Żaden inny klub PKO Ekstraklasy w nadchodzącym sezonie nie znajdzie się pod taką lupą jak Górnik Zabrze. To właśnie w nim przeprowadzono bowiem eksperyment, który w skali odwagi, a może nawet szaleństwa, nie ma sobie równych. Jana Urbana, trenera z wielkim nazwiskiem i piłkarską legendę, po sezonie, który trudno było zaliczyć do nieudanych, zamieniono na Bartoscha Gaula, szkoleniowca bez doświadczenia w dużej piłce.
Z ryzyka zdają sobie sprawę w samym Górniku. Nie przez przypadek prezes Arkadiusz Szymanek apeluje do kibiców o cierpliwość i wyrozumiałość. Ma przecież świadomość, że sposób zwolnienia Urbana (autorstwa właściciela klubu, a firmowany przez dwójkę pozostałych członków zarządu) stał się pożywką, na której hejt - w przypadku porażek na początku rozgrywek - zakiełkuje wyjątkowo szybko. I że to właśnie szef klubu znajdzie się na szczycie tej fali, o ile oczywiście jego misja zostanie przedłużona, co w obecnej chwili wcale nie jest pewne. Wybór Gaula nie jest jednak bynajmniej nieprzemyślany. Trener mający największe doświadczenie w pracy z piłkarzami młodymi i na dorobku, ma firmować strategię, na którą nie godził się Urban, czyli budowę kadry w sposób, z którego maksimum wycisnął Marcin Brosz. Nikt nie ma wątpliwości, że kluczowy będzie początek sezonu. To wtedy Gaul albo kupi trochę niezbędnego czasu, albo od razu stanie nad przepaścią. Tyle, że nowy szkoleniowiec ma mimo wszystko pewien komfort. Przejął przecież drużynę w przebudowie, bez stoperów i bramkarza. Ewentualna nieudana misja w Ekstraklasie będzie miała w tle solidne alibi, za to sukces może mu zbudować szeroką bramę do kolejnego kroku, już za zachodnią granicą. Układ trochę win-win.
O najwyższą stawkę gra głównie właściciel Górnika, czyli miasto, uosobione przez prezydent Małgorzatę Mańkę-Szulik. Dlatego na szali lądują także pomysły kategorii ciężkiej, w postaci zaakceptowanych właśnie przez radnych przesuniętych z innych zadań środków mających stanowić zabezpieczenie spłaty kredytu na budowę czwartej trybuny. W dużej części miasta zawrzało, zwłaszcza, że nie oznacza to natychmiastowego rozpoczęcia prac. Jak zwykle chodzi więc głównie o wymiar propagandowy i przedwyborczy. Cała ta historia coraz wyraźniej kojarzy się z monologiem z filmu „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” Stanisława Barei w wykonaniu szefa warsztatu (Kazimierz Kaczor). „Samochód tego pana przywieziono dzisiaj rano, osiem godzin temu. Czyli że dla niego jeden dzień czekania dłużej to jest trzysta procent więcej czasu. A dla pana, skoro pan czekasz 37 dni, to jeden dzień więcej to będzie... No kochany, no jakby nie liczyć... jeden dzień to jest niecałe 3, dokładnie 2 koma 702. No to na stratę 2 koma 7 no, to jeszcze możemy sobie pozwolić...”
I taka właśnie strategia najwyraźniej obowiązuje w Górniku, i to nie tylko pod względem stadionowym, ale i sportowym.
Nie przeocz
- Te miejsca w Beskidach musisz zobaczyć. Tam jest naprawdę magicznie
- Piotr Żyła w Mikołowie oblegany przez kibiców. Nic dziwnego, wszyscy go kochają!
- Nowy sklep Górnika Zabrze. Każdy kibic musi tam zajrzeć. Co można kupić?
- Tysiące kibiców oglądało zawody o żużlowe mistrzostwo Europy SEC w Rybniku ZDJĘCIA
Musisz to wiedzieć
- Polskie Malediwy robią wrażenie. Turkusowe jezioro kusi także jesienią
- Są tu kibice Górnika Zabrze? Musicie zobaczyć zakamarki Areny Zabrze. Zapraszamy...
- Muzeum Górskie w Szczyrku już otwarte! Zobaczcie ZDJĘCIA nowej atrakcji w Beskidach
- Dzień Dziennikarza Sportowego: Te cytaty przeszły do historii ZDJĘCIA
Bądź na bieżąco i obserwuj
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?