Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rewolucja w administracji

Teresa Semik, Michał Wroński
Zmiany nie ominą zapewne nawet  pracowników sanepidu
Zmiany nie ominą zapewne nawet pracowników sanepidu Fot. Sławomir Seidler
Kuratoria oświaty, inspekcje handlowe, budowlane, transportu drogowego, a może i sanepid - muszą zmienić swoją organizację.

Tak wynika z reformy planowanej przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji - cięte będą koszty funkcjonowania administracji podległej wojewodzie. Odchudzone inspekcje zostaną wchłonięte przez urzędy wojewódzkie. Te istotne przemeblowania mają obowiązywać od 2011 roku. Trwają właśnie konsultacje w tej sprawie.

200 osób pracuje w zakładzie obsługi Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego

- Planowane zmiany pozwolą na efektywniejsze wydatkowanie pieniędzy, jakimi dysponują te inspekcje. Przeznaczą je w większym zakresie na działalność merytoryczną, a nie na koszty obsługi samej administracji. Zakres ich kompetencji nie ulegnie zmianie - mówi Łukasz Falgier, dyrektor generalny Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego.

Ten urząd przetarł już ścieżkę zmian konsolidacyjnych, wchłaniając Śląskie Centrum Zdrowia Publicznego. - Zaoszczędzono w ten sposób 25 proc. budżetu Centrum wydatkowanego na obsługę administracyjną - dodaje dyrektor Falgier.

Częścią UW jest już inspekcja geodezyjna i kartograficzna - nie zajmuje się już sprawami księgowości, prowadzeniem kadr, zatrudnieniem, kierowcami czy obsługą prawną. Pracuje merytorycznie, w terenie.
Kuratorium Oświaty w Katowicach (łącznie z delegaturami) zatrudnia na etatach pedagogicznych 162 osoby. Pracownicy administracyjni z szeroko rozumianej obsługi, w tym kierowcy, to aż 96 osób. Redukcje zatrudnienia dotkną przede wszystkim pracowników obsługi administracji. Atmosfera wśród załóg nie jest najlepsza i trudno się temu dziwić.

- Nie oznacza to końca inspekcji. Ma służyć obniżeniu kosztów pracy mówi - mówi Lesław Skorupski, wojewódzki inspektor jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych. - Jako pracodawca muszę zatrudniać specjalistów BHP czy prawnika. Po zmianach te problemy mogą zniknąć. Skupimy się tylko na pracy merytorycznej. Już teraz odpadło nam stanowisko ds. informacji niejawnych. Przejął je Śląski Urząd Wojewódzki.
Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych zatrudnia 30 osób, w tym 6 pracowników obsługi. Ale największym pracodawcą wśród tych służb jest sanepid. W Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej i 20 stacjach powiatowych pracuje 1717 osób, z tego 852 kontrolerów.

Inspekcje te nieustannie narzekają, że brakuje im pieniędzy na kontrolę i nadzorowanie, do czego zresztą zostały powołane. Poczynione w ten sposób oszczędności mają być antidotum na te kłopoty. Formalnie pieniędzy więcej nie będzie, poza tymi, które pozostaną z ograniczonego zatrudnienia. Można je będzie wtedy inaczej wykorzystać.

- Nie ma u nas przerostów zatrudnienia, cierpimy na brak rąk do pracy - mówi Jan Spychała, wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego.

W województwie śląskim inspekcja zatrudnia ponad 300 osób. Pracowników niemerytorycznych jest około 20 proc. Nadzór budowlany jest mocno krytykowany za jakość pracy. Negatywnie oceniła go m.in. NIK.
Konsolidacja ma objąć także Wojewódzką Inspekcję Transportu Drogowego (zatrudnia 45 inspektorów i 25 osób na stanowiskach obsługowych), Wojewódzką Inspekcję Handlową (w katowickiej centrali oraz w delegaturach w Bielsku-Białej i Częstochowie pracuje 107 osób, w tym 78 inspektorów).
Proponowana konsolidacja pewnie doprowadzi do wzrostu zatrudnienia na stanowiskach obsługowych w samym urzędzie wojewódzkim. Dziś pracuje tam 960 osób, a przybyć może ok. 600-700, z pracownikami merytorycznymi włącznie. Jednak szacuje się, że w naszym regionie na zmianach można zaoszczędzić w roku kilka milionów złotych, które mają być przeznaczone na poprawę funkcjonowania administracji, w tym budowę wspólnej platformy informatycznej. Konsolidacja służb na pewno spowoduje też wzrost pozycji wojewody jako najważniejszego przedstawiciela rządu w terenie.

Gospodarstwa muszą zniknąć

Do końca roku zniknąć mają gospodarstwa pomocnicze przy urzędach miejskich i wojewódzkich. Wymóg ich likwidacji nakłada znowelizowana ustawa o finansach publicznych. Jaki los czeka pracowników gospodarstw? Część powiększy grono bezrobotnych, szczęśliwcy może dostaną etat w placówkach, które do tej pory obsługiwali. Teoretycznie można przekształcić całe gospodarstwo w jednostki budżetowe i wówczas wszystko byłoby "po staremu", tyle że pod nowym szyldem. Związkowcy z Solidarności alarmują jednak, że wciąż brakuje aktów wykonawczych do ustawy, które umożliwiłyby taki "zabieg".
- Wydanie tych rozporządzeń najwyraźniej celowo jest przedłużane. Im dłużej ich brakuje, tym więcej gospodarstw jest likwidowanych, a w skali całego kraju sprawa dotyczy kilkunastu tysięcy osób, które mogą stracić pracę - mówi Irena Oryńczak, wiceprzewodnicząca MKK "Solidarność" zakładów obsługi przy urzędach wojewódzkich.

Moda na gospodarstwa pomocnicze zapanowała kilka lat temu. Zamiast zamawiać usługi (od sprzątania i prowadzenia stołówek począwszy, a na prowadzeniu archiwów skończywszy) w zewnętrznych firmach gminy uruchamiały własne jednostki, które miały przejąć te zadania. Tak miało być taniej.

- Ten pomysł świetnie się sprawdził - zapewnia Aleksandra Skowronek, wiceprezydent Rudy Śląskiej, gdzie działają trzy tego typu gospodarstwa. Największe zatrudnia ok. 170 pracowników. Zapewnia catering dla szpitala, szkół i straży miejskiej, a także świadczy usługi opiekuńcze dla osób starszych.
Argumenty samorządowców nie przekonały jednak Rady Ministrów. Przyjęta w ubiegłym roku nowelizacja ustawy o finansach publicznych nakazuje likwidację gospodarstw pomocniczych w imię "konsolidacji finansów publicznych i lepszego zarządzania nimi". Kto przejmie obowiązki gospodarstw? Urzędnicy nie mają na to gotowej recepty.

- Część zadań wraz z wykonującymi je pracownikami przejdzie do struktur urzędu, innym będziemy musieli podziękować za pracę. Ich obowiązki przejmą firmy zewnętrzne. Chcemy jednak zobowiązać je do tego, by w razie świadczenia usług na rzecz urzędu na pewien okres zatrudniły zwolnionych od nas pracowników - mówi Maciej Wontor, p.o. dyrektora Zakładu Obsługi Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. W jego centrali oraz w delegaturach w Częstochowie i Bielsku-Białej pracuje ok. 200 osób. Urząd na pewno przejmie personel techniczny, kartotekę paszportową i tzw. wojewódzki zbiór meldunkowy. Być może ta lista będzie dłuższa, ale szczegółów Maciej Wontor nie chciał jeszcze wczoraj zdradzić.
A jak będzie w gminach? Działające przy bielskim magistracie gospodarstwo pomocnicze prowadzi m.in. remonty budynków komunalnych i zarządza miejskimi parkingami.

- Specjalnie do tego celu zatrudnialiśmy bezrobotnych z terenu miasta. Na razie nie wiemy, jak wybrniemy z nowej sytuacji. Omawiamy to z prawnikami. Priorytetem jest jednak, by tych kilkudziesięciu ludzi nie straciło pracy - stwierdza Tomasz Ficoń, rzecznik Urzędu Miejskiego.
W Rudzie Śląskiej wiceprezydent Skowronek zapowiada, że pracownicy wszystkich gospodarstw zachowają miejsca pracy - największe z nich najprawdopodobniej zostanie przekształcone w jednostkę budżetową.

- Zmieni się jego forma, natomiast nie zmieni się zakres działalności oraz kontrahenci. Pewnym ograniczeniem będzie to, że o ile jako gospodarstwo pomocnicze mogło część zysków zostawiać do własnej dyspozycji, to jako jednostka budżetowa będzie musiała w całości odprowadzać je do kasy miasta - tłumaczy wiceprezydent Skowronek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!