Rafał Musioł: Czy Górnik Zabrze będzie grał na... Viagra Arenie? [KOMENTARZ]

W Zabrzu rozpisano konkurs na sponsora tytularnego stadionu, na którym swoje mecze rozgrywa Górnik. Zwycięzca otrzyma sporo przywilejów - w spisie wymieniono m.in. miejsca parkingowe VIP i możliwość bezpłatnego skorzystania przez cztery dni w roku z sali konferencyjnej Klubu Biznesu, za to nie wspomniano za to o jakichkolwiek miejscach na trybunach tudzież w lożach - a wysokość wadium wyznaczono na 50.000 zł.

Konkurs jak konkurs, może co najwyżej nieco dziwić fakt, że ogłoszono go dopiero po czterech latach funkcjonowania Areny Zabrze, ale w jego regulaminie znalazł się jeden i to zasadniczy punkt, który może wśród kibiców budzić pewne obawy. Mowa w nim o tym, że jedynym (w oryginale 100 procentowym) elementem oceny oferty jest cena.

Z pozoru może wydawać się to oczywiste, bo w końcu chodzi o to, by w zamian za nową nazwę otrzymać jak najwięcej pieniędzy, ale nie trzeba zbyt bujnej wyobraźni, by dojść do wniosku, że punkt ten może stanowić pułapkę. Wyobraźcie sobie przypadek, w którym najwyższą ofertę składa stowarzyszenie kibiców innego klubu i wprowadza jego logo do wszystkich przestrzeni? Albo najhojniejsza okaże się firma, która niekoniecznie będzie współbrzmiała z obiektem całkiem poważnie, nawet jeśli będzie prezentowała rzeczywiście duży kapitał. Czy np. Cinkciarz Arena albo - chociaż to byt wirtualny, ale z olbrzymim potencjałem do zorganizowania odpowiedniej zrzutki wśród swoich wielbicieli - Zakład Pogrzebowy Bytom Arena byłby dla fanów czternastokrotnych mistrzów Polski do przełknięcia?

A gdyby na taki ruch marketingowy zdecydował się na przykład producent słynnych niebieskich tabletek dla mężczyzn? Oczywiście, że PiaRowcy zawsze będą mogli argumentować, że Viagra Arena odzwierciedla potencjał tego stadionu i obecnych na nim kibiców, ale chyba jednak ryzyko związane ze stuprocentowym uzależnieniem wyboru od zaoferowanej ceny rzeczywiście istnieje.

Quod erat demonstrandum.