Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Musioł: Zbigniew Boniek znokautował Ekstraklasę [KOMENTARZ]

Rafał Musioł
Rafał Musioł
- Spółka Ekstraklasa przypomina Marcina Najmana, obrywającego w każdym starciu. Tyle, że trafiła nie na amatora, a na zawodowego boksera wagi ciężkiej - pisze Rafał Musioł, zastępca szefa działu sportowego Dziennika Zachodniego.

Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej pokonał Ekstraklasę przez KO. W kolejnych rundach najpierw doprowadził rywala do stanu zamroczenia, a potem dokończył dzieła.

Spółka Ekstraklasa poniosła tę klęskę na własne życzenie. Przy pierwszym zwarciu oberwała, bo popełniła kardynalny błąd - to przecież w jej siedzibie narodził się pomysł, by z ligi spadały trzy zespoły, co nie spodobało się klubom i otworzyło związkowi drogę do dokonania rewolucji w kształcie rozgrywek. A wtedy Bońka nic już nie mogło zatrzymać: ani pseudo-(bo opłacone przez zleceniodawców) ekspertyzy dowodzące niezbicie, że powiększenie tabeli przyniesie same straty, ani rozpaczliwe błagania, by po prostu przywrócić dwuzespołową strefę degradacji. Szef PZPN pokiwał głową, skontrował konsultacjami z klubami i postawił na swoim. A przy okazji podbił Spółce drugie oko sensownie proponując, by w Radzie Nadzorczej zasiadali przedstawiciele wszystkich ekstraklasowców, a nie jedynie wybrana przez nich wąska delegacja.

Bądź na bieżąco i obserwuj

Dzieło zniszczenia dopełniło się dzięki epidemii koronawirusa. W tej krytycznej chwili to Boniek i prowadzony przez niego związek rzucił klubom koło ratunkowe znacznie konkretniejsze niż rządowa tarcza dla przedsiębiorców, podczas gdy S.A. kiwała jedynie głowami z frasunkiem nad katastrofalnymi perspektywami. A Boniek nie byłby sobą, gdyby nie zadał kolejnego sztycha, wypominając Ekstraklasie, że ta w momentach prosperity, czyli sprzedaży praw telewizyjnych za olbrzymie (i nieadekwatne do poziomu rozgrywek, ale to już opinia wyżej podpisanego) sumy nie zadbała o zgromadzenie środków na czarną godzinę i wszystko rozdała, umożliwiając klubom życie ponad stan.

Ta upokarzająca dla Spółki lekcja ekonomii nie była ostatnim z uderzeń. Ekstraklasa wymyśliła otóż uchwałę, by piłkarzom obniżyć pensje nawet o połowę, ale do kwoty nie mniejszej niż 10.000 zł. To ostatnie podkreślenie miało zapewne na celu populistyczne zyskanie dla tej decyzji przychylności kibiców, na których taka kwota działa na wyobraźnię, ale chodzi przede wszystkim o to, że umocowanie prawne uchwały jest wątpliwe, o czym prezes PZPN nie omieszkał powiedzieć publicznie, dodając, że istnieją legalne mechanizmy pozwalające renegocjować kontrakty w momencie nieświadczenia przez zawodników pracy i do ich wdrożenia potrzeba jedynie odwagi. Ekstraklasa tymczasem uderzyła w błagalny ton, by PZPN wsparł ją własnym autorytetem.

Doprawdy, Spółka prowadząca najważniejsze w Polsce rozgrywki przypomina coraz bardziej Marcina Najmana, obrywającego w każdym starciu. Tyle, że on bije się z amatorami, a ona trafiła na zawodowego boksera wagi ciężkiej. I została znokautowana jeszcze efektowniej niż Artur Szpilka przez Deontaya Wildera.

Bądź na bieżąco i obserwuj

Nie przegap

Zobacz koniecznie

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera