Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Przełamując fale" - premiera w Teatrze Śląskim. Rozmowa z Justyną Łagowską, reżyserką

Magdalena Nowacka-Goik
Magdalena Nowacka-Goik
Justyna Łagowska, reżyserka spektaklu "Przełamując fale"
Justyna Łagowska, reżyserka spektaklu "Przełamując fale" fot. Przemysław Jendroska
Z Justyną Łagowską, reżyserką spektaklu „Przełamując fale”, który będzie miał premierę 21.04 na deskach Teatru Śląskiego, rozmawiamy o tajemnicy w teatrze i w małżeństwie bohaterów

Film „Przełamując fale” to jedno z najważniejszych dzieł Larsa Von Triera. Zyskał miano kultowego praktycznie od swojej premiery w 1996 roku (w Polsce miała miejsce rok później). Historia skomplikowanych relacji małżeńskich, wpływ religijnego wychowania, wypadek męża i decyzja, która niewątpliwie budzi kontrowersje, a to wszystko wpisane w surowy krajobraz Szkocji, fiordy. Przeniesienie tej opowieści na scenę to z pewnością wyzwanie.

Propozycję podjęcia się reżyserii spektaklu otrzymałam od Roberta Talarczyka, dyrektora Teatru Śląskiego, i Miłosza Markiewicza, dramaturga. Film jest oczywiście wyjątkowy, zarówno pod względem artystycznym, ale też duchowym. Trudne jest przenoszenie takiego dzieła do teatru, ponieważ duża część widzów przyjdzie już ze swoim wypracowanym odbiorem i jest też bardzo krytyczna. Zatem pojawia się rodzaj presji. Dla mnie ten film też jest ważny. Oglądając go pierwszy raz, byłam dużo młodsza, nie do końca rozumiałam relacje, to, co dzieje się między dwójką bohaterów. Potem ten odbiór się zmieniał, w miarę nabywania doświadczeń w życiu zawodowym, ale i prywatnym. Bardziej go rozumiałam, ale nadal zachował dla mnie tajemnicę. Kiedy dostałam propozycję reżyserii, dwa aspekty miały dla mnie istotną wagę. Po pierwsze, wspomniane wcześniej zachowanie przekazu tajemnicy. Sam teatr również się na niej opiera i fascynujące jest to, że możemy spróbować ją zgłębić na wielu płaszczyznach. Druga kwestia, która miała wpływ na podjęcie wyzwania, to to, że ten tekst pozwala na głęboką, wnikliwą pracę. Postaci są wielowarstwowe, ciekawie skonstruowane. Z Miłoszem Markiewiczem podjęliśmy dość drastyczną decyzję, aby nasz spektakl oprzeć tylko na dwójce aktorów.

No właśnie! To chyba może już zaskoczyć widzów, bo w filmie akcja rozgrywa się w konkretnych środowiskach, mimo iż oczywiście najważniejsze są relacje między Bess i Janem.

Myślę, że udało nam się, właśnie dzięki tej decyzji, stworzyć coś w rodzaju laboratorium miłości. Bardzo dużo czasu spędziliśmy, poznając bohaterów, zastanawiając się, co nimi kierowało, analizując, jakie były relacje. Napięcia między tymi dwojgiem, mężczyzną i kobietą, są bardzo silne. Próbujemy to przeanalizować, ale zostawić miejsce na tajemnice. Zawsze przenoszenie filmu do teatru wiąże się z decyzjami inscenizacyjnymi. Postanowiliśmy, wspólnie z dyrektorem, żeby zrobić to na scenie kameralnej, która jest bardzo intymna i daje możliwość bliskiego kontaktu nie tylko między aktorami, ale również między aktorami i widzami. Mam nadzieję, że zaprosimy do skupionej obserwacji tej relacji.

Dużo tej intymności... Będzie gęsto od emocji!

Jesteśmy jeszcze ciągle na etapie prób i spektakl może się jeszcze zmieniać, ale nie jest to romans, idylla, nie zmieniamy narracji…

Relacja pokazana w filmie, jak by nie było, miała znamiona toksycznej. Tutaj będzie tak samo?

W pewnym sensie owszem, ale próbujemy też w niej znaleźć światło. Zastanawiamy się, na co można pozwolić sobie w miłości, na ile może to być twórcze doświadczenie, a na ile toksyczne. Co to znaczy, gdy dwoje ludzi tak bardzo się kocha, że zaczyna się krzywdzić. To skomplikowane, wymaga od aktorów olbrzymiej, psychicznej pracy. Mamy szczęście, bo to dwójka doświadczonych aktorów, Aleksandra Przybył i Dariusz Chojnacki. Jestem pełna podziwu, jak potrafią zarządzać emocjami, które są bardzo skrajne. Mam w sobie cichy optymizm w tym względzie. Z drugiej strony, jestem z zawodu scenografem, dlatego, poza wspomnianymi elementami , olbrzymim wyzwaniem jest również to, że robię bardzo skromny pod tym względem spektakl…

Ascetyczny?

Mam nadzieję, że tak, aczkolwiek oczywiście korzystamy z narzędzi teatralnych, dzięki choreografce Milenie Czarnik, projekcjom Tomka Michalczewskiego czy muzyce Hani Rani i Krzysztofa Kurka. Czerpiemy z tego skarbczyka teatru. Teatr powinien działać różnymi bodźcami, żywość ciała, głosu, słowa, obrazu, dźwięku, dotyku, jest potrzebna. Próbujemy więc zachować równowagę.

Mówimy sporo o psychologii w relacjach bohaterów. W filmie, do którego ponownie się odwołam, jednak także fizyczność, cielesność, ma swoją ważną rolę, znaczenie. Zobaczymy to również na scenie, tak dosłownie ?

Jestem z pokolenia, które uważa, że metafora w teatrze to bardzo ważne narzędzie.
Nie tworzymy spektaklu, który jest jak jeden do jednego z filmem. My musimy opowiedzieć to innymi środkami i metafora jest tu dla mnie kluczowym słowem.

U Larsa von Triera, główna bohaterka, mimo swojej naiwności w podejściu do damsko-męskich relacji, co miało uwarunkowanie w metafizyce i zasadach, jakie panowały w środowisku, z którego pochodzi, budzi sympatię, współczucie, litość u widza. Inaczej jest z Janem, zdecydowanie jest on obarczony bardziej negatywnymi odbiorami. A jak będzie w spektaklu? Pokaże inną twarz?

Cały czas jesteśmy w próbach. Na pewno jednak zadanie aktorów wymaga pokazania zarówno jasnej, jak i ciemnej strony postaci, którą kreują. I obserwujemy, jak to działa w zależności od sytuacji. Ale tak, niewątpliwie mają bronić swoich postaci.
Brzmi banalnie, ale życie nie jest proste. To nie jest tak, że Beth była dobra, a Jan zły. Taka gradacja byłaby zawężeniem.
Oni na początku byli dobrzy dla siebie, a coś co się wydarzyło, wpłynęło na zmiany. I to jest w tym najciekawsze, bo nie jest plakatowe. Nie wiem jeszcze, gdzie to nas zaprowadzi, kto będzie ofiarą, a kto katem. To się zmaga. Mam parę silnych aktorów, wierzę w nich, w to jak głęboko weszli w postaci i jak je rozumieją. Moja czujność ma pomóc w tym, aby stało się to przyswajalne dla widza. Ciekawe jest, co odkryli w postaciach. Inaczej nie miałoby sensu przenoszenie tej historii na deski teatru, gdyby nie pokazali czegoś nowego, nowego odczytania.

W filmie mocno gra obraz, krajobrazy, ale też społeczeństwo. Czy to celowe, że ponieważ na scenie nie ma tej otoczki, albo schodzi na drugi plan, wpłynie na skupienie się widza na relacjach?

Mam nadzieję. Ale mam też poczucie, że teatr nie potrzebuje takiego realizmu. Dzięki temu ta opowieść może stać się jeszcze bardziej uniwersalna i przyswajalna. Oczywiście kwestia religii, tego, co dzieje się z ich światopoglądem, rodzinne relacje, środowisko, z którego pochodzą - pokażemy to, ale poprzez zbudowanie postaci. W filmie jest to dotknięte, my się nad tym bardziej pochylamy.

Prawdziwa miłość nie składa się tylko z dobrych relacji...

Cały czas rozmawiamy z aktorami, że miłość to nie tylko motyle w brzuchu. Wchodząc w te gęste relacje, przekraczające możliwie akceptowalne ogólnie zasady, zastanawiamy się, czy ta miłość na końcu wygrywa, czy możemy na to pozwolić. To delikatna tkanka, w zależności od nacisku klawisza, powoduje zmiany w oglądzie tych scen.

Brzmi trochę jak na kozetce u psychologa

Momentami nie chcę tej premiery…

Brzmi obrazoburczo, ale rozumiem, że oczywiście nie chodzi o dosłowność tych słów.

Mam poczucie, że jak już wszystko zamkniemy, ten cykl naszych przygotowań i pokażemy to na scenie, będzie to jak zapieczętowanie koperty, do której można by jeszcze dużo włożyć... To mnie kieruje, żeby nie domykać, zostawiać widzów bardziej z pytaniami niż z tezami. Żeby moment wyjścia z teatru był momentem początku dyskusji. I nie o tym, czy nam się podobało, ale czym jest miłość, takie relacje, na co się zgadzam, na co nie.

Od razu narzuca się kwestia poświęcenia. Chociaż bohaterka nie odbiera tego, co robi jako wyrzeczenia się, odrzuca kwestię dylematów moralnych, bo dla niej to po prostu działanie w imię miłości.

Ocenianie. To też dla mnie jest ważne. Łatwo przychodzi nam oceniać. Mam nadzieję, że przez postawienie nacisku na intymność widzowie pójdą z nami i bardziej zrozumieją te postaci, otworzą się na to, że ktoś może inaczej postępować niż oni. Dla mnie ważne jest to, że poświęcenie Bess (Beth) zmienia Jana i ta ofiara nie jest pusta. Oczywiście można zastanawiać się, co kieruje Bess, jak jej osobowość ma wpływ na te decyzje, czy nie ma tu chorobliwego rysu.

Jestem ciekawa, jak spektakl odbiorą widzowie, którzy widzieli film i ci, którzy nie mieli okazji. Konfrontacja może być interesująca.

Ten tekst jest fascynującą drogą dla aktorów. Pozwala na różne interpretacje. My proponujemy jedną z wielu. Tak jak wspomniałam wcześniej, wyjmujemy wszystko z ram czasowych, miejsc, to jest opowieść w ich sercach i głowach, nie realistyczny świat.

Realizm naszych uczuć?

Zastanawiam się w spektaklu, co jest prawdą, życiem, prawdziwym uczuciem, a co jest maską, fikcją, pozą. Mam wrażenie, że w obecnych czasach często mieszamy te pojęcia, nie potrafimy ich rozdzielić. Opisujemy świat za pomocą kalek, niedomówień, a jednocześnie nie dajemy wolności drugiemu człowiekowi, określając go, zamykając w fikcyjnych lustrach.
To mnie zawsze bolało, także jako artystkę, ferowanie wyroków, ocenianie decyzji innych. Bess powinna odejść od Jana, bo jest zły. No właśnie nie. Jest tam coś innego, czego do końca nie pojmujemy, nie rozumiemy, bo nie wiemy o świecie wszystkiego. Jest dla nas tajemnicą. Możemy go rozkładać na cząstki pierwsze, ale emocje, uczucie są niepoopisywane…

Czyli „zmusimy” widza do pochylenia się nad utartymi schematami, do tego, aby przestał oceniać, a przynajmniej oceniać jednoznacznie?

Nie chcę zmuszać, tylko zaproponować, aby nie oceniać. Chcemy bardziej sprowokować do spojrzenia na swoje relacje, relacje bliskich, znajomych na trochę innym poziomie. Ja ciągle wierzę, że teatr zmienia świat. Nie w stu procentach - aż tak naiwna nie jestem. Ale jeżeli te pięć procent zmienimy, zainspirujemy do zadawania pytań, to już będzie sukcesem. I mam nadzieję, że ten spektakl właśnie do tego się przyczyni.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera