Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Pozdraza: Dyrekcja szpitala zostaje, problemy z interną to nauczka

Zbigniew Pozdraza
Zbigniew Podraza
Zbigniew Podraza arc
O problemach Szpitala Specjalistycznego w Dąbrowie Górniczej rozmawiamy z prezydentem miasta, Zbigniewem Podrazą.

Czy p.o. dyrektora dąbrowskiego szpitala, Zbigniew Grzywnowicz, w świetle negatywnych wyników kilku kontroli oraz wpadek, m.in. ze śmiercią pacjentki odesłanej z lecznicy, powinien dalej zajmować stanowisko?
Pan Grzywnowicz od wielu lat zarządza szpitalem, a dziś zarządzanie taką placówką to jest bardzo trudna sprawa. Według mojej oceny, a mogę sobie na nią pozwolić, bo pracowałem w tym szpitalu od 1978 roku, ten szpital za każdego z kolejnych dyrektorów się rozwijał. Na początku był to szpital miejski, dorobiliśmy się szpitala specjalistycznego. Dziś mówimy o centrum onkologii. Łatwo dziś komuś coś zarzucić, natomiast trudno przechodzi przez usta słowo dziękuję. Utrzymywanie czegoś na siłę (oddziału internistycznego - przyp. red.), co spotyka się ze złą oceną, stwarza zagrożenie dla życia i zdrowia. Czasami musi to prowadzić do radykalnych działań i takie działania podejmował dyrektor. Nie były one łatwe. Biorąc pod uwagę całokształt, powstanie onkologii i jej działanie przy braku kontraktu, termomodernizację szpitala, remonty oddziałów i powstanie nowych specjalności i oddziałów, jak diabetologia i gastroenterologia, nie ma podstaw do tego, by zwalniać dyrektora Grzywnowicza.

Zbigniew Grzywnowicz zapewniał na komisji zdrowia, że ciężkie przypadki będą zabezpieczone, a jednak mieszkańcy krążyli godzinami w ambulansach, zanim trafili do jakiegoś szpitala. Jedna z pacjentek zmarła. Czy taka sytuacja musiała się zdarzyć?
W tym szpitalu jest codziennie leczonych kilkaset osób. Jest oddział intensywnej terapii, kardiologii inwazyjnej, oddział neurologii, więc przypadki, które wymagały zabezpieczenia życia i zdrowia na już, były zabezpieczone (...). Takie sytuacje jak śmierć pacjentki zdarzają się. Dyrektor w sposób prawny zabezpieczał wszystko skutecznie. Nie mógł doprowadzić do takiej sytuacji, żeby przyjmować pacjentów na oddział bez zabezpieczenia lekarskiego. Powiadomił odpowiednie instytucje, NFZ, urząd wojewódzki. NFZ podjął decyzję, że inne oddziały internistyczne w woj. śląskim będą przyjmować tych pacjentów. Ratownicy medyczni wiedzieli, że pacjenta trzeba zawieźć do tego czy innego oddziału. Oczywiście lepiej by było, gdyby do takiej sytuacji nie doszło.

Czy decyzja o budowie ogromnego Zagłębiowskiego Centrum Onkologii była trafna? Wciąż nie ma ono kontraktu z NFZ...
Są perturbacje ze sporem sądowym z wykonawcą inwestycji i zajęciem komorniczym części świadczeń z NFZ, ale płace są zabezpieczone dla około 700 pracowników. Jest nam trudno utrzymać stabilność finansową szpitala w sytuacji, kiedy mamy ZCO, mamy świadczenia onkologiczne, całą gamę, począwszy od diagnostyki, poprzez leczenie radioterapią, a nikt nam za to nie płaci. W ciągu niecałego 1,5 roku zrealizowano tam świadczenia o wartości bez mała 10 mln zł. Paradoksem jest to, że otrzymujemy sprzęt z instytucji państwowej, Ministerstwa Zdrowia, warunkiem jest utrzymanie usług, a druga instytucja państwowa, czyli NFZ, mówi „nie” dla kontraktu. By pozbyć się kłopotu, musielibyśmy ten sprzęt oddać, ale to nie jest wyjście. Zdecydowaliśmy się na rozszerzenie działalności onkologicznej, bo proszę pamiętać, że przychodnia onkologiczna i oddział chemioterapii już działały od wielu lat, w oparciu o rozmowę z prof. Maciejewskim, ówczesnym szefem Instytutu Onkologii w Gliwicach, wojewodą, marszałkiem, posłami. Wszyscy zgodzili się, że w Zagłębiu mamy białą plamę, jeśli chodzi o świadczenia z zakresu onkologii. Początkowo projekt opiewał na 85 mln zł, ale też rozszerzając ten projekt braliśmy pod uwagę to, jakie pojawiają się wymogi w stosunku do pomieszczeń, sal, zabezpieczeń obiektów medycznych. Ten projekt został rozszerzony też w oparciu o analizę finansową, mówiącą o tym, że w ciągu 15 lat spokojnie mógłby być spłacony. Na szczęście projekt jest podzielony na etapy. I dziś to, co jest najważniejsze, czyli świadczenie diagnostyki i leczenia onkologicznego jest zabezpieczone. ZCO udziela świadczeń ratujących życie. Byłoby przestępstwem nieudzielanie świadczeń, mając ten sprzęt. Będą rozmowy ze zmienioną dyrekcją śląskiego oddziału NFZ. Dla mnie jest to niezrozumiałe, jest to nie do przyjęcia, żeby NFZ ciągle stawiał opór i nie przyznawał tego kontraktu. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo udzielane świadczenia idą w tysiące. 4,8 tys. badań tomografem komputerowym, 1,7 tys. badań rezonansem magnetycznym, 494 świadczenia z radiologii paliatywnej. Potrzeby są wielkie. Dziś podpisanie kontraktu pozwoli zachować bezpieczeństwo finansowe szpitala, ale myślimy dalej o rozwoju.

Czy problemy szpitala mogą doprowadzić do tego, że szpital stanie się spółką i przejdzie w prywatne ręce?
Nie ma mowy o tym, by szpital stał się placówką prywatną. Trzeba to jasno powiedzieć. Onkologia jest nasza, sprzęt jest nasz, świadczymy usługi jako SPZOZ, a nie spółka. Oczywiście mamy też kilka oddziałów, które są dzierżawione, ale trzeba było tu wziąć pod uwagę możliwości finansowe lecznicy oraz kwestie opłacalności. Dobrze funkcjonują kardiologia inwazyjna, nefrologia czy rozwijająca się onkologia i położnictwo. Nie wchodzi w grę żadna prywatyzacja szpitala. Trzeba włożyć w ten szpital sporo pracy, ale trzeba też docenić to, co się dzieje.

Rozmawiał: Piotr Sobierajski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!