Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Mach: Byłem przekonany, że to pomyłka WYWIAD

Paulina Musialska
Paulina Musialska
Ponad trzy lata temu o sprawie Ryszarda Macha było bardzo głośno. Ówczesny prezydent Zawiercia został oskarżony o korupcję, a zdjęcia z jego aresztowania obiegły cały kraj. Ryszard Mach opowiada nam o tym, jak wygląda jego życie po aresztowaniu.

Trwa proces, w którym jest Pan oskarżony o korupcję. Jak Pan wspomina moment aresztowania?

To był dla mnie bardzo ważny dzień – 16 lipca 2014 roku. Pojechałem wówczas ze starostą Rafałem Krupą oraz posłem Piotrem van der Coghenem do Warszawy, na spotkanie z wicepremier Elżbietą Bieńkowską. Podczas spotkania dowiedziałem się, że nasze starania o stworzenie obwodnicy Zawiercia oraz Poręby były skuteczne i w najbliższych latach ta inwestycja zostanie zrealizowana. Do domu wróciłem ok. godz. 17. Po kilku chwilach do furtki zadzwoniło trzech funkcjonariuszy policji, którzy pokazali mi nakaz zatrzymania i przymusowego doprowadzenia na przesłuchanie. Byłem przekonany, że to pomyłka: przygotowywałem się do wyborów samorządowych, kolejni kandydaci rezygnowali i wszystko wskazywało na to, że ponownie zostanę wybrany na urząd prezydenta miasta. Pojechałem na przesłuchanie i świat mi się zawalił – to był przecież element gry politycznej. Obiecałem jednak rodzinie, przyjaciołom, współpracownikom i mieszkańcom, którzy pisali do mnie w tamtym czasie setki listów poparcia – obiecałem, że się nie poddam. I słowa dotrzymuję.

W 2014 roku o Pana zatrzymaniu mówiło całe miasto. Zresztą chyba dotąd mówi. Sprawa zatrzymania i aresztu obiegła całą Polskę. Minęło już parę lat. Czy spotyka się Pan jeszcze wśród znajomych lub nawet obcych ludzi z ostracyzmem z tego powodu?

Bardzo niewiele jest takich osób, wręcz przeciwnie: każdego dnia, gdy wychodzę na spacer po moim rodzinnym Zawierciu spotykam się ze słowami wsparcia. Nie ukrywam, że deklaracje pomocy oraz dowody sympatii pochodzące od mieszkańców podbudowują mnie i zachęcają do jeszcze bardziej wytężonej pracy na rzecz miasta i jego mieszkańców.

Jak zatrzymanie, oskarżenie, areszt i proces wpłynęły na Pana życie?
Zawsze byłem bardzo otwarty na ludzi i to mnie zgubiło. Nigdy nie odmówiłem nikomu pomocy, do dzisiaj przychodzą do mnie mieszkańcy, którzy potrzebują pomocy. Nikogo nie odprawiam z kwitkiem - jak tylko mogę, to chętnie pomagam. Zawsze bezinteresownie. Gdy idę ulicą, ludzie mnie poznają, podchodzą i ściskają dłoń, czesto klepią po ramieniu i mówią: „Dziękujemy, że jest Pan z nami“.

W momencie zatrzymania pełnił Pan funkcję nie tylko prezydenta miasta, ale również wiceprezesa Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Czy nie obawiał się pan, że sprawa negatywnie wpłynie na wizerunek tej dyscypliny sportu nie tylko w kraju, ale również poza jego granicami?

Moi koledzy z kierownictwa Związku Piłki Ręcznej w Polsce oraz sponsor główny uzgodnili, że do momentu wyjaśnienia sprawy nie mają do mnie żadnych zastrzeżeń. Byłem w zarządzie ponad dwie kadencje. Nikt nie wierzył, że jestem winny, dlatego jeszcze przez wiele miesięcy od zatrzymania pełniłem funkcję wiceprezesa związku. W związku miałem więcej szacunku, niż w niektórych środowiskach politycznych. Rezygnację złożyłem dopiero w 2016 roku, po ukazaniu się artykułu o tym, że wiceprezes ZPRP jest posądzony o korupcję. Wtedy napisałem oświadczenie, w którym zrezygnowałem z fukcji wiceprezesa. Zostało przyjęte podczas podsumowania Mistrzostw Europy, które rozgrywane były w Polsce. Najlepszym przykładem na zaufanie kierownictwa jest fakt, że w ubiegłym roku byłem na Olimpiadzie. Mimo, że nie byłem wiceprezesem, to zostałem na taki wyjazd zaproszony. Sam za wszystko zapłaciłem, ale mogłem uczestniczyć w tej imprezie.

Jak postawienie w roli oskarżonego wpłynęło na pana pozycję w lokalnej polityce?

Nie ukrywam, że po oskarżeniu byłem sfrustrowany. Gdybym dopuścił się popełnienia zarzucanych mi przestępstw, rozumiałbym fakt zatrzymania i aresztowania - ale nie zrobiłem nic złego i jestem niewinny. Przez cały okres sprawowania funkcji prezydenta miasta miałem wiele propozycji pracy z różnych środowisk biznesowych z Warszawy, Gdańska i kilku innych miast. Również po rozpoczęciu procesu. Nigdy żadnej nie przyjąłem. Zawiercie jest moim miastem. Tu się urodziłem, tutaj zostanę. I tutaj spocznę. Wszystko zawsze robiłem dla tego miasta, bo zwyczajnie je bardzo lubię. Nie przypuszczałem, że mnie coś takiego spotka. I to ze strony ludzi, którzy nie podzielają mojej sympatii do Zawiercia.

Utrzymuje pan, że jest niewinny. Jak wytłumaczyć zatem fakt, że jeden ze współoskarżonych przyznał się do zarzucanych mu czynów?

Początkowo stwierdził coś zupełnie innego - że jestem niewinny. Dopiero gdy światło dzienne ujrzały pewne fakty związane z jego przestępczym działaniem, obarczył winą mnie.

Czy w trakcie procesu spotkał się pan z naciskami na rezygnację z funkcji radnego powiatowego? Dlaczego nie podjął pan takiej decyzji?

Nie, wręcz przeciwnie. Każdego miesiąca setki mieszkańców dziękują mi za pracę na rzecz miasta i namawiaja do ponownego startu na urząd prezydenta miasta. Nie ukrywam, że to wiele dla mnie znaczy, bo od trzech lat ma bowiem miejsce zmasowany atak na moją osobę w mediach. Nie pozywam jednak tych osób, nie żądam sprostowań. Prawda sama ujrzy światło dzienne – już w lutym, gdy Sąd Rejonowy w Myszkowie wyda wyrok w mojej sprawie. Jestem przekonany, że zostanę uniewinniony ze wszystkich stawianych mi zarzutów. Już teraz ostało się tylko kilka – główne wątki, w tym wątek związany z przyjęciem korzyści majątkowej w wysokości kilkuset tysięcy złotych, zostały umorzone.

Na razie proces jest w toku, więc trudno przewidzieć wyrok. Jednak, gdyby dla Pana okazał się korzystny, przewiduje Pan powrót do polityki? Obecnie jest Pan radnym powiatowym, w przyszłym roku wybory samorządowe – wystartuje Pan np. w wyborach na prezydenta miasta?

Nigdy nie wycofałem się z polityki. Moi współpracownicy i mieszkańcy uważają, że mam zbyt wiele doświadczenia i wiedzy samorządowej, by odejść z polityki. Zapewniam, że z niej nie zrezygnuję. Jeśli miasto mnie nie wykorzysta, to będę pomagać pojedynczym samorządowcom. To mogę obiecać.

Gdyby Pan nie był politykiem, samorządowcem - to co by Pan robił w życiu?

Odpowiedz jest bardzo prosta – byłbym albo działaczem sportowym, albo nauczycielem, którym zostałem dzięki harcerstwu. Przyrzeczenie harcerskie złożyłem 21 czerwca 1958 roku. Do dzisiaj mam tę książeczkę. Byłem bardzo zaangażowany w harcerstwo. Nauczyłem się tam pracy społecznikowskiej. Dla siebie nie chciałem nic, walczyłem zawsze dla innych. Życie jednak potrafi płatać figle, dlatego – mimo że początkowo tego nie planowałem – zostałem samorządowcem. Jeszcze wiele dla miasta zrobię, obiecuję. Wrócę z tarczą, a nie na tarczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!