Rodzina strzelca z Rybnika idzie do sądu: zaszczuli nas

Rodzina sprawcy, który sterroryzował całą okolicę, ranił sześć osób, w tym członków swojej rodziny, sąsiadkę i policjanta, domaga się odszkodowania za to, że podczas akcji antyterrorystów zagubiona, policyjna kula raniła 15-letniego wówczas syna Krzysztofa W.

Iwona W. oraz jej syn do sądu w Katowicach przybyli wczoraj w towarzystwie pełnomocnika. Zamiast czekać na rozpoczęcie rozprawy przed salą - jak to jest w zwyczaju - ukryli się w jednym z sądowych pomieszczeń. Oboje z kamiennymi twarzami, bardzo szybkim krokiem przemaszerowali przez sądowe korytarze. Weszli wprost na salę rozpraw.

- Nie będziemy rozmawiali z nikim - zastrzegła zgromadzonym przed salą dziennikarzom Iwona W. Na jej twarzy nie było widać żadnych emocji, choć na sądowej sali dało się już zauważyć, że z nerwów trzęsły jej się ręce. Komentarzy odmówił także pełnomocnik rodziny W.

Łącznie rodzina Krzysztofa W. domaga się od śląskiej policji 300 tysięcy złotych odszkodowania. Iwona W. chce dla siebie 5 tysięcy złotych, a dla syna 295 tysięcy złotych. To właśnie dziś 17-latek został dwa lata temu ranny podczas feralnej strzelaniny. W trakcie policyjnej akcji strzelający na oślep ojciec wykorzystał go jako żywą tarczę. Jedna z kul wystrzelonych przez policjantów zamiast Krzysztofa W., rykoszetem trafiła chłopca. Chłopiec miał złamaną żuchwę, długo się leczył. Dziś na jego twarzy pozostała po tym zdarzeniu tylko niewielka blizna.

Dochodzenie w tej sprawie prowadziła zaraz po strzelaninie gliwicka prokuratura, ale śledczy nie doszukali się żadnych nieprawidłowości ze strony policji.

Tymczasem wczoraj, już na samym początku rozprawy, pełnomocnik rodziny W., Maciej Markowicz, złożył wniosek formalny o wyłączenie jawności rozprawy. - Rodzina przez zainteresowanie mediów i szereg komentarzy była zaszczuta, a podczas tej rozprawy podsycanie i rozgrzebywanie emocji przez media utrudni postępowanie - argumentował.

Reprezentujący policję adwokat przychylił się do tego wniosku. Po półgodzinnej przerwie sędzia Katarzyna Frydrych zarządziła, że rozprawa będzie się odbywać za zamkniętymi drzwiami.

- Podczas rozprawy będą przedstawiane szczegóły z życia rodzinnego poszkodowanych - wyjaśniała sędzia, która podkreślała, że zainteresowanie mediów nie pomoże w rozwiązaniu tej sprawy.

Póki co wiadomo więc jedynie tyle, że sąd nie odrzucił od razu wniosku rodziny W. - Sprawa jest w toku. Ustalony został między innymi kalendarz dalszych czynności procesowych - mówił nam wczoraj już po zakończeniu rozprawy sędzia Marian Krzysztof Zawała, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach.

Przypomnijmy, że śledztwo w sprawie strzelaniny zostało umorzone. Sprawca, czyli Krzysztof W., został uznany przez biegłych psychiatrów za niepoczytalnego i skierowany na przymusowe leczenie psychiatryczne w zamkniętym ośrodku. Przebywa tam od marca tego roku.

Nie chcieli grilla

Do strzelaniny doszło 28 sierpnia 2010 roku na osiedlu przy ulicy Braci Nalazków w rybnickiej dzielnicy Boguszowice.
Krzysztof W. otworzył ogień do najbliższych kilka minut po godzinie 14. Twierdził, że zaczął strzelać, bo rodzina nie chciała, by urządził grilla. Powodem były także nieporozumienia z teściami na tle finansowym. Pierwsze strzały oddał właśnie do teścia, który ranny uciekł z domu i zaalarmował policję. W domu Krzysztofa W. po strzelaninie znaleziono kilkadziesiąt sztuk broni i amunicję, a nawet górnicze zapalniki.

Czy rodzina Krzysztofa W. słusznie domaga się odszkodowania? Pisz

*Niesamowity Dreamliner w Pyrzowicach ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*HC GKS Katowice od szatni ZOBACZ ZDJĘCIA TYLKO W DZ
*Ślązacy zazdroszczą Katalończykom autonomii: prawda czy fałsz? [CZYTAJ I SKOMENTUJ]