W Skoczowie psy mają podwórza i budy
Wacław Wizner mieszka w Skoczowie. Ma dom z ogrodem. Biegają tam dwa psy. Każdy ma swoją budę. Ich właściciel słyszał, że zmieniły się przepisy. - To dobrze, że kary za znęcanie się nad zwierzętami zostały zaostrzone - mówi Wizner. - Pies trzymany na łańcuchu jest skazany na łaskę właściciela, bo nie może się bronić. Gdy właściciel zapomni dać mu wody, to liże rosę z trawy, ale gdy wokół budy jest wydeptane, pada z pragnienia. A gdy buda jest wystawiona na słoneczną stronę, żadne zwierzę tego nie wytrzyma - mówi i dodaje, że łańcuch i kojec wywołują u psów agresję. - Czasami pies nie wychodzi z kojca przez tydzień i kiedy w końcu zostaje z niego wypuszczony, nie wie, jak ma się zachować. I wtedy zdarza się, że atakuje dzieci i dodaje, że nie rozumie też, jak można trzymać duże psy w małych mieszkaniach w blokach. - Dlaczego za to kar nie ma? - pyta.
Na wsiach bywa różnie
W Psarach i Malinowicach natrafiliśmy na psy trzymane przy budach na półtorametrowych łańcuchach bez miski z wodą. Nie udało nam się porozmawiać z właścicielami. To jednak dwa przypadki. Większość psów ma tam dobre warunki. Na przykład Borys ma okazałą budę i dwie miski - z wodą i jedzeniem.
- To towarzyski pies. Dbam, żeby niczego mu nie brakowało - mówi Kazimierz Krzemyk, właściciel psa. - Słyszałem o nowelizacji ustawy. Jest potrzebna. W mediach często się słyszy i widzi biedne, maltretowane psy. Kary za to były czasami żadne. Trzeba pamiętać, że jesteśmy za swoje zwierzaki tak samo odpowiedzialni jak za dzieci - dodaje.
W Lublińcu psy bez wody w upał pilnowały upraw
Najbardziej nieludzkie przypadki traktowania psów miały ostatnio miejsce w Bukowie. Dwa psy od miesięcy żyły przywiązane do łańcuchów zaczepionych do pali wbitych w szczerym polu. Bez wody i schronienia przed upałem. Pierwszy pies miał za budę zardzewiałą beczkę, w której temperatura sięgała 50 stopni Celsjusza. Jego właściciel oznajmił policjantom, że pies od kilku miesięcy pilnuje w tych warunkach upraw, ale obiecał o niego zadbać.
Na sąsiednim polu policjanci dostrzegli drugiego przywiązanego psa. Także pilnował pola. Właściciel nie widział w tym nic złego, więc jego pies trafił do schroniska. O losie obu mężczyzn zadecyduje teraz sąd i prokurator. Inspektorzy Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals" ocenili, że zwierzęta były przetrzymywane w warunkach zagrażających ich życiu.
W Tarnowskich Górach i Zabrzu psy się kocha
Marzena Gładysz ma suczkę Lotę. Jest trzymana w sporej klatce, żeby nie uciekła, bo przy domu jest dziurawy płot. Zimą, gdy jest duży mróz, Lota śpi w sieni domu.
- Nie słyszałam o nowym prawie dotyczącym psów, ale prawo trzeba zaostrzyć. Jak się ma psa, to trzeba o niego dbać - mówi.
W bardzo dobrych warunkach żyje w Zabrzu 7-letnia suka Sara. Jej właścicielką jest Wiesława Bujas.
- Nasz ogród jest przystosowany dla psa. Sara to członek naszej rodziny - tłumaczy kobieta, choć czasami, gdy w pobliżu są dzieci, Sara musi zostać uwiązana. - Znam przypadki, gdy pies całe życie spędza na łańcuchu. Widziałam nawet, gdy suka oszczeniła się przywiązana do budy. To nie tylko obrzydliwe, ale i nieludzkie - mówi pani Wiesława.
Danuta Marońska-Strózik z Tarnowskich Gór ma psa Castro i sporo wie o nowelizacji ustawy.
- Popieram ją. Nie wolno trzymać na łańcuchu psów, bo to są żywe istoty, a my jesteśmy ich przyjaciółmi. Koniec i kropka - mówi kobieta.
KK, WiK, ZEM, Jut, BP
Grożą mu dwa lata za zabicie psa
Wczoraj pisaliśmy o 6-letnim kundelku inwalidzie - Reksiu, którego zabił pijany mężczyzna w Marklowicach. Podczas przesłuchania w komendzie policji przyznał się do winy.
Bezczelnie stwierdził, że zabił psa, bo szczekał. - I to mnie zdenerwowało - mówił w wodzisławskiej komendzie.
Policjanci postawili mu zarzut zabicia zwierzaka ze szczególnym okrucieństwem. Do tej tragedii doszło przy ulicy Goplany we wtorek o godz. 19. Pijany 44-latek, nie wiedzieć czemu rzucił się na kundla sąsiadów. Był kompletnie pijany. Trzykrotnie rzucił psem o asfalt, a potem jeszcze kopnął.
Reksio nie miał szans na przeżycie.
- Długo skomlał, nim uszło z niego życie - opowiadają nam świadkowie.
Właścicielem pieska jest pan Zbigniew. Gdy doszło do tragedii, był akurat w polu. Nie zdążył zareagować. - To był taki domowy kundelek, przyjazny, na nikogo nie szczekał. Już był pokrzywdzony przez los, nie miał przedniej łapy, a jeszcze trafił na zwyrodnialca - mówił właściciel. JACK
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?