- Miałem chyba 10 lat, gdy pasłem krowy razem z Cyganką z Ukrainy o imieniu Tatiana. I ona pewnego dnia mówi: Franek, ja ci powróżę. Jak rozłożyła karty i zobaczyła, że na górze są sami królowie, to się za głowę złapała i pobiegła do mojej mamy powiedzieć, że według kart będę wielkim człowiekiem, kimś znaczącym - powiedział kiedyś prof. Franciszek Kokot w rozmowie dla "Gazety Lekarskiej".
Nie było łatwo tej przepowiedni spełnić się. Rodzina żyła bardzo skromnie. Profesor powiedział wprost: "Urodziłem się w strasznej biedzie. Wszyscy ciężko pracowali. Moi rodzice – Franciszek i Franciszka – pobrali się około 1920 r. Miałem trzech braci. Ojciec był murarzem w Królewskiej Hucie, czyli dzisiejszym Chorzowie. Zarabiał tylko 80 marek" (rodzina mieszkała w Oleśnie, czyli na terenie Niemiec).
Ale wyjątkowe zdolności chłopca widzieli nauczyciele i prosili rodziców, by go kształcić. Nie powiedzieli: nie. Syn poszedł do gimnazjum, potem dalej, ale smaku biedy nie zapomniał do końca długiego życia.
W 1958 r. był pierwszym stypendystą z Polski na Uniwersytecie w Genewie. Miał propozycję pozostania tam. Nie przyjął. W kraju czekała studiująca żona i troje dzieci. Udało mu się jednak odbyć wiele naukowych podróży.
- Na ponad 20 amerykańskich uczelniach byłem w roli visiting professor. Docenili mnie. Z naszych prac nad immersją wodną korzystała nawet NASA – badaliśmy, jak zmienia się funkcja serca, nerek, płuc w przestrzeni kosmicznej. Po latach zaprzyjaźniony profesor ze Szwajcarii przyjechał do mnie, do Polski. Obejrzał klinikę, a kiedy zaprosiłem go na kolację do domu, powiedział: Franek, dobrze wtedy zrobiłeś, że wróciłeś. Ja mam cztery mercedesy, cztery domy, jeżdżę co tydzień na konsultację do Egiptu, a ty masz rodzinę, swoich wychowanków. Ja tylko haruję od rana do wieczora i nie mam satysfakcji z tych moich pieniędzy - wspominał w rzeczonym wywiadzie dla "Gazety Lekarskiej" w kwietniu 2020 r.
Uchodził za tytana pracy i geniusza medycyny. Pracował do końca swoich dni. Prawie rok temu, w kwietniu 2020 r., mówił we wspomnianym wywiadzie, że redaguje rubrykę „Postępy w nefrologii” w "Medycynie Praktycznej".
- Ja, w odróżnieniu od ludzi uważających pracę za nieszczęście, traktuję ją jako czynnik życiodajny. (...) Nie wyobrażam sobie, że można się rano obudzić i nie pracować - powiedział wtedy.
Był bardzo wymagającym szefem, ale - jak podkreślał - nigdy nie wymagał więcej od innych niż od samego siebie.
Uważał, że "ciągła nauka to nasza powinność, bo inaczej można szkodzić pacjentowi".
- Nikt nie chciałby spotkać niedouczonego lekarza. Choć nie sposób dziś opanować całej medycyny, to dość wcześnie lekarz musi wiedzieć, kim chce być, jaką specjalizację wybrać, w co inwestować swój czas i wiedzę. Każdy, kto ten zawód wybiera, musi mieć świadomość, że do końca życia trzeba codziennie się uczyć. Inaczej będzie złym lekarzem, miernym naukowcem - powiedział prof. Franciszek Kokot dla "Gazety Lekarskiej".
Bądź na bieżąco i obserwuj
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?