Ryszard Bosek i Hubert Kostka: nasi złoci olimpijczycy
Ryszard Bosek: Złote szkiełko
Ryszard Bosek, razem z czterema innymi siatkarzami Płomienia Milowice, wywalczył na igrzyskach w Montrealu w 1976 roku złoty medal. W finale biało-czerwoni po dramatycznym pojedynku pokonali Związek Radziecki 3:2! Dwa lata wcześniej w Meksyku polscy siatkarze sięgnęli po złoty medal mistrzostw świata.
Urodzony w Kamiennej Górze Bosek ukończył Technikum Przemysłu Szklarskiego w Woło-minie, później studiował na AWF. - Grałem w piłkę ręczną w Radzyminie, rzucałem oszczepem i dyskiem w Polonii Warszawa - wspomina Bosek. - Do siatkówki byłem za niski, ale szybko rosłem, a braki fizyczne nadrabiałem sprytem i techniką - dodaje.
Przyszły olimpijczyk został dostrzeżony na boisku szkolnym przez trenera Tadeusza Szlagora. Zaczynał w Błękitnych Wołomin, potem Mazowszu Zegrze, gdzie trafił podobno za... cztery opony do volkswagena. Następnym klubem był Płomień Milowice, skąd przeniósł się do Włoch i reprezentował barwy klubów z Padwy - Petrarci i Termoroeca.
359-krotny reprezentant Polski był jednym z najlepszych przyjmujących na świecie. Uchodził za tytana pracy. - Pracował za siebie i innych - mówił o nim współmieszkaniec z akademika Wiesław Gawłowski. Trener Hubert Wagner, współtwórca największych polskich sukcesów w siatkówce uważał, że Bosek był najwartościowszym zawodnikiem obu złotych drużyn z Meksyku i Montrealu.
Po zakończeniu kariery Bosek został trenerem w Padwie, Płomieniu Milowice i AZS Częstochowa, z którym zdobył złoty medal oraz Jastrzębskim Węglu. Był też selekcjonerem reprezentacji Polski.
Złoty medalista z Montrealu jest obecnie ekspertem w Polsacie, dyrektorem sportowym AZS Częstochowa, a także menedżerem takich siatkarzy jak Bartosz Kurek, Michał Winiarski, Piotr Nowakowskim czy Jakub Jarosz. (Jaź)