Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rolicki: Gierka nie wykończyła Solidarność. Dekadę przerwali mu przyjaciele

Janusz Rolicki
Janusz Rolicki
Janusz Rolicki Fot. Polskapresse
- Tytuł "Przerwana dekada" (książka J. Rolickiego o Edwardzie Gierku - red.) wziął się stąd, że jemu nie pozwolono dokończyć pracy. Ale słowo "przerwana" odnosi się do tego, kto doprowadził do odsunięcia go od władzy. Jego nie wykończyła Solidarność, tylko jego przyjaciele - mówi Janusz Rolicki, publicysta, w rozmowie z Agatonem Kozińskim.

SLD zaproponował, aby rok 2013 obwołać Rokiem Edwarda Gierka z okazji 100. rocznicy jego urodzin. Podoba się Panu ten pomysł?
Tonący brzytwy się chwyta - to powiedzenie świetnie pasuje do tej propozycji. Gierek zmarł 10 lat temu. Dlaczego wcześniej SLD nie chciał go upamiętnić? Było wiele okazji ku temu, zwłaszcza w czasach, kiedy ta partia była u władzy. Ale wtedy Sojusz był jak najdalszy od tego. Gdy Gierek zmarł, Leszek Miller nie pojechał na jego pogrzeb. A teraz szuka zaczepień, by podziałać na społeczne emocje i poprawić notowania własnej partii. Jego propozycja jest wyrachowana - choć sama w sobie nie jest najgorsza. Gierek był zjawiskiem. Można wręcz mówić o gierkizmie. Dlatego dobrze by było, gdyby zaczęło się o nim mówić więcej niż tylko to, że zadłużył kraj.

Mówi Pan o zjawisku gierkizmu. Ale czy Gierek zasługuje na to, by poświęcić mu cały rok? Wcześniej mieliśmy rok Stanisława Staszica czy Bolesława Prusa. Można Gierka stawiać z nimi w jednym szeregu?

Nie wymażemy z historii okresu PRL-u. Wprawdzie Józef Stalin mówił, że Polsce komunizm pasuje jak krowie siodło, od początku byliśmy czymś pośrednim, między republiką radziecką a krajem suwerennym, ale z czasem zaczął się upodmiotawiać, zgłaszać własne inicjatywy, jak na przykład plan Rapackiego stworzenia w Europie Środkowej strefy bezatomowej. Elementem tego upodmiotawiania były spotkania międzynarodowe. Przecież w czasach Gierka do Polski przyjechało trzech prezydentów USA.

Czy elementem tego upodmiotawiania było też wpisanie do konstytucji deklaracji o nierozerwalnym sojuszu z ZSRR? Gierek przeforsował ją w 1976 r.
Pytałem go nawet o to, czemu się na to zdecydował. Przyznał mi się, że żałował po latach tej decyzji. Ale na tym polegała jego gra. Trzeba na nią patrzeć w szerszym kontekście ówczesnych relacji z Moskwą. Gierek uznał, że taki ruch jest potrzebny.

Trudno to zrozumieć.
On tak wtedy patrzył na politykę. Innym elementem prowadzonej przez niego gry była budowa Huty Katowice. Powszechnie się uważa, że ona była nam niepotrzebna. Zapytałem o to Gierka. I on mi jasno odpowiedział: huta i tak by powstała, bowiem jej budowę zaplanowano odgórnie w ramach RWPG. I jakby ta huta nie powstała w Polsce, to by ją zbudowano na Ukrainie - a my musielibyśmy ją współfinansować. Patrząc z tej perspektywy, lepiej więc, że powstała ona u nas. Poza tym ta huta pozwoliła podnieść poziom ilości stali produkowanej w Polsce - to był w tamtych czasach ważny wskaźnik gospodarczy.

W 1990 r. przeprowadził Pan z Gierkiem wywiad rzekę, który trafił do księgarni jako "Przerwana dekada". Czy zgadza się Pan z tym tytułem? Uważa Pan, że Gierkowi nie pozwolono dokończyć jego dzieła modernizacji Polski?
Tytuł "Przerwana dekada" wziął się stąd, że jemu nie pozwolono dokończyć pracy. Ale słowo "przerwana" odnosi się do tego, kto doprowadził do odsunięcia go od władzy. Jego nie wykończyła Solidarność, tylko jego przyjaciele. On tego dowodzi w tej książce i ja z jego poglądem się zgadzam. Trzeba pamiętać o specyfice polskiego komunizmu, o głębokich podziałach wewnątrz rządzącej partii. One się pojawiły już w latach 50., kiedy mieliśmy do czynienia z dwiema wzajemnie zwalczającymi się frakcjami: puławską i natolińską. Podobne pęknięcie wystąpiło w roku 1980. Wtedy sytuacja w kraju była napięta, pojawiało się wiele iskier, a każda z nich mogła potencjalnie podpalić kraj. Strajki wybuchają w całej Polsce, partia w ogóle nad tym nie panowała. A gdy stanęło Wybrzeże, doszło do sytuacji, w której - jak mówił Mieczysław Rakowski - trzeba było posunąć się u władzy, gdyż pojawiło się całkowite zjawisko.

Podkreśla Pan, że Gierkowi jego dekadę rządów przerwali jego przyjaciele. Ale w tytule waszej wspólnej książki ukryta jest jeszcze jedna teza: że gdyby Gierek mógł rządzić kilka lat dłużej, to on by Polskę zdołał postawić na nogi - bo miał pomysł, tylko zabrakło mu czasu, by go do końca wcielić w życie. Uważa Pan, że to było realne?
Nie, ta teza jest zbyt śmiała.

Ale taki był ogólny wydźwięk "Przerwanej dekady".
To prawda, ale nie miała ona pokrycia w rzeczywistości. W 1980 r. Gierek był już wypalony. Nie byłby zdolny w tym czasie dalej kierować państwem. Ale nie zmienia to faktu, że obalono go, nie oglądając się na koszty, jego przeciwnicy dążyli do odsunięcia go od władzy za wszelką cenę. Akurat w 1980 r. gospodarka miała dobry okres. Wprowadzono oszczędności w fabrykach, po raz pierwszy od lat wypracowano nadwyżki w handlu z Zachodem w wysokości pół miliarda dolarów - przy łącznych obrotach wynoszących 10 mld dol. Oczywiście, te wyniki nie mogły pomóc Gierkowi dłużej utrzymać się u władzy, jego upadek był wtedy przesądzony. Jego sytuację komplikowała fatalna polityka kadrowa, jaką prowadził. Ale zmiana na szczytach władzy nie musiała łączyć się z kompletnym zrujnowaniem kraju, do czego doszło.

Mówi Pan, że dopiero następcy Gierka doprowadzili do ruiny polską gospodarkę. Ale Gierek rządził w czasach niezwykłej prosperity gospodarczej w Europie, która była efektem udanego planu Marshalla. Czemu on nie umiał tego wykorzystać?
W komunizmie i panującym wtedy systemie ekonomicznym nie było możliwości stworzenia efektywnej gospodarki. Nie było możliwości zbudowania wtedy systemu, który pozwoliłby stanąć krajowi mocno na nogi.

Gierek miał tego świadomość?
Nie, nie miał. Tej świadomości nie mieli też ludzie, którzy byli wokół niego. Oni wszyscy uważali, że obowiązujący wtedy system można zreformować. Ale trzeba też pamiętać, że Gierek miał po prostu pecha. W 1973 r. wybuchła wojna na Bliskim Wschodzie, która bardzo podniosła koszty kredytów dolarowych. Wcześniej dolar był bardzo tani, ale w wyniku tego konfliktu mocno zdrożał. Na to jeszcze nałożyły się lata złych plonów -_a w tym okresie władza postawiła na ekstensywny rozwój rolnictwa w oparciu o paszę z Zachodu. Niestety, te pasze zdrożały o 500 proc. właśnie w konsekwencji perturbacji geopolitycznych. To rozwaliło budżet.

Mimo wszystko nie najlepiej to świadczy o władzy, że nie umie zabezpieczyć się na wypadek kryzysu, ciężkich czasów.
Na to wszystko nałożyła się jeszcze ówczesna koncepcja, która polegała na kupowaniu zachodnich licencji, mających się - według założeń planistów - samodzielnie spłacać. To był pomysł z księżyca, gdyż nikt nie był zainteresowany kupnem polskich produktów. Z całej serii licencji udała się tylko jedna: z małym fiatem. Nawet Umberto Agnelli, ówczesny szef Fiata, przyznawał, że polskie "maluchy" to najlepsza licencja fiata w historii. Ale jeden sukces nie mógł przesłonić całego obrazu. Ale władze tego nie widziały. W 1973 r. były bardzo dobre wyniki gospodarcze, dużo się wtedy budowało i produkowało. Dwa lata później na fali tych sukcesów odbył się zjazd PZPR, na którym o 20 proc. podniesiono wszystkie zobowiązania i plany. Mimo że w tym czasie właściwie wszystko już pękło, a ten zjazd odbywał się na gruzach gospodarki.

Podkreśla Pan księżycowe koncepcje gospodarcze Gierka, ale na początku rozmowy o jego epoce mówił jako o fenomenie. Na czym ten fenomen polegał?
Gierek, gdy doszedł do władzy, zawarł nieformalny pakt ze społeczeństwem, który się wyrażał w słynnych słowach: "Pomożecie? Pomożemy". Polacy poczuli wtedy swoją siłę, w końcu to oni doprowadzili do zmiany ekipy rządzącej. I z tej pozycji siły zawarli pakt z nowym I_sekretarzem. Sprowadzał się on do prostej umowy: jeśli będzie nam się lepiej żyło, to będziesz mógł rządzić, ale jeśli zacznie się pogarszać, to twoja władza się skończy. I, w skrócie, tak ułożyła się dekada Gierka. Na pewno w jego czasach wyraźnie podniosła się stopa życiowa Polaków, to był jego duży sukces. Proszę pamiętać, że tylko w 1978 r. oddano do użytku 300 tys. mieszkań. W dodatku, co równie ważne, ludzie dostawali te mieszkania za stosunkowo niewielkie pieniądze. Mieszkania lokatorskie otrzymywano za 10 proc. ich wartości. Mieszkania własnościowe -_za 25 proc. To były naprawdę niewielkie pieniądze, często stanowiły równowartość kilku miesięcznych pensji. Gdy Gierek znalazł się w kłopotach w drugiej połowie lat 70., mógł te ceny podnieść, to pewnie pozwoliłoby mu ustabilizować sytuację. Ale on tego nie chciał, rządził do końca jak utracjusz.

Skąd u Gierka zmiana w sposobie sprawowania władzy? Jego poprzednicy i następca mocno inwigilowali Polaków, natomiast za jego czasów przeciętny Polak nieangażujący się w działalność opozycyjną mógł się czuć spokojnie. Czemu on przyjął taką filozofię?
To pokłosie jego młodości. Gierek wychował się na Zachodzie. We Francji przed wojną zobaczył zupełnie inny kraj niż ówczesna Polska. Wtedy można było wejść do bistro, kupić sobie kawę czy kieliszek wina i zacząć rozmawiać z osobami, które też tam siedziały. To była zupełnie inna kultura niż panująca u nas. Ona wywarła na niego duży wpływ. Dlatego Gierek nie chciał mieć w Polsce więźniów politycznych. W 1976 r. jego towarzysze chcieli cały KOR wsadzić do więzienia i w ten sposób ukręcić mu łeb. I wtedy Gierek wymyślił amnestię na 11 lipca, która objęła wszystkich. Tą decyzją zaskoczeni byli nawet jego najbliżsi współpracownicy.

Z drugiej strony, za jego rządów dochodziło do takich sytuacji jak śmierć Stanisława Pyjasa - co znaczy, że Gierek wcale nie był dobrym wujkiem dla każdego. Skąd u niego brały się te wewnętrzne sprzeczności? Może to po prostu jego strategia, która miała pozwolić utrzymać się u władzy?
Gierek chciał ludzkiego reżimu, próbował się kreować na dobrego gospodarza. Za Bieruta ludzie, którzy podpadli władzy, byli torturowani. Za Gomułki trafiali do więzień, ale nie znęcano się nad nimi. Za Gierka najczęściej zamykano na 48 godzin. Widać, jaką ewolucję przeszedł PRL. Prawdę mówiąc, byłem przekonany, że po utracie władzy przez Gierka będziemy świadkami nawrotu do stalinizmu, tego mimo wszystko udało się uniknąć, choć Jaruzelski był dużo ostrzejszy niż Gierek. On był jednak bardziej ludzki. Także jego uległość wobec Związku Radzieckiego miała swoje granice.

Te granice Gierek wpisał nawet do ówczesnej konstytucji.
Wszyscy o tym pamiętają. Natomiast mało kto wie, że pierwsza wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych Nixona, do której doszło w 1972 r., odbyła się bez zasięgania opinii Moskwy. Wiele osób w to nie wierzy, ale ja wiem, że tak było. Gierek uważał, że ta wizyta wzmocni pozycję Polski. Nixon też widział interes w tym spotkaniu. Kreml o tej wizycie dowiedział się od Henry’ego Kissingera, ówczesnego sekretarza stanu USA. Później były telefony do Gierka z pytaniem, czemu nie uprzedził o tym spotkaniu. On się tłumaczył jak dziecko, opowiadał, że nie udało mu się dodzwonić z informacją. Ale mnie potem opowiadał, że wolał nie pytać o zgodę, bowiem gdyby usłyszał "nie lzja", musiałby z niej zrezygnować. Ale mimo to Leonid Breżniew lubił Gierka, co mu bardzo ułatwiało kierowanie krajem.

Ale także ułatwiało zadłużanie kraju.
Gierkowi bardzo zależało, żeby stopa życiowa w Polsce cały czas rosła. Było w tym trochę populizmu, choć on nie myślał w tych kategoriach - bardziej kierował się paternalizmem. Owszem, przy okazji wpędził kraj w pętle złych kredytów - by spłacić stare długi, musiał brać nowe, dużo droższe.

Gdy pracował Pan z Gierkiem nad waszymi książkami, jak Pan go odbierał: jako człowieka przegranego czy jednak jako polityka przekonanego o tym, że podejmował właściwe decyzje?
Gierek miał poczucie ogromnej klęski, ale także krzywdy, jaką mu wyrządzono. Uważał, że nie zasłużył na los, jaki go spotkał. Przecież w czasie stanu wojennego został nawet internowany, trzymano go w gorszych warunkach niż ówczesnych opozycjonistów. Choć nie ukrywam, że Gierek wzbudza moją sympatię. Przy nim miałem gwarancję, że w Polsce nie zwycięży zamordyzm. Właściwie tylko po wydarzeniach w Radomiu raz miał takie zapędy. Czuł się wtedy rozgoryczony zachowaniem robotników, rozumiał, że w gruzach legła jego wizja Polski opartej na jedności społeczno-politycznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rolicki: Gierka nie wykończyła Solidarność. Dekadę przerwali mu przyjaciele - Portal i.pl