Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rogers Waters w Gdańsku 5 sierpnia 2018 RECENZJA + ZDJĘCIA

Kacper Świderski
Roger Waters – były frontman legendarnej grupy Pink Floyd i autor zdecydowanej większości tekstów i muzyki. Gwiazda, której nie trzeba przedstawiać. Czy aby na pewno? Recenzja koncertu Rogera Watersa w Gdańsku.
Roger Waters – były frontman legendarnej grupy Pink Floyd i autor zdecydowanej większości tekstów i muzyki. Gwiazda, której nie trzeba przedstawiać. Czy aby na pewno? Recenzja koncertu Rogera Watersa w Gdańsku. Kacper Świderski
Roger Waters – były frontman legendarnej grupy Pink Floyd i autor zdecydowanej większości tekstów i muzyki. Gwiazda, której nie trzeba przedstawiać. Czy aby na pewno? Recenzja koncertu Rogera Watersa w Gdańsku.

Roger Waters zawitał do Polski po kilkuletniej przerwie, tym razem z trasą „Us + Them”. Pierwszy koncert odbył się w Krakowie 3 sierpnia, drugi zaś w Gdańsku 5 sierpnia. Wybrałem się na ten w Gdańsku, jako że akurat tam przebywałem, i nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdy następnego dnia rano zajrzałem do Internetu. Ale od początku.

Wchodzących na koncert przywitała projekcja zamyślonej dziewczyny wpatrzonej w morze oraz szum fal. Po pewnym czasie pojawiły się czerwone chmury, które niczym czarna dziura wciągnęły obrazek przy dźwiękach intro, czyli „Speak to me” otwierającego chyba najbardziej znaną płytę Pink Floyd – „The Dark side of the Moon”, po czym rozległo się „Breathe”.

Już od pierwszych dźwięków słychać charakterystyczne brzmienia Pink Floyd. Zamykasz oczy i jesteś w latach 70. Tak samo z głosem Watersa – gdy zaczął śpiewać, miałem wrażenie, że słucham płyty. Przy okazji jednego z kolejnych utworów – „Time” – miałem okazję pierwszy raz usłyszeć na żywo instrument perkusyjny jakim są rototomy.

„The great gig in the sky”, czyli kolejna pozycja w setliście przyniosła niemałą jak dla mnie niespodziankę. Otóż dwie wokalistki śpiewające chórki nieco skrzywiły mi twarz landrynkowo-ladygagową stylizacją, jednak w tym momencie wszystkie wątpliwości zniknęły – zaśpiewały to bezbłędnie, moim zdaniem nawet lepiej niż na płycie.

Następnym utworom – „Welcome to the machine”, oraz trzem solowym utworom Rogera Watersa z ostatniej płyty towarzyszyły projekcje już nie kosmiczne, czy artystów na scenie, a niejako ilustrujące teksty, dzięki czemu nawet ktoś nie znający angielskiego, czy tekstu w ogóle, mógł zrozumieć, o czym Roger Waters śpiewa.

Następnie przyszedł „moment hiciorów” – „Wish you were here”, po którym rozległo się nieśmiertelne „Another brick in the wall pt.2”, oczywiście z udziałem chóru dziecięcego. Dzieciaki wyszły na scenę w pomarańczowych, więziennych drelichach, które w kulminacyjnym momencie zrzuciły, ukazując koszulki z napisem „resist” (opór). Po zakończeniu (którym była trzecia część „Another brick in the wall”) Roger zaprosił publiczność na 20 minut przerwy, w trakcie której na ekranie za sceną wyświetlały się różne wezwania polityczne, ale ten temat omówię po relacji.

ZOBACZ ZDJĘCIA Z KONCERTU

Druga część koncertu rozpoczęła się od syren alarmowych oraz wjazdu instalacji przedstawiającej fabrykę z okładki albumu „Animals” (kominy były prawdziwe, sam budynek został ,,rzucony” na rozwinięte ekrany). Nie bez przyczyny, bowiem Roger zagrał „Dogs” oraz „Pigs (three different ones)” właśnie z tej płyty. Oczywiście jak to w przypadku Watersa towarzyszył im silny manifest polityczny, ale jak już wspomniałem – o tym za moment.

W trakcie „Dogs” Roger z zespołem włożyli zwierzęce maski i wznieśli toast, a po chwili muzyk podniósł kartonowy transparent z napisem „Pigs rule the world” (Świnie rządzą światem), a następnie drugi, z napisem „f**k the pigs” (co już każdy może przetłumaczyć sobie sam). Również oczywiście – podczas „Pigs…” po Ergo Arenie latał sterowiec-świnia z miłym akcentem, ponieważ hasło „stay human”, które przyozdobiło jej bok, było z drugiej strony po polsku – „pozostań człowiekiem”, jak również końcowa deklaracja, która została wyświetlona na ekranie również w naszym języku.

Po akcentach z „Animals” przyszedł czas na kolejny hit – „Money”, które tym razem ukazało nam na ekranie wszystkich bogatych i możnych tego świata. Podczas „Us and them” widziałem jeszcze wyświetlane zdjęcia z protestów na całym świecie, pacyfikowane przez policję.

Realizacja koncertu była na absolutnie najwyższym poziomie – światła i projekcje zgrane z muzyką perfekcyjnie, ani jeden piksel czy reflektor nie zaświecił się nie tak. Również dźwięk był świetny – stałem na drugim końcu sali (a pragnę przypomnieć, że Ergo Arena to potężna hala sportowa) i słyszałem dokładnie wszystko i to bez zatyczek do uszu – nie było przesady również w głośności, co niestety jest częstą przypadłością koncertową. Choreografia oraz cały „teatrzyk” również dobrane bezbłędnie – nikt nikomu na scenie nie przeszkadzał oraz nic nie odwracało uwagi od muzyki. Wszystko było ilustracją utworów i to zrobioną z dużym wyczuciem smaku i w typowo Waterowskim stylu i z właściwym mu rozmachem.

No i teraz to, na co zapewne wszyscy czekali, czyli komentarz dotyczący polityki na koncercie. Otóż jak wspomniałem, dziś (6 sierpnia) przecierałem oczy ze zdumienia czytając wiadomości. Wiele osób zachwyca się tym, że podczas przerwy Waters odniósł się do sytuacji w Polsce, m.in. piętnując łamanie konstytucji. Nie będę tu zawierał swoich poglądów politycznych, bo to moja sprawa, jednak zbulwersowało mnie to, że na ponad dwuipółgodzinny, zrealizowany świetnie koncert światowej sławy gwiazdy, w trakcie którego usłyszeliśmy ponadczasowe utwory, wszyscy skupiają się tylko na 1 minucie – bo tyle trwało wyświetlenie obydwu plansz związanych z Polską.

Owszem ten manifest był ważny i istotny, ale nawet w trakcie tej przerwy Roger poruszył wiele innych kwestii jak np. cenzura Internetu, mętna przeszłość (jak i teraźniejszość) Marka Zuckerberga, antysemityzm (również ze strony Izraela w kierunku Palestyny, co chwalę o tyle, że nikt nie jest święty. Jak rugać to wszystkich równo i za to też lubię Watersa – idzie swoją ścieżką i nie patrzy na to, co „wypada”, z resztą całe Pink Floyd miało taki przekaz), rasizm, rozdział kościoła od państwa, inwigilacja, tortury, nierówność społeczna, zanieczyszczenia ziemi, oraz neo-faszyzm na CAŁYM świecie.

Przeczytałem kilkanaście artykułów, zarówno dotyczących koncertu w Krakowie jak i Gdańsku i znalazłem tylko JEDEN, w którym było napisane coś o muzyce i to też z błędami, ponieważ autor (nie będę pisał kto ani gdzie, bo nie zamierzam piętnować człowieka tylko postawę) wziął wspomnianą fabrykę za… więzienie. Również niesamowicie zachwycał się, że temu „więzieniu” towarzyszył odgłos szczekania psów, a także odgłosowi chrumkania świń podczas przelotu sterowca-świni. Otóż są to dźwięki obecne w utworach „Dogs” oraz „Pigs” już od ich premiery w 1977 i od tamtej pory cała ta sekwencja (zwłaszcza latająca świnia) jest stałym elementem show zarówno Pink Floyd jak i solowych koncertów Rogera Watersa. Jeżeli ktoś idzie na koncert z zamiarem pisania z niego relacji to błagam – niech cokolwiek przeczyta o artyście i chociaż setlistę przesłucha, która jest dostępna przed koncertem w Internecie.

Kolejna rzecz – spotkałem się z komentarzem, że Waters nie powinien się wtrącać, bo jest z zagranicy. Mam tutaj 3 rzeczy do powiedzenia:

Roger Waters od lat jest aktywistą politycznym i mam dziwne wrażenie, że lepiej rozumie sytuację w niektórych krajach (w tym w naszym) niż sami obywatele i w przeciwieństwie do wielu wypowiadających się na tematy polityczne osób, on akurat zna się na rzeczy i to mocno.

Gdy przyjeżdżają inni politycy i "obiecują" różne rzeczy dla Polski, to jakoś nikt nic nie mówi o „wtrącaniu się w sprawy kraju”. Skoro piętnujemy jedno to dlaczego nie drugie?

Niektórzy artyści w Polsce również robili na koncertach agitację w momencie, kiedy zaczynali zmieniać scenę muzyczną na polityczną. Choć powiem szczerze – wolę Watersa choćby dlatego, że w przeciwieństwie do naszych, wznosi hasła ogólno-ideologiczne, a nie reklamę dla swojego ugrupowania, które jak wiemy z doświadczenia i tak nic nie zdziała. Powód jest prosty – Roger nie ma żadnego ugrupowania.

Nie zapominajmy więc, że jakkolwiek polityka jest nierozerwalnie związana z osobą Rogera Watersa, tak nadal był to koncert a nie wiec partyjny z dodatkiem miłej muzyki. Piszmy więc o dźwiękach a nie o hasłach.

Podsumowując – koncert Rogera Watersa zdecydowanie był najlepszym na jakim byłem. Niesamowite widowisko, wspaniała muzyka i główna gwiazda w doskonałej formie mimo 75 lat na karku (urodziny 6 września). Szkoda tylko, że łase na sensacje media przemieliły to na politykę.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Zobacz najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w programie TyDZień

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rogers Waters w Gdańsku 5 sierpnia 2018 RECENZJA + ZDJĘCIA - Dziennik Zachodni