Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rektor UŚ dla DZ: Żadna reforma nie uda się bez współpracy z ministrem finansów

Katarzyna Domagała-Szymonek
Katarzyna Domagała-Szymonek
materiały Uniwersytet Śląski w Katowicach
Demografia wymusi na was połączenie uczelni? - Możliwe, że tak się stanie. Jeśli uczelnie będą się zmniejszały do liczby poniżej 5 tys. osób, to musimy zadać sobie pytanie, czy będzie sens je utrzymywać - w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim przyznaje prof. Andrzej Kowalczyk, rektor UŚ.

Objął pan fotel rektora w trudnym roku dla uczelni wyższych. W roku przełomowym. Już w życie weszło sporo zmian, kolejne czekają na swoją kolej. A to dopiero początek. Minister Jarosław Gowin szykuje wam prawdziwą rewolucję.
Do tej głębokiej reformy ministerstwo dopiero się zabiera. Minister Gowin już powołał trzy zespoły do spraw założeń nowej ustawy prawo o szkolnictwie wyższym, zapowiedział Narodowy Kongres Nauki, w który wpisują się również konferencje tematyczne. Jedna z nich odbędzie się u nas, już w styczniu. Powołał też 52 osobową Radę Kongresu. Zasiada w niej m.in. nasz przedstawiciel, prof. Wiesław Banyś. Rzeczywiście zanosi się na przemodelowanie systemu szkolnictwa wyższego w Polsce.

Odczuliście mniej formalności? Minister Gowin zapewniał, że tak się stanie w tym roku akademickim.
Znoszona jest tzw. akredytacja instytucjonalna. Była to dla nas formalna udręka, która niepotrzebnie zabierała czas. Dostaliśmy (w jakim stopniu, to się okaże w praktyce) większą swobodę tworzenia i realizacji studiów podyplomowych. Mniej sprawozdawalne będą też wymogi dotyczące oceny jakości kształcenia. Powiedziałbym, że odbiurokratyzowanie na razie jest bardzo delikatne, ale idzie w dobrym kierunku.

Potrzebujecie więcej?
Zdecydowanie. Proszę pamiętać, że w dużej mierze biurokracja na uczelniach związana jest z finansami. Naszym zdaniem bardzo kłopotliwą sprawą, i w znacznym stopniu utrudniającą funkcjonowanie, są wszystkie kwestie związane z podatkiem VAT, z zamówieniami publicznymi oraz w ogóle z finansowaniem uczelni. Inna ustawa o finansach publicznych obowiązuje tam na uczelniach, inna w samorządach. U nas jest to połączone. Comiesięczne sprawozdania, jak ostatnio wprowadzony obowiązek sporządzania Jednolitego Pliku Kontrolnego, są bardzo kłopotliwe. Biorąc pod uwagę transparentność finansów uczelni, instytucji zarządzanej kolegialnie na kilku poziomach, to utrudnienie jest niezrozumiałe. W zupełności wystarczyłoby sprawozdanie składać raz na rok. Obowiązujące obecnie wymogi nie przyczyniają się do rozwoju nauki. Wręcz przeciwnie.

Od stycznia 2017 zmienia się sposób finansowania uczelni wyższych. Pieniądze będą szły za studentem, ale do pewnego stopnia. Minister Gowin zmienił algorytm wyliczania dotacji.
Proszę byśmy pamiętali, że mówimy o projekcie, a nie o obowiązującym dokumencie. Widzę w tym, bardzo ostrożnie, ale pewną szansę dla naszej uczelni. Jednocześnie zmiana będzie dotkliwa dla mniejszych uczelni. Stuprocentowa dotacja, przypadająca na studenta, będzie przyznawana, gdy na jednego wykładowcę będzie przypadało 12 studentów. Gdy będzie ich powyżej 13 lub poniżej 11, jej wysokość będzie obniżana. To projakościowy sposób obliczania części dotacji, bardzo ważny.
Skoro mówi pan o szansie dla UŚ, to pewnie oszacowaliście już o ile wzrośnie wam dotacja?
Bardzo chcielibyśmy to wiedzieć, jednak wyliczenie tej kwoty nie jest proste. Nawet, gdy zna się algorytm. Abyśmy mogli to zrobić, w tym momencie wszystkie uczelnie musiałyby zastygnąć w działaniach. Do podziału jest jeden tort - ponad 20 miliardów złotych na naukę i szkolnictwo wyższe. Pieniądze będą przydzielane m.in. za osiągnięcia naukowe, których przybywa uczelniom w różnym tempie. Na tę chwilę takie wyliczenie jest niewykonalne. Ale przede wszystkim trzeba powiedzieć, że na razie wysokość dotacji w przyszłym roku pozostaje dla nas niewiadoma, ponieważ zależy ona od szeregu elementów, na podstawie których jest wyliczana. Wiemy natomiast, że podstawowy jej składnik, to znaczy stała przeniesienia, czyli procent dotacji z roku poprzedniego, będzie zredukowany, z 65 do 50 proc.

Wiadomo, każdy chce ugryźć jak największy kawałek tortu.
Tylko, że jedni biegną do niego szybciej, drudzy wolniej. Nawet jeśli zrobiliśmy postęp, ale gdy był on wolniejszy niż w przypadku innych uczelni, to i tak pieniędzy może być mniej. Dlatego w tej chwili nie podejmujemy się wyliczenia takiej kwoty. Analizujemy, obserwujemy, wyciągamy wnioski… To daje nam podstawy do założenia, że na zmianie nie powinniśmy stracić. Dodam, że biorąc pod uwagę wskaźnik jakościowy (liczbę studentów przypadającą na pracownika), jesteśmy w dobrym położeniu. U nas wynosi on właśnie ok. 13.

Jakie ma pan plany na swoją kadencję? Jaki będzie UŚ pod przewodnictwem prof. Kowalczyka?
Proponuję społeczności akademickiej ambitny program i wizję uniwersytetu badawczego, która niewątpliwie wpisuje się w rządową strategię odpowiedzialnego rozwoju, ważną również dla Śląska. Ale nie chodzi o to, by uzyskać coś dla siebie. Jestem przekonany, że nowoczesny Uniwersytet jest potrzebny całemu regionowi. Uniwersytet Śląski jest najlepszą i największą uczelnią humanistyczną na Górnym Śląsku, odgrywa ważną rolę w życiu tego regionu, stajemy się coraz bardziej rozpoznawalni w kraju i w ośrodkach zagranicznych. Mamy ambitny plan, aby za kilka lat znaleźć się w gronie dziesięciu najlepszych uczelni w Polsce. Wiemy, że powinniśmy zacząć od siebie. Będzie to wymagać zaangażowania i wysiłku całej społeczności akademickiej naszej uczelni.

Chcielibyśmy uzupełnić kampus w Katowicach poprzez budowę Centrum Biotechnologii i Bioróżnorodności, przewidujemy budowę Centrum Humanistyki Cyfrowej i Badań Interdyscyplinarnych, chcielibyśmy także stworzyć bazę mieszkalną dla młodych pracowników nauki, studentów i doktorantów, a także  wybudować wielofunkcyjną halę sportową.  W dalszej kolejności konieczna będzie gruntowna modernizacja dwóch istniejących obiektów – Instytutu Fizyki  przy ulicy Uniwersyteckiej oraz Instytutu Matematyki  przy ulicy Bankowej 14. Chcielibyśmy więc unowocześnić i wzmocnić kampus Uniwersytetu w kwartale ulic Bankowa, Moniuszki i Uniwersytecka, aby stał się on sercem życia akademickiego oraz wizytówką miasta. Pragnę wyraźnie podkreślić, że nie jest to program konkurencyjny w stosunku do potencjału badawczego i edukacyjnego innych uczelni w naszym regionie, jest to program komplementarny. Chcielibyśmy, żeby w połączeniu z infrastrukturą uczelni sąsiadujących powstała nowoczesna strefa nauki, dorównująca poziomem urbanistycznym i architektonicznym nowoczesnej w swym wizerunku i funkcji strefie kultury. Ten program inwestycyjny rozwoju Uniwersytetu Śląskiego, naszym zdaniem, znakomicie wpisuje się także w rewitalizację centrum Katowic, tak bardzo pożądaną w tej części miasta.
Zarówno pan, jak i rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, podczas inauguracji roku akademickiego na swoich placówkach, jednym głosem mówiliście o zacieśnianiu współpracy.
Współpraca – tak, zacieśnianie więzi – tak. Jednak, może zabrzmi to trochę nieelegancko, ale nie wypowiadam się jako osoba prywatna, my w tej kwestii stawiamy się na pozycji lidera. Nasze sukcesy, osiągnięcia, doświadczenia, również fakt, że jesteśmy największą uczelnią humanistyczną w regionie upoważniają nas do tego, by taką współpracę proponować. I to robimy.

Na czym miałaby ona polegać?
Możliwości jest wiele. Jedną z nich jest udział w spółce celowej Uniwersytetu Śląskiego, która zajmuje się komercjalizacją wyników badań naukowych, a którą nasza uczelnia utworzyła w 2014 r. Drugie przedsięwzięcie to inicjatywa SPINplace, która powstałaby na terenie UŚ. Miejsce przeznaczone dla studentów, doktorantów, pracowników naukowych, przedsiębiorców i samorządowców. Dziś przedsiębiorcy otwarcie mówią, że mają już dość spotkań w hotelach, dlatego chcemy przygotować dla nich miejsce spotkań. Miejsce, w którym te trzy światy: nauka, biznes i samorząd, spokojnie i bez przeszkód mogłyby się spotkać, porozmawiać i rozpocząć wspólne przedsięwzięcia. Kolejnym polem do współpracy może być także powołane niedawno przez naszą uczelnię Obserwatorium Procesów Miejskich i Metropolitalnych, które – mamy nadzieję – stanie się ośrodkiem eksperckim łączącym naukowców z różnych dziedzin i będzie wykonywać analizy i badania sektorowe na potrzeby jednostek samorządu terytorialnego. Takie miejsca na świecie z powodzeniem funkcjonują od lat.

Razem działać zaczęliście już wcześniej, gdy powstało Centrum Informacji Naukowej i Biblioteka Akademicka.
Pomysł rodził się przy wielu sprzeciwach. Dziś nawet przeciwnicy po cichu przyznają, że był to dobry i bardzo potrzebny ruch. Chapeau bas dla ówczesnych władz regionu, które wtedy odmówiły finansowania dwóch bibliotek po dwóch stronach Rawy. Kolejny problem do rozwiązania – wspólne kierunki nauczania. Nie widzę powodu, aby na przykład studentom ochrony środowiska nie umożliwić ustawienia indywidualnych programów tak, by wiedzę zdobywali na naszym Wydziale Biologii i Ochrony Środowiska, kwestie ekonomiczne wynikające z ochrony środowiska zgłębiali na Uniwersytecie Ekonomicznym, zaś o sprawach dotyczących zdrowia uczyli się na Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Widzę ogromne możliwości rozwojowe w łączeniu programów edukacyjnych oraz badawczych. Dziś każda ze śląskich uczelni realizuje swój program, swoje zadania, w niewielkim tylko stopniu współpracuje z innymi uczelniami w regionie. Zupełnie niepotrzebnie.

Zapytam wprost – w najbliższym czasie powstanie na Śląsku jedna duża uczelnia?
Czemu nie? Poważnie i realnie jednak rzecz ujmując, dzisiaj mówimy nie tyle o dużych, ile o mocnych uczelniach. Wiadomo , że optymalny model funkcjonowania uczelni to kilkanaście tysięcy studentów. Nie wiem, co stanie się za kilka lat, kiedy ich liczba studentów jeszcze bardziej zmaleje. Ostatnio pewien dziennikarz pytał mnie: Co pan zrobi, kiedy liczba maturzystów w Polsce w 2020 roku wyniesie zaledwie 200 tys. osób? To zdecydowanie zaniżone prognozy, bo dziś jest ich ponad 350 tys., a więc tak szybko ich nie ubędzie. Nie zmienia to faktu, że studentów jest coraz mniej.

Demografia wymusi na was połączenie uczelni?
Możliwe, że tak się stanie. Jeśli uczelnie będą się zmniejszały do liczby poniżej 5 tys. osób, to musimy zadać sobie pytanie, czy będzie sens je utrzymywać. Dziś jeden wydział w UŚ ma właśnie tylu studentów, np. Wydział Filologiczny czy Wydział Nauk Społecznych. Za wcześnie mówić o łączeniu, wchłanianiu czy likwidowaniu uczelni.

Czy tak się stanie za kilka lat?
Zobaczymy.
Ale duży może więcej...
Z pewnością wejściu do pierwszej dziesiątki najlepszych uniwersytetów w Polsce sprzyjałoby połączenie. Proszę zwrócić uwagę, że w rankingach wyprzedzają nas te uniwersytety oraz placówki, które mają np. wydziały lekarskie. Ale dziś, zamiast mówić o połączeniu, mówmy o tym, co możemy zrobić, by zachęcić do jeszcze ściślejszej współpracy uczelnie, region, przedsiębiorców i ściągnąć do siebie uczniów, przede wszystkim tych najlepszych.

SUE, czyli Śląski Uniwersytet Ekonomiczny. Dobra nazwa dla połączonych tych dwóch sąsiadujących placówek?
Nie. Uniwersytet, który w nazwie ma profilujący przymiotnik, z natury rzeczy jest słaby. Uniwersytet bez dookreśleń – to jest cel. Każdy przymiotnik w nazwie zawęża pole działania.

Gdyby kiedykolwiek doszło do połączenia z jakąkolwiek uczelnią, to co, placówka musiałaby nazywać się Uniwersytet Śląski?
Raczej tak. Jeżeli jakiekolwiek uczelnie w regionie, za pięć, dziesięć czy piętnaście lat będą musiały się połączyć, to razem, moim zdaniem, nie będziemy mogli nazywać się inaczej niż Uniwersytet Śląski, bo będzie to zarazem identyfikacja z regionem.

Jak pan ocenia pomysł zakazu pracy wykładowców na innych uczelniach?
To bardzo dobry ruch. Dorabianie prowadziło do patologicznych zachowań. Wykładowcy prosili o zmniejszenie godzin na uniwersytecie publicznym, albo nie podejmowali projektów badawczych, by wykładać w placówkach niepublicznych. Na jednym uniwersytecie jest tyle pracy, że jeśli się do niej przyłożymy i w pełni na niej skoncentrujemy, to nie będziemy mieć czasu na dorabianie. Praca na kilku etatach powoduje, że człowiek nie ma na nic czasu, nie wykonuje swoich obowiązków dobrze, dokładnie. Nie powinno tak być.

Ale z drugiej strony nowela, która weszła w życie w październiku pozwala wam nawiązać współpracę ze szkołami czy centrami kształcenia. Przecież to też forma dorabiania.
Nie możemy o tym tak mówić. Do tego liczba godzin, jakie można poświęcić na tę pracę, jest limitowana. Taka współpraca wzbogaca każdą szkołę i każdy uniwersytet. Kontakty ze szkołami na pewno przynoszą efekty. Przecież spotykamy się tam z przyszłymi studentami. Dlatego takiej formie współpracy mówię zdecydowanie „tak”. To działanie sprzyjające rozwojowi uczelni.

Reforma Jarosława Gowina ma podnieść jakość kształcenia na uczelniach wyższych. To nie pierwszy minister, który ma takie plany. Pana zdaniem jemu się uda?
Tak. Choć jest jeden, oczywisty warunek. Żadna reforma nie uda się bez współpracy z ministrem finansów, a dokładniej bez dodatkowych pieniędzy. Wcześniejsze reformy nie powiodły się, ponieważ w systemie było za mało pieniędzy. Premier Gowin ma świadomość, w jakim miejscu na finansowej mapie kraju znajduje się edukacja na poziomie wyższym. A proszę pamiętać, że w krajach rozwiniętych na naukę przeznacza się mniej więcej tyle samo pieniędzy, ile na armię i zbrojenie, a u nas cztery razy mniej. Stąd też pan premier podejmując reformę, równocześnie mocno akcentuje potrzebę zwiększenia finansowania nauki i szkolnictwa wyższego. Może dzięki niemu uda się osiągnąć zamierzony cel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!