Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radwańska opuszcza Londyn uśmiechnięta. "A nuż nas wepchną do repasaży"

Przemysław Franczak
fot. archiwum Polskapresse
Dziewięć meczów, siedem porażek - taki jest bilans polskich tenisistów na olimpijskim turnieju. I już się nie zmieni. Wczoraj w I rundzie miksta odpadli Agnieszka Radwańska i Marcin Matkowski. Przegrali z australijską parą Samanta Stosur/Lleyton Hewitt 3:6, 3:6. Czego było najwięcej po ostatnim występie Polaków na igrzyskach? Żartów.

- To był mecz ostatniej szansy, ale tego o honor już nie będzie - śmiał się Matkowski.
- Szybko przyszło, szybko poszło - wtórowała mu uśmiechnięta Radwańska.
- A może jest jeszcze repasaż? - kontynuował żart Marcin.
- Może, trzeba koniecznie zapytać. A nuż gdzieś nas wepchną - podchwytywała Agnieszka.
Ich zachowanie ostro kontrastowało nie tylko z wynikiem zakończonego przed chwilą meczu, ale w ogóle z rezultatami Polaków z ostatnich pięciu dni.

Klapa, katastrofa, dramat. Różnych tego typu określeń można używać opisując występ biało-czerwonych na przystrojonych w olimpijskie barwy wimbledońskich kortach, bo wszystkie dobrze pasują. Miały być medale, no, przynajmniej jeden - Agnieszki, stanęło na dwóch awansach do II rundy: Urszuli Radwańskiej i siostrzanego debla. Dla większości naszych reprezentantów udział w igrzyskach skończył się w pierwszym dniu zmagań.

Mikst, najbardziej nieprzewidywalna z tenisowych konkurencji, w której grają najczęściej sklecone naprędce pary, mógł nieco zmienić spojrzenie na dorobek Polaków. Droga do medali jest tu wyjątkowo krótka, bo już dwa zwycięstwa dają miejsce w półfinale. O medalu marzyliśmy jednak przez chwilę. Hewitt (mistrz Wimbledonu z 2002 roku) i Stosur (mistrzyni US Open 2011), odprawili Polaków z kwitkiem w 59 minut.

- Byli lepsi. Inaczej to sobie wyobrażaliśmy, ale życie toczy się dalej -mówił Matkowski. - Ja na pewno zagrałem słabiej niż powinienem. Jak człowiek chce zrobić za dużo, to czasem wychodzi źle. Agnieszka grała bardzo dobrze, a jedyne, co źle zrobiła, to źle wybrała partnera - składał samokrytykę. Z uśmiechem.

Bo też żadne z nich nie smuciło się porażką, czy też porażkami. A przecież Agnieszka z czterech rozegranych w Londynie meczów przegrała trzy. W cztery dni. Wczoraj sprawiała wrażenie osoby, która albo cieszy się, że ten koszmar się już skończył, albo takiej, która nie przykłada do złej passy większej wagi. Kiedy razem z Matkowskim udzielali wywiadu dziennikarzowi Polskiego Radia, Agnieszka dostała ataku śmiechu. Kiedy w niedzielę przegrała w I rundzie singla z Julią Georges, usta trzymała mocno zaciśnięte jeszcze cztery godziny po meczu. - Teraz śmiałam się z Marcina, po prostu powiedział coś zabawnego - tłumaczyła. - A porażki? Taki jest sport. Przegram w życiu jeszcze niejeden mecz. Każdy liczył na więcej, ale czasu nie cofnę.

- Humory dopisują chyba dlatego, że te igrzyska już się dla nas skończyły. Sportowo zupełnie inaczej to sobie wyobrażaliśmy - wszedł jej w słowo partner z miksta.

Inna sprawa, że Radwańska nie musi mieć do siebie pretensji o występ we wczorajszym spotkaniu. Kilka razy wdawała się w twarde wymiany z Hewittem i nie pękała przy jego potężnych forhendach. Zdobyła w ten sposób nawet parę punktów. Polscy dziennikarze żartowali nawet, że powinna przepisać się do rywalizacji mężczyzn.

- Dziękuję, chyba nie skorzystam. Tu wszystko dzieje się szybciej. Kilka razy wydawało mi się, że zagrałam wygrywającą piłkę, a po chwili wracała na moją stronę kortu - opowiadała. - U nich oboje świetnie sobie radzili, Samanta serwowała chyba nawet lepiej od Lleytona. To był dopiero mój trzeci mikst w życiu i na początku byłam trochę zdezorientowana, ale myślę, że i tak było nieźle.
Teraz Agnieszka będzie mogła zmienić w czyn wypowiedziane przed igrzyskami słowa, że tenisiści mają lepiej niż inni sportowcy, bo nawet jak im nie pójdzie na igrzyskach, to mogą odkuć się później w innym turnieju. Za ponad trzy tygodnie rusza w Nowym Jorku US Open.

- Karuzela tenisowa kręci się cały czas, prosto stąd lecę to Toronto. Może nawet w czwartek, jeśli tylko uda się przebukować bilet. A jak się nie uda, to pójdę zobaczyć na żywo mecz naszych siatkarzy, bo wcześniej nie miałam czasu - zapowiedziała.

Czy polscy sportowcy na igrzyskach w Londynie mają powody do radości? Jak oceniasz ich postawę nie tylko na sportowych arenach, ale i po zakończeniu zawodów? Czekamy na Twoją opinię! Napisz komentarz na forum pod artykułem. Podyskutuj! Do Twojej dyspozycji jest też profil "Gazety Krakowskiej" na Facebooku.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj za darmo

Dyrektor MORD-u chce ograniczyć ruch "elek" Przeczytaj!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Kibicuj Biało-czerwonym na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Radwańska opuszcza Londyn uśmiechnięta. "A nuż nas wepchną do repasaży" - Gazeta Krakowska