Moja babcia ma 94 lata i do dziś pije warzonkę z maślanką. Dla zdrowotności - mówi Marek Ochman jeden z producentów regionalnych trunków.
Warzonka, znana na Żywiecczyźnie, jest wytwarzana na bazie spirytusu, jak wszystkie wódki regionalne. Górale pili ją na ciepło, ale z maślanką to nie wychodzi, więc babcia Ochmana pije ją na zimno i do dziś jeździ zimą na nartach.
Barbara Rosiek, etnograf w muzeum żywieckim, przypomina, że do spirytusu wlewało się rozgrzane masło. Dlatego warzonkę należało pić na ciepło, zanim masło się zetnie. Rozgrzewa sakramencko.
- Warzonkę, jak bigos, każdy kucharz robi po swojemu - dodaje Marek Ochman. - Do spirytusu mieszanego z wodą dorzuca się różne przyprawy, na przykład: jałowiec, gałkę muszkatołową, ziele angielskie, wanilię. Albo każdej przyprawy po trochu, albo jedną z nich, w zależności od smakowych upodobań. Moja żona ostatnio dorzuciła liść laurowy i też wyszła znakomita.
ZOBACZ TAKŻE:
Małe browary w woj. śląskim. Znacie? Lokalne piwo ma swój urok
Miodula potrzebuje czasu
Na ziemi cieszyńskiej tradycyjną gorzałką jest miodońka, jak mówią na nią w Wiśle, albo miodula, jak jest nazywana w Istebnej. - Spirytus z wodą miesza się pół na pół, no chyba że ktoś chce słabszą lub mocniejszą gorzałkę, wtedy zmienia te proporcje. Na babskie głowy lepsza jest lżejsza, ale musi pozostać w niej posmak tego spirytusu - wyjaśnia Małgorzata Kiereś, etnograf, góralka z Istebnej. - Następnie należy przepalić na ogniu miód (około pięciu łyżek) z odrobiną spirytusu i wszystkie składniki połączyć. Niektórzy dodają goździki. Cała sztuka polega na tym, że miodula musi poleżakować, im dłużej, tym jest lepsza w smaku. Jak się komuś spieszy, to się tym najlepszym smakiem musi potem obejść.
Kieliszek mioduli zastępował czasem lekarstwo. Miodońką do dziś wita się w Wiśle zacnych gości, bo to jest właśnie takie godne ich przyjęcie. A już na dobrym weselu nie uchodziło podawać gorzałki ze sklepu.
- Miodula na stole świadczyła wręcz o szacunku gospodarza dla swoich gości - dodaje Małgorzata Kiereś.
Cider potrzebuje prawa
Na przemysłowym Górnym Śląsku znany jest cider - wino jabłkowe o niskiej zawartości alkoholi, 3-4 procent. Jego produkcja - jedynie domowa na własne potrzeby - do dziś jest rozpowszechniona w Radzionkowie. Otwarto tu nawet sklep z akcesoriami do produkcji cidra.
Tradycja tego napoju alkoholowego sięga wojny francusko-pruskiej z lat 1870-1871, kiedy to mieszkańcy Radzionkowa, służący w armii pruskiej, tak rozsmakowali się we francuskich jabłecznikach, że po skończonej służbie przywieźli do domu obyczaj jego picia.
- Teraz Radzieńczanie to Cidry, drużyna Ruchu Radzionków to Cidry, festyn kościelny to Ciderfest, a zawody w szachach Ciderszach, festiwal sztuki to Cidrowska Jesień - wymienia burmistrz miasta, Gabriel Tobor. Sam jest smakoszem cidra, zwłaszcza latem.
- Wytwarzam cider wytrawny, lekko gazowany, podobny w smaku do najlepszego szampana - dodaje, ale nie ma widoków na to, by stał się ten napój alkoholowy marką miasta. Nie ma na razie szansy na masową produkcję.
- Utrudniają to polskie przepisy, wysokie akcyzy, które są bardzo rygorystyczne dla przedsiębiorców, więc cider produkuje się tylko na domowe potrzeby - mówi burmistrz Tobor.
Marek Ochman mówi, że kosztuje to dwa lata załatwiania formalności i milion złotych. Dziś ich kurnwica góralska trafia już do 200 sklepów w całej Polsce, a nawet do Hiszpanii, Austrii i Niemiec. Receptury sprzed stu lat ciągle jeszcze pamiętają najstarsi górale. Zwykła kurnwica premium, biała ze spirytusu zbożowego ma 40 proc. Przekurnwica ma tych procentów 50 i musi leżakować pół roku. Jest fałszywa, bo w nadmiarze idzie w nogi i można nie zdążyć do toalety. Jest także stara kurnwica w kolorze dębu i posmaku dębiny, bo od 19 lat leżakuje w beczkach dębowych. Latem pojawi się czarna kurnwica z dodatkiem czarnego bzu.
Można jeszcze posmakować śliwowej, mocnej, bo 60-procentowej. Bonusem jest "pijana" w środku butelki śliwka. Śliwowa jest dobra na przeziębienie. Kieliszek na noc do herbaty ponoć czyni cuda.
Góralska specjalność to także przepalanka, czyli wódka ze skarmelizowanym cukrem spożywana z umiarem.
Śląskie wino?
Kiedyś winnice były w Świerklańcu, gdzie produkowano białe wino. Dziś też nie jest na Śląsku problemem zrobić dobre wino na domowe potrzeby. Problemem jest uczynić z niego produkcję masową, w dodatku, by wino stało się uznanym produktem regionalnym. Potrzebne są przepisy sprzyjające drobnym wytwórcom, jak w innych krajach. Winnice pojawiły się w Katowicach, Pszczynie, w okolicach Myszkowa, Wodzisławia. Czy mogą promować region? Wino produkowane jest w małych ilościach, więc może to być gadżet unikalny, na przykład z numerowanymi butelkami.
Kiedyś na Górnym Śląsku przyrządzano także tak zwany podpiwek z chmielu, ale i chmiel już rzadko się teraz tu uprawia.
*WIELKI FINAŁ: Najpiękniejszy Rynek w woj. śląskim ZAGŁOSUJ i ZMIEŃ WYNIK
*MISS ŚLĄSKA I ZAGŁĘBIA 2013: TEGO NIE ZOBACZYCIE W TELEWIZJI
*Maluch z Allegro: Fabrycznie nowy Fiat 126 z 1979 r. i wielki skandal
*Dni Miast 2013 [PROGRAM IMPREZ]: Chorzów, Będzin, Ruda, Sosnowiec, Wodzisław i inne!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?