Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rajca: Z otwieraniem gastronomii przez rząd jak z maratonem, w którym na mecie ktoś mówi: "Jeszcze 30 kilometrów" Gość DZ i Radia Piekary

Marcin Zasada
Marcin Zasada
Są w kraju miasta i regiony, w których mogłaby dziś obowiązywać strefa zielona. I nie sposób zrozumieć, czym zawinił restaurator np. z Giżycka, który mógłby normalnie pracować, bo zakażeń w jego mieście jest niewiele, ale otworzyć lokalu nie może, bo np. w Warszawie zakażeń jest więcej - mówi Arkadiusz Rajca, przedsiębiorca, właściciel restauracji Zelter w Bytomiu, dzisiejszy Gość DZ i Radia Piekary.

Co czuje restaurator przed konferencją prasową ministra zdrowia lub premiera w sprawie obostrzeń epidemicznych?
Stres. Przede wszystkim: potężne, negatywne emocje, bo od tygodni czekamy na jakikolwiek ruch dotyczący naszej branży, a przy każdej kolejnej decyzji jesteśmy pomijani.

Który dziś dzień od zamknięcia gastronomii jesienią zeszłego roku?
103. lub 104. od, przypominam: 14-dniowego zamknięcia, do którego doszło w październiku.

Czego spodziewa się pan po kolejnej weryfikacji, którą rząd zaplanował na 14 lutego?
Nie nastawiamy się, że 15 lutego gastronomia zostanie otwarta i wrócą do nas klienci.

Nie przeocz

Czy rozwiązaniem jest coraz bardziej masowe otwieranie knajp, wbrew rządowym zakazom?
To indywidualne decyzje i motywacje. Mamy do czynienia z ludzkimi dramatami, losami wielu rodzin, które trzeba przecież wykarmić. Doskonale rozumiem restauratorów, którzy otwierają swoje interesy, nie czekając na pozwolenie rządu. Tak samo, jak rozumiem właścicieli siłowni, którzy wrócili do pracy wczoraj. Ja widzę jeden problem związany z otwieraniem restauracji: pójście do niej powinno ludziom kojarzyć się z relaksem i dobrym spędzeniem wolnego czasu. Narażanie się na wizytę policji, legitymowanie i mandaty – to nie coś, co chcielibyśmy fundować swoim gościom.

Zobacz koniecznie

Według jednej z plotek, gastronomia miałaby wrócić do pracy dopiero w maju. Co by to oznaczało dla pańskiej restauracji?
Taka plotka krążyła, została nawet zdementowana przez szefa PFR, ale po tym wszystkim my naprawdę nie wiemy, czego możemy się jeszcze spodziewać. Kolejne trzy miesiące w zamknięciu? My po każdym tygodniu zastanawiamy się, czy to ma jeszcze jakikolwiek sens. Brakuje nam już pomysłów, nawet jeśli nadal powtarzamy sobie, że nie damy się położyć i nie po to pracowaliśmy siedem lat. Ale od miesięcy bierzemy udział w maratonie, w którym już wydaje się, że meta jest za zakrętem, a na niej ktoś mówi: „Jeszcze 30 kilometrów”.

Jak działałaby gastronomia, gdyby rząd respektował swoje własne ustalenia z ubiegłego roku i – patrząc na liczbę zakażeń – ogłosił w całym kraju żółtą strefę?
Restauracje byłyby otwarte do godz. 21. Co więcej, my jesteśmy od dawna przygotowani na pracę w reżimie sanitarnym. Inna sprawa, że są w kraju miasta i regiony, w których mogłaby dziś obowiązywać strefa zielona. I nie sposób zrozumieć, czym zawinił restaurator np. z Giżycka, który mógłby normalnie pracować, bo zakażeń w jego mieście jest niewiele, ale otworzyć lokalu nie może, bo np. w Warszawie zakażeń jest więcej.

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo