Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Kocik, harcerz z Chorzowa, przeżył własne rozstrzelanie w 1939 roku. Pierwsze dni wojny w oczach wyjątkowego świadka

Grażyna Kuźnik
Obrońcy polskiego Ślaska prowadzeni na miejsce egzekucji ulica 3 Maja w Katowicach, 4 września 1939. W jednej z innych grup skazanych był Rafał Kocik
Obrońcy polskiego Ślaska prowadzeni na miejsce egzekucji ulica 3 Maja w Katowicach, 4 września 1939. W jednej z innych grup skazanych był Rafał Kocik arc
O harcerzach broniących Katowic po wybuchu II wojny światowej narosło wiele mitów. Mieli pochodzić z innych regionów Polski, o ile, jak drwią niektórzy polemiści, w ogóle byli. Ale Rafał Kocik mieszkał i pozostał w Chorzowie. Jedyny z harcerzy we wrześniu 1939 roku przeżył rozstrzeliwanie ludności w centrum Katowic, na ulicy Zamkowej. Znamy jego dalsze losy.

Do końca życia nie pozbył się wspomnień swojej egzekucji, jak też obozu w Auschwitz. Myślę, że cierpiał na stres pourazowy, chociaż wtedy tak tego nie nazywaliśmy. Nie wiedzieliśmy, jak mu pomóc - przyznaje Marek Wróbel, siostrzeniec Rafała Kocika, też chorzowianin.

Czasem Rafał zamykał się w sobie, stawał się drażliwy, wracała do niego przeszłość. Świat szedł naprzód, zapominał, a on myślami wciąż był na Zamkowej, obok harcerzy i ludzi zgarniętych z katowickich ulic na początku września 1939 roku. Niemieckie bojówki rozstrzelały ich 4 września. Zastanawiał się, dlaczego właśnie on ocalał? Bliscy mówili wtedy, że Rafał jest trudny.

- Egzekucja na Zamkowej zabiła w nim radość, młodość. Miał wtedy 19 lat, wchodził dopiero w życie, a musiał stanąć pod murem, spojrzeć w oczy śmierci. Przeżył, ale nie mógł znaleźć spokoju - dodaje siostrzeniec. - Dopiero po kilkudziesięciu latach wyszedł z depresji, smutku.

W 1967 roku Rafał Kocik składa zeznania przed prokuratorem Zygmuntem Brzyckim z Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Katowicach. Wcześniej nie było politycznego klimatu, żeby doceniać rolę przedwojennych harcerzy. Relacja Kocika znajduje się w publikacji źródłowych dokumentów „Katowice we wrześniu 1939” (IPN Oddział Katowice).

Gdy na podwórzu na Zamkowej zamknięto bramę

W sierpniu przed wybuchem wojny Rafał Kocik jest na obozie harcerskim w Jeleśni. Ale wojna blisko, harcerze wracają wcześniej do domów. Rafał - do chorzowskiej dzielnicy Klimzowiec.

- Mój dziadek Władysław Kocik przyjechał na Śląsk ze Środy Wielkopolskiej za lepszą pracą, babcia Stefania była guwernantką. Swoje dzieci, moją mamę Helenę i wujka Rafała, wychowali bardzo patriotycznie - mówi Marek Wróbel.

Pod koniec sierpnia Rafał w mundurze harcerskim idzie do Katowic do Komendy Chorągwi przy ul. Francuskiej po rozkazy. Stamtąd rusza do parku Kościuszki, gdzie bierze udział w ćwiczeniach sanitarnych. Informacji o ruchach wojsk jest mało, ale 3 września ktoś z polskiego wojska prosi, żeby harcerze wyszli z parku do centrum Katowic. Zbiórka przy teatrze na rynku. Na ulicach miasta Rafał widzi martwe konie, porozbijane dwukołowe biedki wojskowe, trupy cywilów i żołnierzy. Klęska. Zatrzymuje go jakiś chorąży, pyta, czy chce uchodzić z wojskiem, czy zostać. Kocik zostaje.

W ciągu kilku dni jakby przeżył całe życie, dowiedział się wszystkiego o ludziach. Spotka złych i dobrych. Chcą zabić go Niemcy, a inni Niemcy będą go ratować. Stanie się bezcennym świadkiem pierwszych dni września 1939 roku na Górnym Śląsku.

Patroluje odcinek od ulicy Gliwickiej do Załęskiej Hałdy, szosę kochłowicką do parku Kościuszki i ulicę Kościuszki do rynku. Ale los miasta jest przesądzony. Kocik ukrywa się z rannym żołnierzem w piwnicy domu nr 3 przy placu Wolności. Jedna z lokatorek przynosi im cywilne ubrania. Wielu mieszkańców świętuje zwycięstwo Niemców, kobieta radzi, żeby Rafał zachowywał się tak jak oni. Kocik ukrywa mundurek, po latach ktoś odnajdzie w piwnicy w tej okolicy podobny, odda do muzeum. Może należał do Rafała?
Kocik wychodzi z piwnicy rankiem 4 września. Nie zmylił wrogów. Bojówki niemieckie szaleją na ulicach, grupa Hitlerjugend dopada go, bije, doprowadza do konsulatu niemieckiego. Polacy z określeniem „Heckenschützen”, czyli „strzelców zza węgła”, pędzeni przez wojsko docierają na podwórze przy ulicy Zamkowej. Tam znów czekają bojówkarze.

Rafał Kocik zeznawał: „Kiedy zamknięto za nami bramę, zrozumiałem, że nie ma wyjścia z tej sytuacji. Wówczas przesunąłem do przodu. Grupa moja liczyła 30-40 osób”. Składała się z wojskowych, powstańców i harcerzy, połowa z nich to były dziewczęta, najmłodsze liczyły około 14 lat. Zebrano osoby w różnym wieku, była staruszka i starzy mężczyźni. Wiedzieli, co ich czeka, zachowywali się godnie.

Po pierwszych strzałach Kocik rzuca się na ziemię. Opowiadał: „Inne osoby upadły na mnie i zbroczyły mnie swoją krwią. Wówczas jeszcze nie byłem ranny”. Po chwili wprowadzono drugą grupę, kolejna egzekucja. Niemcy dostrzegają, że Kocik żyje, próbują go dobić, ale uderzenie kuli osłabia harcerski krzyżyk, który Rafał ma w notesie na piersi.

Kiedy zapada cisza i noc, półprzytomny Kocik wydostaje się spod ciał, rozgląda się, leży około 100 osób. Nie ma sił, żeby przedostać się przez mur, wchodzi bramą do budynku, ukrywa się na strychu. Tam spotyka dwóch rannych mężczyzn, którzy też przeżyli egzekucję. Ale wychodzą po pomoc, po chwili Kocik słyszy krzyki, strzały, zginęli. Żołnierski patrol wbiega do budynku, nie dociera jednak na strych. Kocik ocalał po raz drugi.

Niemiecki dozorca budynku orientuje się, że jeszcze ktoś się ukrywa. Ale żona stróża staje w obronie Kocika, daje mu opatrunki, odciąga męża. Mężczyzna tylko zrzuca młodego Polaka ze schodów. Harcerz, cały we krwi, może uciec.

Ocalał, zostały ślady

Dojście do Chorzowa wydaje się niemożliwe, błąd może kosztować życie. Ale Kocik najpierw spotyka dwie dziewczyny „wzajemnie myśmy się rozpoznali”, które okazały się harcerkami, nakarmiły go i opatrzyły. Potem natknął się na patrol Freikorpsu, wzięli go jednak za swojego i wskazali punkt opatrunkowy. Spotkał też starszego Niemca, który od razu zrozumiał, kogo widzi. Ale ostrzegł, gdzie strzelają.

Rafał dociera do domu na ulicy Bogedaina 18. Zastaje tam jedynie zrozpaczoną matkę, ojciec pojechał rowerem do Katowic po ciało syna. Gdy wrócił, rzucają się sobie w ramiona, ale zaraz do mieszkania wdzierają się sąsiedzi folksdojcze.

„Zabrali mnie ze sobą i chcieli rozstrzelać w dole po wybranym piachu” - zeznawał Rafał Kocik. Wtedy biegnie na pomoc Niemka o nazwisku Friebel, wyciąga chłopaka z rąk folksdojczów, czymś tam im grozi, odchodzą. Potem kobieta postarała się o przyjęcie rannego do Szpitala Miejskiego w Chorzowie, gdzie Kocik leczył się do grudnia 1939 roku.

Wraca do domu, ale nie jest tam bezpieczny. Cała rodzina jest znana z polskości, nie ma żadnych praw. Helena i Rafał byli w harcerstwie, konspirują, o tym wszyscy wiedzą. Rafał trafia do Auschwitz.

- Wyciągnięto go stamtąd dzięki staraniom przyjaciół, ojca, kontaktom ruchu oporu - mówi Marek Wróbel. - Ale obóz zostawia ślady.

Rodzina przetrwała wojnę. Helena jest urzędniczką, Rafał Kocik piastuje różne kierownicze stanowiska, był dyrektorem zakładów w Blachowni, prezesem spółdzielni „Czystość” w Chorzowie. Nie może i nie chce nigdzie zagrzać miejsca. Jest nerwowy.

- Często zmieniał pracę, był taki zatrzaśnięty w sobie. Rozwiódł się, miał dwie córki Wandę i Katarzynę, które wyjechały daleko za granicę i kontakt się urwał - opowiada siostrzeniec. - A dla niego Polska była najważniejsza. Kiedyś powiedziałem, że podoba mi się, jak Jimi Hendrix gra na gitarze hymn amerykański. Zbladł, zaniemówił. W końcu powiedział: „W taki sposób hymn? Za hymn się umiera.”

Rafał Kocik zmarł w 1992 roku w Sosnowcu.

- Cieszę się, że w ostatnim okresie zmiękł, znalazł ciepło, miłość, radość z życia - mówi siostrzeniec. - To było tak, jakby właśnie dla tych lat los tyle razy go ocalił.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Zobacz najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w programie TyDZień

Piknik w Parku Śląskim pod hasłem "Łączymy pokolenia"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo