Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Roving woman”. Byle do przodu, samotnie przed siebie, bo samotność ma różne wymiary!

Adam Pazera
W filmach Wima Wendersa często podłożem opowiadania był motyw wędrówki, czyli tzw. kino drogi, toteż nic dziwnego, że to on – jako producent - stoi za projektem pary reżysersko-aktorskiej: Michała Chmielewskiego (reżyser, współscenarzysta) i Leny Góry (aktorka i współscenarzystka) czyli filmu „Roving woman”. A jest to rzeczywiście czystej wody dzieło o wędrówce (Roving) samotnej, porzuconej kobiety (woman), która bez celu, pod różuje przez prowincję i bezdroża w Ameryce.

Pierwsze ujęcia to dziewczyna w długiej, ciemnozielonej sukni z impetem wyrzucona z domu przez drzwi, ale my nie widzimy osiłka. "Ted, to nie jest śmieszne, nie popychaj mnie", słyszymy wcześniej, ale wkrótce to ona, na zewnątrz, kopie w drzwi: "Przepraszam, chcę tylko z tobą porozmawiać, odpuść już" - prosi. "Zamknij się!", słyszy odpowiedź. Nie pozostaje jej nic innego jak przespać się na wyrzuconej kanapie obok jakiegoś domostwa, po czy znowu "żebrać" u drzwi i dzwonić nieustająco: "Naprawdę już mnie nie chcesz? Oddaj mi chociaż moje rzeczy". Bez efektu, więc z zemsty... sika pod drzwiami Teda i w szpilkach, schodzi w dół stromej uliczki. W filmie za scenariusz posłużyła historia Connie Converse, amerykańskiej piosenkarki, która opuściła dom rodzinny szukając "nowego życia" i zaginęła w tajemniczy sposób w 1974 roku. Jej poetyckie piosenki znalazły uznanie dopiero po jej domniemanej śmierci.

Dodać należy, że przy "opiece" Wima Wendersa nad filmem, "Roving woman" jest produkcją niezależną, niskobudżetową, oboje twórcy (Góra i Chmielewski) stanowili znakomity duet. W najprostszy sposób o kinie niezależnym można powiedzieć, że są to produkcje niekomercyjne, autorskie i niskobudżetowe, a prekursorami takich projektów byli m.in. Jim Jarmusch i Gus van Sant. Lubię takie kino niezależne – niespieszna narracja, spokojny rytm, monotonny ciąg wydarzeń. I taki też jest "Roving woman". Sara (bo tak ma na imię wyrzucona dziewczyna) wydostanie się jeszcze z miasta wsiadając do auta kolegi Teda. Rozmawiają o nim, że jest jego muzą, że są razem już 6 lat. Mężczyzna zżyma się: "Długo, bo dla mnie 6 miesięcy, to już jest szmat czasu, potrzebuję przestrzeni. Mógłbym być sam, jest mi tak łatwiej.

Sam potrafię stworzyć sobie samotność". I może to impuls dla Sary, bo po jego słowach o samotności, nie czeka na niego stacji benzynowej, oddala się i próbuje złapać "stopa". Idzie wzdłuż drogi i nagle obok marketu znajduje porzucony samochód. Niewiele się zastanawiając, zapala go i rusza przed siebie, wciąż w tej samej sukni, bez telefonu, bez grosza przy duszy. Znajduje wewnątrz polar, na śmietniku ubiera wyrzucone dżinsy, rozstaje się z elegancką suknią, tak jakby pożegnała się z dotychczasowym życiem. Pieniądze na benzynę i jedzenie (chipsy) zorganizuje, kiedy napaleni nastolatkowie za pokazanie piersi (nie widzimy tego!) dadzą jej 25 dolarów. Samochód staje sie jej bezpiecznym azylem, śpi w nim i wśród różnych rupieci we wnętrzu, znajduje płytę z nagranym głosem, a są to czułe wypowiedzi: "Cześć Mimi, próbuję coś napisać, będzie coś w twoim stulu: kocham cię. Tu jest ciepło, buduję dom, położę dach", po czym leci melodyjna piosenka. Zaintrygowana tym mężczyzną (czyli także właścicielem pojazdu) postanawia go odnaleźć.

A jeszcze w samochodowym radio zapowiadają piosenkę Connie Converse, która zaginęła 50 lat temu i słucha miękkiego, ciepłego głosu nieodnalezionej dziewczyny. Jej wędrówka przez amerykańskie prowincje, to pustynny teren, obskurne stacje benzynowe, takież przydrożne bary i motele. W jedym z nich nocuje, nawiązując znajomość z właścicielem, młodym, zagubionym chłopakiem. Jeszcze gdzieś indziej spotyka i zostaje zaproszona do towarzystwa przez podróżujące kamperem dziwne, fantazyjne małżeństwo, spędzające swój miesiąc miodowy, a on z czułością opiekuje się żoną z niedowładem nóg. W obskurnej knajpie dostaje drinka, ale już musi uciekać od ciekawskiego bywalca, który wyraźnie jest zainteresowany Sarą. A ona wreszcie, swobodnie mknąc przed siebie po bezdrożach, choć samotna, ale czująca się wyzwoloną mówi jakby do Teda: "Jak się masz? Ja naprawdę potrzebuję przestrzeni, mogłabym ci prać, gotować, prasować, ale muszę odnaleźć siebie. A i tak w przestrzeni będziemy razem, muszę jechać dalej. Jadę przed siebie i czuję się spełniona". I znów odsłuchuje monolog właściciela samochodu: "Mimi, kończę, bo muszę wcześnie wstać, mam nadzieję, że u ciebie dobrze, tęsknię". I znów spotkanie z tajemniczym podróżnym, który okazuje się producentem filmowym, a ona podwozi go do jego "niewidzialnego miejsca". Zaś żona tu go zostawiła, bo..."czasem tak się zdarza. Ja w jedną stronę, ona w drugą, różne są poziomy samotności".

Spotkanie z Milloyem, właścicielem samochodu będzie dla niej katharsis. On napisał piosenkę i zwracał się do nieistniejącej Mimi, aby zabić w sobie poczucie samotności: "Lubię być sam, ale czasem chciałbym móc to komuś powiedzieć. Wymyśliłem Mimi, bo chciałem zamanifestować obecność jakiejś osoby". I śpiewa tę romantyczną piosenkę, ciepłym, nieco zachrypniętym głosem o wymyślonej dziewczynie, a Sara wpatrzona jest w niego z czułością. A słowa utworu to: "Napisałem tę piosenkę, gdybyś miała się pojawić, a gdybyś się pojawiła, zaśpiewałbym ją tylko tobie". I podaruje jej samochód, a dziewczyna odjedzie, jakby spełniona i jakby radośniej mknął pojazd po amerykańskich bezdrożach, w dal, przed siebie, do wolności...

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera