Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

R.U.S.E. - taktyczne zagrywki (recenzja gry)

Michał Kowal
materiały prasowe
Francuskie studio Eugen Systems obiecało, że za sprawą strategii R.U.S.E. przedstawi nowe spojrzenie na gatunek gier strategicznych. Czy udało im się spełnić te obietnice?

Więcej materiałów o grach znajdziesz codziennie na giernik.pl

Kolejne lądowanie w Normandii
R.U.S.E. to strategia czasu rzeczywistego, której akcja dzieje się podczas II wojny światowej. Jako pułkownik, a następnie generał Joe Sheridan poprowadzimy w niej wojska alianckie w Afryce i Europie. Przyjdzie nam walczyć między innymi w Tunezji, zdobędziemy Monte Casino we Włoszech, czy poprowadzimy natarcie na plażach Normandii podczas wyeksploatowanego już na wszystkie sposoby w grach D-Day.

Poszczególne misje poprzerywane są filmami dającymi fabularny pretekst do całej zabawy. W centrum opowieści jest tutaj tajemniczy szpieg o pseudonimie Prometeusz, który dostarcza niemieckiemu dowództwu bardzo dokładnych danych wojennych. Niestety, historia, pomimo że napisana jest poprawnie, została pokazana nieprzekonująco. Rażą słabe dialogi i ciężkie dowcipy. Dodatkowo fatalnie dobrane głosy w polskiej wersji językowej gry pogarszają prezentację opowieści. Niestety absolutnie najgorzej na tym tle wypada nasz bohater Joe. Zdecydowanie nie jest to osoba, którą chce się polubić, a do tego ciągle krzyczy. Miało wyjść zapewne po wojskowemu, wyszło - komicznie.

Strategia totalna

Na całe szczęście w R.U.S.E.
to nie historia jest najważniejsza, ale rozgrywka. Jako dowódca wojsk mamy podgląd na całą arenę walk. W tym momencie pokazana jest ona jako makieta terenu (a właściwie stół polowy), a znajdujące się na niej jednostki oznaczone są symbolicznymi żetonami przedstawiającymi ich rodzaj i siłę. W każdej chwili płynnie możemy przybliżyć akcję i przyjrzeć się dokładnie, jak radzą sobie nasze czołgi, samoloty i piechota. Dzięki zastosowaniu tego pomysłu bez problemu poprowadzimy walkę na kilku frontach.

Wojska
Walka w R.U.S.E. oparta jest na dwóch pomysłach. Po pierwsze, jednostki
zestawione są ze sobą na zasadzie kamień-nożyce-papier. I tak piechota świetnie nadaje się do niszczenia artylerii, ale jest bezbronna wobec czołgów (no, chyba że ukryta jest w lesie lub w mieście, gdzie może przygotować zasadzkę). Czołgi radzą sobie doskonale z piechotą, ale już nic nie poradzą na artylerię.

Podobnych zależności w R.U.S.E. są dziesiątki, bo walkę toczymy nie tylko na lądzie, ale również w powietrzu, a najróżniejszych jednostek wykorzystywanych w okresie II wojny światowej nie brakuje.
Nie ma tutaj miejsca na atak na ślepo. Wszystkie działania trzeba zaplanować oraz poprzedzić zwiadem.

Do boju poprowadzimy (lub staniemy naprzeciw) między innymi sławne niemieckie czołgi Tygrysy, amerykańskie Shermany, a o przestworza powalczymy rosyjskimi Sturmovikami i
amerykańskimi Latającymi Twierdzami B-17. O wszystkich jednostkach możemy przeczytać w dołączonej do gry cyfrowej encyklopedii.

Opanowanie słabych i mocnych stron naszych wojsk jest tutaj podstawą sukcesu. Dodatkowo trzeba także zapanować nad infrastrukturą bazy, czyli kupować budynki produkujące nowe jednostki i zapewnić dopływ gotówki poprzez przejęcie punktów zaopatrzenia.

Fortele

Drugim, kluczowym elementem R.U.S.E. są tytułowe fortele (ruse z ang. znaczy fortel). Jako dowódca możemy wszystkim jednostkom wydać specjalne rozkazy działające na określonym obszarze zmagań. Za ich pomocą możemy zmylić przeciwnika.

Jak to działa? Oto przykład. Planujemy zaatakować wroga ze wschodu. Warto więc na jego zachodnią flankę wysłać makiety czołgów. Ten pozorowany atak zmusi adwersarza do przeniesienia swojej obrony na zachód. W tym czasie nasze prawdziwe wojsko uderzy niepostrzeżenie w osłabiony, wschodni front. Dzięki użyciu ciszy radiowej (jednostki stają się niewykrywalne, no chyba że przeciwnik ma ukrytą gdzieś jednostkę zwiadowczą) i wojny błyskawicznej (nasze wojska przesuwają się szybciej) możemy zaskoczyć wroga! Podobnych forteli w grze jest znacznie więcej. Możemy maskować nasze budynki, prowadzić wojnę psychologiczną, wysyłać szpiega itp. Jest z czego wybierać!
Więcej materiałów o grach znajdziesz codziennie na giernik.pl

Sieciowe podboje
Kampania dla pojedynczego gracza to tylko wstęp
do zabawy w R.U.S.E. Prawdziwym wyzwaniem są
walki z żywym przeciwnikiem. Wybrać możemy tutaj jedną z kilku stron konfliktu, a każda z nich ma swoje unikatowe specjalności (np. Niemcy mają silne, ale drogie jednostki, a Francuzi to specjaliści od budowy bunkrów). Tutaj o zwycięstwie lub przegranej może zaważyć nawet jedna decyzja. Trzeba więc odpowiednio wykorzystywać wszystkie jednostki, działać na paru frontach i dodatkowo używać odpowiednich forteli.

Strategia na konsole?
Twórcom gry udało się stworzyć interfejs umożliwiający sprawną obsługę nie tylko klawiaturą i myszką, ale również padem. Dlatego w R.U.S.E. można grać zarówno na PC, jak też na konsolach. Oczywiście gra najładniej wygląda na komputerach osobistych, ale na konsolach chodzi także bez większych zacięć i uproszczeń graficznych.

Ciężko jednoznacznie ocenić oprawę gry. Gdy przybliżymy kamerę, to widzimy że jednostki są uproszczone, tak samo jak wygląd pola bitwy. Ale nie wydaje się to aż tak istotne, gdyż w R.U.S.E. gra się głównie patrząc na pole bitwy z dużego oddalenia, przesuwając żetony charakteryzujące poszczególne wojska. Wtedy wszystko wygląda naprawdę ślicznie i przypomina planszową grę taktyczną.

Dla kogo?
R.U.S.E. nie jest
grą dla wszystkich. Opanowanie mechanizmów zabawy wymaga dużo czasu. Same potyczki potrafią zaś ciągnąć się godzinami. Podczas ich trwania nieraz na próbę zostanie wystawiony nasz zmysł strategiczny, spostrzegawczość oraz umiejętność podejmowania szybkich decyzji.
Sama kampania dla pojedynczego gracza to duże wyzwanie i jej przejście wcale nie jest łatwe.

Czasem też do walki zakrada się zbyt duży chaos i pomimo dobrego interfejsu ciężko jest kontrolować nasze wojska. Tutaj niestety wychodzi na jaw słaba inteligencja naszych podwładnych, którzy nie potrafią sami o siebie zadbać. Zbyt ochoczo, niczym lemingi, wychodzą pod ogień nieprzyjaciela, nie chowają się w lesie itp. Ostatecznie trzeba pilnować każdego ich kroku, co przy walce na trzy fronty i globalnym ataku wydaje się niemal niemożliwe.

Jednak wygranie walki sprawia naprawdę wielką satysfakcję! Jeżeli więc czujesz w sobie żyłkę generała, to zdecydowanie nie ma na co czekać!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: R.U.S.E. - taktyczne zagrywki (recenzja gry) - Dziennik Bałtycki