Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Punkt widzenia. Felieton Sebastiana Reńcy dla "Dziennika Zachodniego"

Sebastian Reńca
Różne narody różnie postrzegają historię. Rosjanin, Ukrainiec, Białorusin pytany, kiedy rozpoczęła się II wojna światowa, odpowie, że w czerwcu 1941 r. Amerykanin poda grudzień  1941 r. Chińczyk pokręci przecząco głową i powie, że rok 1937, a Francuz uśmieje się mówiąc, że to 1940 r. Polak nie zgodzi się ze wszystkimi, wszak wojna miała swój początek 1 września 1939 r.

Podobnie jest z zakończeniem II wojny światowej. Za naszą wschodnią granicą lub w Izraelu, będzie to 9 maja 1945 r. Kraje będące w zachodniej koalicji antyniemieckiej uznają dzień 8 maja za zakończenie wojny. Amerykanie powiedzą o kapitulacji Japonii we wrześniu 1945 r. W Polsce żadna z tych dat nie jest oczywista, gdyż jeden totalitaryzm – brunatny został zamieniony na – czerwony. To była tylko roszada. Socjalizm narodowy zastąpił socjalizm „demokratyczny” przyniesiony na bagnetach Armii Czerwonej, którą wsparli miejscowi degeneraci w postaciach Bieruta, Gomułki, Różańskiego, Jaruzelskiego, Kiszczaka, Ziętka, Gierka, Jaroszewicza… Każdy z nich wygłaszał wiernopoddańcze frazy pełne uwielbienia dla Związku Sowieckiego, Stalina, Lenina, Breżniewa, Dzierżyńskiego… Dla nich wszystkich władza sowiecka przyniosła wolność, posady i apanaże.  

Ja wiem, że spojrzenie na Armię Czerwoną jest różne. Dla więźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz Birkenau krasnoarmiejscy przynieśli wolność i życie, tak samo było w przypadku ukrywającego się u sąsiadów polskiego Żyda, który w końcu mógł wyjść na ulicę z piwnicy czy strychu.  Jednak dla mieszkańca Gliwic żołnierze Armii Czerwonej przynieśli hekatombę. „W mieście zapanował terror. Pierwszymi jego ofiarami stali się mieszkańcy Szobiszowic, Żernik i Zatorza, a potem kolejnych dzielnic. Jak zawsze wtedy, gdy stosuje się zasadę odpowiedzialności zbiorowej, represje dotknęły przede wszystkim Bogu ducha winnych ludzi – głównie kobiety, starców i dzieci – tylko dlatego, że byli Niemcami bądź za takich uważali ich sowieccy żołnierze. Zabijano zarówno młodszych mężczyzn, których podejrzewano, że mogą być zdolni do noszenia broni, jak i tych starszych, którzy na pewno nie stanowili już potencjalnego zagrożenia dla zwycięzców. Kobiety brutalnie gwałcono. Te, które próbowały opierać się oprawcom, zabijano” (Bogusław Tracz).  

Co sowiecka armia przyniosła dziesiątkom tysięcy deportowanych ze Śląska do łagrów rozsianych w Związku Sowieckim?

Niewolniczą pracę. Historyk Dariusz Węgrzyn przez dziesięć lat zbierał nazwiska deportowanych ze Śląska. Efektem jego benedyktyńskiej pracy jest trzytomowe dzieło z nazwiskami ponad 46 tysięcy deportowanych. „Po wielu z nich ślad zaginął. W wielu przypadkach rodziny do dzisiaj nie mają informacji, co się z tymi ludźmi stało. Kiedy i gdzie ta osoba zmarła, tego wiele rodzin nie wie” (Dariusz Węgrzyn). 

Dla tysięcy tych w NSZ, NZW, WiN i innych formacji niepodległościowych, wojna nie skończyła się w maju 1945 r. Oni wciąż walczyli o wolną Polskę. Mieli przeciwko sobie UB, KBW i wojsko, formacje wspierane przez Sowietów, dlatego między bajki można włożyć twierdzenie, że to była wojna domowa. Była to przede wszystkim nierówna walka z przeciwnikiem, który z miesiąca na miesiąc był coraz silniejszy. Ówczesna władza skazała ich na zagładę, nie tylko fizyczną. Po pierwsze, skazywały ich „niezawisłe” sądy; po drugie, byli również eksterminowani bez wyroków. Ich trupy grzebano na śmietnikach, by w ten sposób zabić również pamięć o nich.  

Za to pomniki wdzięczności stawiano funkcjonariuszom UB i Sowietom (np. Xawery Dunikowski). Pisano o nich wiersze (np. Tadeusz Urgacz). Drukowano o nich prace historyczne (np. Jan Kantyka). Kręcono o nich filmy… „Idee reprezentowane przez partyzantkę niepodległościową najzacieklej i najkonsekwentniej zwalczali trzej reżyserzy: Kutz, Kuźmiński i Rybkowski… (Mariusz Solecki). Film „Znikąd donikąd” Kazimierza Kutza jest z 1975 r., muzykę do niego skomponował inny artysta związany z Katowicami – Wojciech Kilar, a wystąpili tak świetni aktorzy jak choćby Jerzy Trela, Olgierd Łukaszewicz, Jerzy Zelnik czy Leonard Pietraszak.  

Czy w połowie lat 70. trzeba było tworzyć taki obraz, który według wielu recenzentów i widzów był obrzydliwy?  

„Co więc właściwie Kutz chciał pokazać? (…) Włazić w d… władzy socjalistycznej reżyser już nie musiał. To nie były czasy rządów Bieruta ani początek kariery, kiedy bez podlizywania niewiele się dało zrobić. »Demitologizować« Armii Krajowej nie było wtedy potrzeby, bo nie było żadnego mitu, oficjalna wersja władzy była znana powszechnie, nieoficjalna – nie wymagała korekty, całą demitologizację załatwiono o dekadę wcześniej. Pokazać AK jako bandę złych ludzi? Nie, obraz jest zbyt niejednoznaczny. Pokazać ich niejednoznacznie? Też nie, wątki oskarżycielskie i propagandowe są zbyt nachalne i nazywając rzecz po imieniu – prostacko prokomunistyczne” (Sławomir Płatek). 

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera