Wirus Tox zbiera żniwo na wyspie
Głównymi bohaterkami są trzy przyjaciółki: Hetty, Byatt i Reese, które poznajmy w momencie, kiedy od półtora roku żyją na odizolowanej od świata wyspie. Dawniej dziewczyny chodziły do szkoły dla dziewcząt Raxter. Na placówkę nałożono jednak kwarantannę po tym, jak nauczycielki i uczennice zaczęły chorować na nieznaną chorobę.
Zbierający żniwo wirus, nazwany w końcu Tox, pogrążył wyspę i wywrócił życie Hetty, Byatt i Reese do góry nogami. Tox w najlepszym razie zmienia i okalecza ciała osób dotkniętych chorobą, ale często zabija. Mieszkańcy wyspy zostają objęci kwarantanną, są pozostawieni sami sobie. Walczą o przetrwanie i czekają na lek. Tox ma wpływ także na środowisko naturalne - zmienił lasy w dzikie i niebezpieczne miejsca, przenika do wszystkiego.
Apokaliptyczne wizje i inspiracje z klasyki literatury
Brzmi znajomo, prawda? Taka fabuła pełna apokaliptycznych wizji, z akcją dziejącą się na wyspie odizolowanej od reszty świata, na której dochodzi do dramatycznych lub tajemniczych zdarzeń, nie jest rzecz jasna nowatorskim pomysłem. Nawiązanie Rory Power do „Władcy much” Williama Goldinga, klasyki światowej literatury i jednej z najważniejszych powieści w literaturze XX wieku, jest bardzo czytelne.
Zobaczcie koniecznie
Ale inspiracje debiutująca pisarka czerpała też z serialu wszech czasów (moim zdaniem) „Lost”, w Polsce znanego jako „Zagubieni”.
Trzeba jednak oddać Rory Power, że nie kopiuje lepszych od siebie, lecz próbuje wykreować własną fabułę na kanwie historii o przyjaźni wystawionej na próbę, walce o przetrwanie, rywalizacji, która staje się walką na śmierć i życie, o tym, jak ludzie się zmieniają wskutek ekstremalnych zdarzeń. Historia jest ciekawa i byłaby bardziej wciągająca, gdyby autorka miała lżejsze pióro.
Powieść w nurcie postapo i #girlpower
„Toxyczne dziewczyny” to powieść wpisująca się w nurt #girlpower, mocno feministyczna. Zabrakło mi w niej jednak świeżości. Momentami drażnił mnie nadmiar elementów fantastyki i grozy. Miałam wrażenie, że autorka nie potrafi zbudować nastroju niepokoju inaczej niż poprzez opisywanie zmieniających się pod wpływem wirusa ciał nastolatek.
Zobaczcie koniecznie
Również główne bohaterki nie przypadły mi do specjalnie do gustu – ani nie wzbudziły mojej sympatii, ani im szczególnie nie kibicowałam. Właściwie były mi obojętne – to chyba najgorsza opcja.
„Toxyczne dziewczyny” to mocno przygnębiająca książka dla nastolatków. Wśród apokaliptycznych wizji autorka nie daje nadziei na światełko w tunelu. Miłośnikom historii postapo i mrocznej fantastyki powinna się jednak spodobać, a na brak lekkiego pióra autorki być może przymkną oko, bowiem to debiut, a debiuty są często obarczone niedoskonałościami.
Rory Power, „Toxyczne dziewczyny”, tłum. Paulina Raganowicz i Piotr Raganowicz, Wydawnictwo Niezwykłe, 2019, 315 stron
Nie przegapcie
Zobaczcie koniecznie
Rozwiąż quiz. Dasz radę
Bądź na bieżąco i obserwuj
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?