Mecz był nudny, a emocji kibice doczekali się dopiero w końcówce, kiedy to sędzia wyrzucił z boiska dwóch graczy łodzian - Tomasza Hajtę i Marcina Smolińskiego.
Obaj głośno protestowali przeciwko niepodyktowaniu w ostatniej minucie spotkania karnego dla ŁKS po starciu Rafała Grodzickiego z Dejanem Djeniciem. Robili to w tak zdecydowany sposób, że sędzia Jacek Walczyński, najpierw pokazał drugą żółtą kartkę Smolińskiemu, a później od razu czerwoną Hajcie.
- Byłem prowokowany, a sędzia nazwał mnie przemytnikiem papierosów - stwierdził Hajto, który zapowiedział pozwanie do sądu arbitra z Lublina.
Sędzia oczywiście wszystkiemu zaprzeczył oświadczając, że zdenerwowany Hajto używał wobec niego obelżywych słów i za to wyleciał z boiska.
- Tomek mówił mi w szatni, że był prowokowany, ale te czerwone kartki w końcówce uważam za szczyt głupoty, bo osłabiają nas przed ostatnim meczem sezonu, w którym będziemy walczyć o utrzymanie - stwierdził trener ŁKS Grzegorz Wesołowski.
A my Hajcie przypominamy, że najpierw do sądu pozwie go Górnik, jeśli nie zapłaci zabrzanom 100 tys. zł za grę przeciwko nim.
W I połowie sobotniego meczu lepsi byli goście, a Jakub Biskup miał dwie znakomite sytuacje. Pomocnik ŁKS najpierw jednak będąc sam na sam z bramkarzem Ruchu strzelił wprost w ręce Krzysztofa Pilarza, a później skierował wprawdzie piłkę do siatki, ale sędzia dopatrzył się jego przewinienia i nie uznał tego gola.
Ruch zaczął śmielej atakować dopiero po przerwie. Michał Pulkowski nie wykorzystał znakomitej okazji, ale chwilę później niebieskim pomógł arbiter dopatrując się przewinienia w starciu Nerijusa Radżiusa z Grzegorzem Baranem w polu karnym. Skutecznym egzekutorem jedenastki był Wojciech Grzyb.
- W tym sezonie nie strzeliłem już karnego na tym stadionie, więc zapytałem Małego i Jeziera czy nie chcą strzelać. Nikt się nie złosił, więc podszedłem do piłki i tym razem się udało - powiedział Grzyb.
Wygraną Ruchu kwadrans później przypieczętował po indywidualnej akcji Tomasz Brzyski. Obrońcy chorzowian pomógł trochę Marcin Adamski, od którego nogi odbiła się piłka. Zwycięstwo niebieskich mogło być jeszcze bardziej okazałe, ale już w doliczonym czasie gry do siatki nie trafił Artur Sobiech.
Więcej czytaj w poniedziałkowym Kibicu - dodatku do Polski Dziennika Zachodniego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?