Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psycho Fans: Bezczelnie fałszuje się i manipuluje wpisami w kartotekach. Marcin L. nie doczekał się operacji kręgosłupa

Patryk Osadnik
Patryk Osadnik
Proces Psycho Fans toczy się od września 2019 roku. Niektórzy oskarżenie w aresztach spędzili już trzy lataZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Proces Psycho Fans toczy się od września 2019 roku. Niektórzy oskarżenie w aresztach spędzili już trzy lataZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Patryk Osadnik
Marcin L. w październiku 2020 roku miał przejść poważną operację kręgosłupa. Do tej nie doszło, ponieważ oskarżony w procesie Psycho Fans nie wyszedł na czas z aresztu. Jak twierdzi jego rodzina, brakowało właściwej opieki medycznej i odmawiano mu koniecznych badań. - Bezczelnie fałszuje się i manipuluje wpisami w kartotekach - pisze Marcin L. do Sądu Okręgowego w Katowicach.

Marcin L. wyszedł z aresztu, ale na operację kręgosłupa nie zdążył

Marcin L. (ps. Lelon) o zwolnienie z aresztu prosił m.in. ze względu na zły stan zdrowia. W 2012 roku przeszedł poważną operację usunięcia przepukliny z kręgosłupa. Ta później pojawiła się w innych miejscach, więc przez długi czas musiał poddawać się żmudnej rehabilitacji.

- W 2017 doznał upadku ze schodów, jego stan się pogorszył i został skierowany na ponowną operację przez trzech neurochirurgów, w tym przez lekarza, który operował go kilka lat wcześniej. Czekał w kolejce, wciąż chodził na rehabilitacje, aż nagle aresztowano go w maju 2018 roku - opowiada nam rodzina Marcina L.

Jak twierdzi, lekarz w areszcie śledczym nie dopatrzył się u niego potrzeby przeprowadzenia żadnego zabiegu, choć osadzony wielokrotnie zgłaszał problemy ze zdrowiem, a kilku innych ekspertów kierowało go na stół operacyjny.

- Sąd zwrócił się do dyrektora Zakładu Karnego w Gliwicach o pilną konsultację neurochirurgiczną, a w odpowiedzi dostał informację, że taka została przeprowadzona w 2018 roku i nie było żadnych bezwzględnych wskazań do operacji. W tym samym czasie w kartotece pojawił się wpis, że pacjent takiej konsultacji nie wymaga i nie skarży się na zły stan zdrowia, choć nikt go nie badał! - dodaje rodzina.

Rodzina mówi wprost, potwierdza to również Marcin L. w piśmie skierowanym do Sądu Okręgowego w Katowicach, że chodzi o fałszowanie dokumentów.

- Bezczelnie fałszuje się i manipuluje wpisami w kartotekach zdrowia, ponieważ w dniu 22 września pytałem wychowawcę, czy coś wiadomo w mojej sprawie i on po wykonaniu telefonu do ambulatorium przekazał mi, że żadna decyzja nie została jeszcze podjęta, a jednak jakimś cudem w karcie leczenia pojawił się wpis, o którym wspominałem, z dnia 17 września - pisze L.

Operację z Narodowego Funduszu Zdrowia wyznaczono na październik 2020 roku. Miały ją poprzedzić konkretne badania, na co również trzeba było czasu. Zabrakło. Marcin L. decyzję o wyjściu na wolność usłyszał w czwartek, 22 października. Termin operacji przepadł.

W środę, 28 października, wysłaliśmy prośbę o komentarz do ZK w Gliwicach. Do momentu publikacji tekstu w niedzielę, 1 listopada, nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Ponownie zwróciliśmy się do ZK z prośbą o wyjaśnienia.

„On nie jest z ekipy Psycho Fansów”. Mimo to ma zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej

Marcin L. składając wyjaśnienia przed Sądem Okręgowym w Katowicach nie przyznał się do żadnego ze stawianych mu zarzutów.

- Uważam, że jestem oskarżony tutaj tylko z pomówienia bez dowodów. Odnosząc się do zarzutu mojego rzekomego udziału w grupie przestępczej przytoczę tylko kilka wypowiedzi współoskarżonych, cytuję: „On przestał się udzielać i jeździć na mecze, nie kojarzę go z żadnych awantur”, „On nie jest z ekipy Psycho Fansów” czy „Osoba, której ja nie uważam za członków ekipy, a to z tego powodu, że nie uczestniczyła w ustawkach, to Lelon” - mówił oskarżony.

Jak podkreślał, do 2012 roku był aktywnym kibicem Ruchu Chorzów. Regularnie chodził na mecze domowe i wyjazdowe, interesował się tym, co związane z klubem, ale wtedy pogorszył się stan jego zdrowia.

- Tamten rok był pewnego rodzaju zwrotnym w moim życiu otwierającym oczy na wiele rzeczy dlatego właśnie postanowiłem poświęcić się tylko pracy rodzinie i ich potrzebom. Nie robię z siebie męczennika ponieważ wiem, że jestem człowiekiem i nie jestem święty, ale na pewno nie popełniłem żadnego z zarzucanych mi czynów - zeznał.

Zarzuty Marcinowi L. postawiono na podstawie zeznań tzw. małych świadków koronnych. Przede wszystkim Łukasza B. (ps. Baluś). Oskarżony uważa, że to pomówienia oraz zemsta za to, że przestał chodzić na mecze i udzielać się w środowisku kibiców.

Marcin L.: „Czy mogłem brać udział w bójce po odcięciu dwóch palców?”

Zdaniem prokuratury Lelon w 2010 roku brał udział w pobiciu kibiców GKS-u Katowice na sali gimnastycznej szkoły w Mysłowicach.

Musisz to wiedzieć

Ten broni się, że dwa miesiące wcześniej doznał poważnego wypadku. Podczas pracy w kopalni Wujek maszyna ucięła i przemieliła mu kciuk oraz palec wskazujący prawej dłoni. Ten pierwszy udało się uratować. Drugi amputowano. Leczenie trwało rok.

- Opatrunek codziennie musiała zmieniać mi pielęgniarka i obmywać ranę, by nie wdało się zakażenie. Każde dotknięcie wiązało się ze wzmocnieniem i tak straszliwego bólu, towarzyszącego mi każdego dnia - opisywał Marcin L. i pytał, czy w takim stanie mógłbym brać udział w bójce.

Dodawał również, że według zeznań współoskarżonych w tym zdarzeniu brała udział tylko „gruba” ekipa, czyli starzy, doświadczeni chuligani. On do nich nie należał.

Zamiast demolować stadion GieKSy miał pomagać choremu ojcu

Trzeci i ostatni zarzut, który postawiono Marcinowi L., to kradzież flag GKS-u Katowice w 2017 roku. Wtedy Psycho Fans wpadli na stadion miejscowego klubu, zdemolowali wnętrze, a z magazynu, który zajmowali kibice, wynieśli dziesiątki żółto-zielono-czarnych flag.

Według zeznań tzw. małych świadków koronnych Lelon miał być wtedy na „obcince”, czyli zwiadach, gdzie obserwował, co dzieje się na obiekcie przy ul. Bukowej i wokół niego. Oskarżony uważa, że to jedynie domysły i pomówienia.

- Nie brałem udziału w kradzieży jakichkolwiek flag, od dawna nie byłem aktywnym kibicem, a całą swoją siłę i uwagę kierowałem na dzieci, rodzinę i schorowanego ojca. A w dniu zdarzenia w godzinach wieczornych jak co tydzień w czwartki byłem w swoim rodzinnym domu, w którym się wychowałem - mówił Marcin L.

Jego ojciec jest chory psychicznie i posiada umiarkowany stopień niepełnosprawności. Ma za sobą kilka prób samobójczych. Syn przyjeżdżał do rodzinnego domu, aby mu pomóc.

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera