu, mimo że oddał on równowartość skradzionego paliwa. Dyrektor Łyko nie chce oskarżać innych pracowników o podobne czyny, ale przyznaje, że jedynym skutecznym rozwiązaniem byłby montaż tzw. przepływomierzy. Częstochowskiego Pogotowia Ratunkowego na to nie stać, bo jedno takie urządzenie kosztuje 6 tysięcy zł, a przy około 30 karetkach to koszt 200 tysięcy zł.
- Dlatego na razie kierowcy muszą się mieścić w wyznaczonych przez nas miesięcznych normach spalania. Każdy przypadek sprawdzany jest indywidualnie. Po ujawnieniu kradzieży, ilość spalanego paliwa spadła, ale nie chcę knuć teorii spiskowych, bo może to być efekt tego, że latem karetki mniej spalają.
Więcej na ten temat przeczytasz na czestochowa.naszemiasto.pl
*Burze szaleją nad Śląskiem. Idą kolejne. Zobacz zdjęcia
*Nowy podział Śląska: koniec woj. opolskiego i śląskiego, wspólne górnośląskie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?