Wyniki laboratoryjnej ekspertyzy miały być znane wczoraj, ale ostatecznie Prokuratura Rejonowa w Rybniku poinformowała, że informacje z Instytutu Ekspertyz Sądowych jeszcze nie dotarły.
Tymczasem mieszkańcy Rybnika wciąż żyją makabryczną zbrodnią. Dyskusje na temat motywów, sposobu działania zabójcy i tego, czy sprawca był tylko jeden, toczą się dosłownie wszędzie. Rybniczanie podkreślają, że nie potrafią wyobrazić sobie większej, rodzinnej tragedii. - W głowie mi się nie mieści, jak można kogoś zabić, szczególnie osobę z najbliższej rodziny i tak potraktować jego ciało. Człowiek, który popełnia taką zbrodnię musi być potworem - mówi nam pani Anna, mieszkanka ulicy Hibnera w Rybniku.
Przebywający od blisko trzech tygodni w raciborskim Zakładzie Karnym Grzegorz W., syn Wróbla, podejrzewany o tę zbrodnię i tymczasowo aresztowany codziennie wychodzi na godzinę na spacerniak.
O 8 wstaje na śniadanie. Wczoraj był chleb i śledź w oleju oraz herbata z cukrem. Na obiad jadł zupę grochową, kaszankę z ziemniakami i surówką z kwaśnej kapusty. Wieczorem o 17 na kolację podano między innymi zupę mleczną oraz chleb z dżemem.
Grzegorz W. tak jak inni aresztanci ogląda telewizję i czyta kolorowe czasopisma. - Mężczyzna jest objęty opieką psychologiczno-wychowawczą. Traktowany jest tak jak inni aresztanci. Ma takie same prawa jak wszyscy, nie dzieje mu się krzywda. Natomiast o widzeniach decyduje prokurator - mówi kapitan Marek Kwiecień, rzecznik Zakładu Karnego w Raciborzu.
Do normalnego życia nie powrócili jeszcze członkowie rodziny zamordowanego wiceministra. Jego żona, szefowa Poradni Psychologiczno- Pedagogicznej w Rybniku przebywa nadal na zwolnieniu lekarskim.
Zbrodnia wstrząsnęła miastem
Do zabójstwa Eugeniusza Wróbla, byłego wicewojewody katowickiego i wiceministra w rządzie PiS doszło 15 października.
Rodzina sądziła, że mężczyzna zaginął i wspólnie z policją rozpoczęła jego poszukiwania. Wyznaczono nawet 10 tysięcy złotych nagrody, dla osoby, która pomoże w jego odnalezieniu. Wynajęto także prywatnego detektywa. Jednak już dwa dni później, podczas przesłuchania w rybnickiej komendzie policji do zabójstwa przyznał się syn Wróbla - Grzegorz.
30-latek zeznał, że ojca zabił nożem, później ciało poćwiartował i wrzucił do wód rybnickiego zalewu. W niedzielę 17 października na terenie zbiornika rozpoczęły się poszukiwania zwłok. W akcji brało udział kilkudziesięciu policjantów, dwunastu płetwonurków z Rybnika i Bytomia, a nawet pies szkolony do poszukiwania ciał.
Pierwszy fragment ludzkich zwłok znaleziono dzień później wieczorem. Kolejne w przeciągu następnych kilku dni. Ostatni - fragment nogi - przypadkowy przechodzień zauważył nad brzegiem zbiornika w miniony wtorek.
Śledczy do tej pory nie chcą oficjalnie potwierdzić, co było motywem tej makabrycznej zbrodni. Wiadomo, że między Eugeniuszem Wróblem, a jego synem doszło do konfliktu na tle finansowym.
Jedna z hipotez mówi o tym, że syn chciał od ojca pieniądze na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, gdzie już wcześniej pracował. Druga, że prosił o pożyczkę na nowy samochód, ale ojciec nie chciał o tym słyszeć. Zabójca prawdopodobnie działał w afekcie. KUB
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?