Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Adrianem Bednarkiem, autorem powieści "Córeczki", w której morderca zaprasza nas do bezwzględnej, brutalnej gry

Bartłomiej Romanek
Bartłomiej Romanek
To nie są dobre, czyste dziewczyny, ale na ich decyzje wpłynęły dramaty, które rozegrały się w przeszłości – mówi o swojej najnowszej powieści „Córeczki” częstochowski pisarz, Adrian Bednarek.

Skąd wziął się pomysł na bezwzględną i brutalną grę, którą prowadzi w pana książce morderca zwany „Strachem na wróble”?

Pomysł na grę narodził się podczas pobytu w Hiszpanii. Kiedy siedzieliśmy na plaży przy piwie, zaproponowałem, żebyśmy zagrali w jakąś mroczną grę. Oczywiście nie mogę powiedzieć, o co chodzi w tej grze, bo zdradzę czytelnikom fabułę książki, ale każdy z nas dokonywał różnych, trudnych wyborów. Pomyślałem, że to dobry pomysł na książkę.

Główne bohaterki pana powieści także prowadzą własne gry, będąc nie do końca uczciwymi wobec swojego otoczenia. Zgodzi się pan z tym stwierdzeniem?

Zgadza się, każda z nich prowadzi własną grę. Wpłynęły na to wydarzenia z przeszłości, które sprawiły, że nie są to dobre, czyste dziewczyny. Wszystkie ich dramaty się nagromadziły i kiedy próbują znaleźć człowieka, który te dramaty na nich sprowadził, to czasem podejmują dziwne, złe decyzje.

„Strach na wróble” przypomina nieco postać z DC Universe, jednego z największych wrogów Batmana.

Nie inspirowałem się to postacią, chociaż trochę obawiałem się, że ta nazwa może się kojarzyć czytelnikom z postacią z komiksu. Kiedy pisałem scenę, kiedy „Strach na wróble” wchodzi do jednego z domów, to starałem sobie wyobrazić, jak mógłby on wyglądać, tworzyłem jego asortyment, zamknąłem oczy i wtedy przyszła mi do głowy jego nazwa.

Pola natomiast nieco przypomina buntowniczym charakterem Lisbeth Salander z „Millennium”.

Tak pan myśli? (śmiech). Starałem się tworzyć postać i jej charakter podczas pisania, bo zawsze tak robię. Pierwsze rozdziały zawsze wykorzystuję na oswojenie się z postacią, a postać Poli rozwinęła się dość mrocznie, natomiast z założenia miała być zbuntowana. Chyba każdy po jej przejściach taki by był.

Pisarze coraz częściej w roli pierwszoplanowych bohaterów obsadzają kobiety. Jak czuł się pan w tej roli, jak udało się wczuć w psychikę kobiet i ją zrozumieć? Efekt jest bowiem całkiem ciekawy i udany, ale jak udało się go osiągnąć?

Mam kontakt z wieloma kobietami na co dzień, są w moim otoczeniu. Wyciągam z tego wnioski, a jeżeli chodzi o stworzone przeze mnie postacie, traktowałem to jako element przygody, chciałem zobaczyć, w jakim kierunku się to potoczy. Nadałem im odpowiednie charaktery i pozwoliłem niejako prowadzić się im przez książkę.

Jak wygląda Pana warsztat pisarski? Gdzie powstały losy Ewy i Poli?

Pracuję i piszę w domu. Ułatwieniem dla mnie jest to, że pracuję też w domu. Dzięki temu mogę pracować i pisać, to się fajnie zazębia. Najczęściej piszę przy biurku, ale „Córeczki” były specyficzną książką, którą nie wiem, czemu ale niemal w całości napisałem na łóżku, bo chyba miałem dosyć siedzenia przy biurku. Zawsze staram się pisać od poniedziałku do czwartku, a w piątek robię poprawki.

Ma pan wyznaczoną liczbę znaków, którą dziennie trzeba zapisać?

Na wenie nie ma się co opierać, bo na dłuższą metę jest to ciężka praca. Wiele lat temu wyznaczyłem sobie normę dziesięć stron tygodniowo w Wordzie w Calabri 14, którą z reguły udaje mi się przekraczać. „Córeczki” mają na papierze 606 stron, a na komputerze to było 370 stron. Zawsze zakładam te 10 stron tygodniowo, ale udaje się często to osiągnąć w dwa dni, więc potem łatwiej mi się pracuję, bez ilościowej presji.

Inspiracja i pomysły na książki rodzą się podczas różnych wydarzeń z życia codziennego tak, jak podczas wakacji w Hiszpanii?

Najczęściej tak to u mnie wyglada, chociaż jedna z recenzentek twierdzi, że próbuję „przerobić” cały kodeks karny, bo już pisałem o seryjnym zabójcy, o złodziejach, mafii i szantażystach, a teraz zaczynam pisać o porywaczach.

Ile zajęła praca nad „Córeczkami”?

Zacząłem je pisać 1 stycznia 2018 roku, a skończyłem na początku kwietnia. Praca zajęła więc niecałe cztery miesiące.

Akcja „Córeczek” rozgrywa się w Częstochowie. Kolejne książki także będą osadzone w rodzinnym mieście?

Mam już kilka napisanych książek, których akcja toczy się w Częstochowie. Wcześniej osadzałem akcję w Krakowie albo w nieokreślonym miejscu. Częstochowa stwarza inne możliwości, bo jest nieco mniejszym miastem niż Kraków, inaczej funkcjonuje.

Można więc powiedzieć, że bohaterowie trochę z panem wędrują.

Pierwsze książki zacząłem pisać po powrocie z Krakowa. Trochę tęskniłem za tym miastem, również dlatego osadzałem tam akcję. Poza tym seryjny morderca bardzo mi pasował do Krakowa. Można powiedzieć, że bohaterowie wędrują ze mną, ale piszę również książki, których akcja nie dzieje się w żadnym określonym mieście tak, aby Czytelnik sam sobie coś dołożył.

Jak wyglądają pana plany wydawnicze? Najbliższa książka będzie poruszała kwestię porwań. Wiadomo, kiedy ukaże się ona na rynku?

Do tego jeszcze daleka droga, bo dopiero zacząłem ją pisać. Mam zatwierdzone cztery kolejne książki do publikacji, a kilka następnych czeka na dysku mojego komputera. Zapas jest spory i jest w czym wybierać.

Które z nich ukażą się najszybciej?

Najszybciej ukaże się „Inspiracja”. Jest to powieść o chłopaku, który w młodości miał bardzo ciężkie przeżycia. Poznaje dziewczynę i odkrywa, że jej ojciec jest seryjnym mordercą. Tylko tyle mogę powiedzieć.

Będzie pan gościem Targów Książki w Krakowie.

Będę tam gościł czwarty raz. Będzie mnie można spotkać w sobotę, 26 października, od godz. 13.40 do 15.10 na stoisku mojego wydawcy Novae Res, a o 15.30 będę promować na stoisku Świata Książki Antologię „Zabójcze Święta”. Jestem autorem jednego z opowiadań, które się tam znajduje.

Jak wygląda życie prywatne Adriana Bednarka?

Jestem żonaty, mamy syna. Jestem rodowitym częstochowianinem. Mieszkałem w Częstochowie niemal całe życie, poza epizodem w Krakowie, ale raczej się nigdzie nie zamierzam wyprowadzać.

A które miejsce w przyszłym sezonie zajmie Włókniarz?

Chciałbym, żeby to było pierwsze miejsce i żebyśmy w końcu powalczyli z Unią Leszno. Jestem fanatycznym kibicem żużla od 26 lat. Nawet kiedy mieszkałem w Krakowie przyjeżdżałem do Częstochowy na mecze Włókniarza. Często się nawet mama denerwowała, bo jak przyjeżdżałem do Częstochowy to tylko na stadion i widziałem się z tatą, a nawet nie miałem czasu, aby zajrzeć do domu. W Krakowie na żużlu byłem dwa razy – w latach 90. na półfinale IMP, kiedy jeździło się za Sławkiem Drabikiem i w 2015 roku, kiedy Włókniarz miał karencję, to wybraliśmy się na mecz Wandy Kraków ze Startem Gniezno. Klimat żużla w Krakowie też jest bardzo ciekawy, chociaż częściej chodziłem tam na mecze piłkarskiej Wisły Kraków.

Informacje o autorze
Adrian Bednarek – ur. w 1984 r. w Częstochowie – absolwent Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Od lat zafascynowany tematyką kryminalną, w szczególności postaciami seryjnych morderców. Wielki fan sportu żużlowego, nałogowy biegacz. Pisanie uważa za swoją największą pasję. Uwielbia tworzyć historie, w których głównymi bohaterami są skomplikowane, czarne charaktery. Sympatię czytelników zyskał dzięki powieściom „Pamiętnik diabła” (2014) i „Proces diabła” (2015), opisującym losy Kuby Sobańskiego, seryjnego mordercy z Krakowa.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty