Postawienie na Jerzego Brzęczka przez Zbigniewa Bońka było hazardem (w końcu prezes PZPN bywał twarzą bukmacherskich reklam), ze zminimalizowanym stopniem ryzyka. System wymyślony przez europejską federację opiera się bowiem na założeniu, że brak awansu do EURO 2020 graniczyłby właściwie z antycudem, a w przypadku takiego składu grupy, do jakiej trafiła Polska, byłby po prostu największą w dziejach kompromitacją, chociaż poprzeczka w tej kategorii wisi przecież niebotycznie wysoko.
Tym niemniej prezes PZPN postawił na wyjątkowo niepewnego kandydata, który nie osiągnął do tej pory jakichkolwiek trenerskich sukcesów. Był zwolniony z Rakowa Częstochowa, zanim ten klub chociażby otarł się o obecną pozycję, nie dał rady w Lechii Gdańsk, uciekł - wysyłając z szatni esemesa do prezesa klubu - z GKS Katowice, a w Wiśle Płock przegrał wyścig o europejskie puchary z debiutującymi w Ekstraklasie dzieciakami prowadzonymi przez Marcina Brosza.
Nie przegapcie
- Ruch Chorzów: Tak zmieniały się koszulki Niebieskich ZDJĘCIA. Ruch zaprezentował wyjazdową koszulkę. Jak stroje wyglądały wcześniej?
- Manifestacja kibiców Ruchu Chorzów w sprawie nowego stadionu
- Tragedia w Mikołowie. Jedną z ofiar jest 21-letni piłkarz
- Runmageddon Silesia ZDJĘCIA Na hałdzie w Knurowie rywalizowano w formułach Classic i Kids
- Tyski Półmaraton ZDJĘCIA WYNIKI
- Kolarz Bjorg Lambrecht zginął. Są wyniki sekcji zwłok
Z takim dorobkiem Brzęczek został wsadzony na najwyższego możliwego trenerskiego konia i wepchnięty do szatni, gdzie znajdowały się charyzmatyczne gwiazdy pokroju Roberta Lewandowskiego, Kamila Glika, Grzegorza Krychowiaka czy Wojciecha Szczęsnego. W dodatku wszedł do niej ze współpracownikiem, którego wybór wywołał słuszną, a obecnie niesłusznie zapomnianą nieco burzę - skazanym za istotny udział w aferze korupcyjnej trenerem bramkarzy Andrzejem W.
Od tego czasu minął rok. Dwanaście miesięcy, które zostały oparte przede wszystkim na szczęściu i filozofii, jaką selekcjoner przekazał Krystianowi Bielikowi, wpuszczając go na boisko w Lublanie, czyli w prostym haśle „Próbuj”. Efekty punktowe były - co wynikało głównie z klasy przeciwników, niebędących w stanie zrównoważyć naturalnego talentu liderów Biało-Czerwonych - więc na styl gry przymykano oczy, jak to bywa w przypadku błogostanu. Ale oto nadszedł wrzesień i drzemka została brutalnie przerwana. Słowenia i Austria obnażyły znienacka wszystkie słabości nie tyle zespołu, co jego trenera właśnie. W obu przypadkach koledzy po fachu ograli Brzęczka niemiłosiernie, chociaż Austriacy nie przełożyli tego na boiskowy wynik. Dawno jednak nic polskiego kibica nie zabolało tak bardzo, jak widok przeciętnych gości grających na Stadionie Narodowym z polską reprezentacją w „dziada” przed ich polem karnym.
- Jeżeli wstanie pewnego dnia i coś mu przeskoczy w głowie, to będziemy mieli zawodnika, którego będą nam zazdrościć wszyscy na świecie - powiedział Brzęczek o Piotrze Zielińskim.
No cóż, pozostaje mieć nadzieję, że to samo spotka samego selekcjonera, zanim trafi na naprawdę markowych rywali.
Zobaczcie koniecznie
- Kibole poturbowali prokuratora z Częstochowy
- GKS Tychy - Adler Mannheim 2:3 ZDJĘCIA KIBICÓW Wspaniała oprawa meczu Hokejowej Ligi Mistrzów
- Kibice na meczu Włókniarz - Unia Leszno ZOBACZ ZDJĘCIA
- Chorzowska Dycha FOTO Pierwszy taki bieg po ulicach Chorzowa
- „Rapsodia Śląska” na Stadionie Śląskim NOWE ZDJĘCIA
- Międzynarodowy Bieg Uliczny w Jaworznie ZDJĘCIA
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?