Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces zomowca z kopalni „Wujek”. Zostaje za kratkami. Wyrok skazujący – prawomocny

Teresa Semik
Proces Zomowca utrzymany
Proces Zomowca utrzymany Lucyna Nenow
Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał w mocy wyrok skazujący 63-letniego Romana S. na 7 lat pozbawienia wolności za użycie broni w kopalni „Wujek” w stanie wojennym. Wyrok jest złagodzony o połowę na mocy przepisów o amnestii.

– Kara jest adekwatna do zarzucanego czynu i sprawiedliwa – uzasadniał przewodniczący składu orzekającego, sędzia Wiesław Kosowski z katowickiego Sądu Apelacyjnego.
Wyrok sądu pierwszej instancji zapadł w tej sprawie 13 grudnia 2019 roku. Odwołał się od niego prokurator IPN Dariusz Psiuk i domagał 10 lat pozbawienia wolności, a także uznania zarzucanego czynu za „zbrodnię komunistyczną stanowiącą zbrodnię przeciwko ludzkości”.

Roman S. w 1989 roku wyjechał do Niemiec i ma obywatelstwo niemieckie, zrzekł się obywatelstwa polskiego. Przyjął też niemiecko brzmiące nazwisko żony.
Obrona podnosiła, że Romana S. wzywała niemiecka prokuratura w Norymberdze, ale już w 1994 roku sprawę umorzyła z powodu braku dowodów popełnienia przestępstwa, bo tych dowodów Polska nie dostarczyła. Dlatego obrońcy domagali się umorzenia sprawy przed polskim sądem ponieważ mamy do czynienia z powagą rzeczy osądzonej. Z ostrożności procesowej wnosili o uniewinnienie lub obniżenie kary.

Poza wszelka wątpliwością Roman S. służył w plutonie specjalnym ZOMO i w stanie wojennym pacyfikował strajkującą kopalnię „Wujek”. W wyniku tej akcji wojska i milicji 16 grudnia 1981 roku zginęło 9 górników, a 21 doznało ran postrzałowych.
Roman S. został zatrzymany w maju 2019 roku na granicy z Chorwacją, na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania i dlatego stanął przed polskim sądem dopiero teraz.
Podczas procesu nie przyznawał się, by użył broni przeciwko strajkującym górnikom, ale dowodem obciążającym jest raport o zużyciu amunicji podczas pacyfikacji tej kopalni. W zachowanych dokumentach nie ma zgodności, bo raz jest mowa o trzech pociskach, innym razem o czterech. Jest natomiast zgodność z jego wyjaśnieniami złożonymi przed niemieckim prokuratorem, kiedy mówił, że wystrzelił właśnie 3-4 pociski w „celach ostrzegawczych”.
– Oskarżam prokuratorów wojskowych z Gliwic za to, że zmusili także mnie do napisania tych raportów, a ja nie miałem dość siły, żeby się sprzeciwić. Byłem rok po ślubie, bałem się o pracę. A tamta władza miała wtedy siłę – mówił teraz przed Sądem Apelacyjnym.
W emocjonalnym wystąpieniu Roman S. przekonywał, że w 1981 roku był młodym, wysportowanym człowiekiem i jako funkcjonariusz plutonu specjalnego ZOMO, grupy antyterrorystycznej, chciał bronić krzywdzonych ludzi, chciał służyć ojczyźnie, bez względu na to, jaka ta ojczyzna była.
Jeszcze raz przeprosił za tragedię, jaka wydarzyła się w kopalni „Wujek”, bo to była tragedia – podkreślał.
– Mówię to nie jako oskarżony, ale jako ojciec dorosłej córki, brat górników – przekonywał sąd. Nie wiedział, że jest poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania. W maju ubiegłego roku jechał do Chorwacji na ślub córki kolegi i został zatrzymany na granicy, a potem wydany Polsce. Zgodził się na tę ekstradycję.

Zobacz koniecznie

Zaprzeczał, by się ukrywał. – Polskie władze wiedziały, gdzie mieszkam i gdzie pracuję – dodał. – Stawiałem się na każde wezwanie niemieckiej prokuratury. Miałem prawo sądzić, że jestem bezpieczny po tym, jak moja sprawa została w 1994 roku umorzona przez prokuraturę w Norymberdze. Dlatego bez obaw wielokrotnie wyjeżdżałem do Chorwacji, Francji czy Polski.

Jednak niemieckie organy ścigania nadal wzywały go do założenia wyjaśnień, ostatnio w 2014 roku. To wtedy katowicki sąd wydał za nim Europejski Nakaz Aresztowania.
Sprawa ma swój początek w pierwszych latach 90., bo to wtedy katowicka prokuratura zaczęła ścigać byłych funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO, a za tymi, którzy wyjechali z kraju, wysłała listy gończe. Dlatego Romanem S. zajmowała się niemiecka prokuratura i w 1994 roku umorzyła sprawę.

Było to umorzenie ze względów proceduralnych, a nie merytorycznych – uzasadniał teraz sąd. Strona niemiecka domagała się od Polski dowodów winy Romana S., ale ich nie otrzymała. Sprawa więc nie została zbadana dogłębnie, bo strona niemiecka nie dysponowała całym, materiałem dowodowym.

Musisz to wiedzieć

– Skoro oskarżony nie uchylał się od odpowiedzialności, nic nie stało na przeszkodzie, aby przyjechał do Polski i poddał się tej odpowiedzialności. Tego nie uczynił – uzasadniał dalej sędzia Kosowski.
Niewątpliwie Roman S. wiedział, że w latach 1993-2008 toczył się w Katowicach proces plutonu specjalnego ZOMO, bo wśród oskarżonych był jego starszy brat.

Roman S. jest w areszcie od maja 2019 roku i przez ten czas nawet nie dostał przepustki. Gdyby nie ten prawomocny teraz wyrok, jego sprawa przedawniłaby się 1 sierpnia br.
– Dobrze się stało, że po latach doczekaliśmy końca tego procesu i w jakiś sposób udało się uzyskać sprawiedliwy wyrok – stwierdził sędzia Wiesław Kosowski.

Nieosądzony jest jeszcze jeden członek plutonu specjalnego ZOMO, który również przebywa w Niemczech.

Bądź na bieżąco i obserwuj

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera