MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sanatorium Miłości. Seniorzy z apetytem na życie szukają miłości. I nie przeszkadzają im w tym telewizyjne kamery

Agata Sawczenko
Agata Sawczenko
Cały drugi weekend kwietnia spędzili na Podlasiu uczestnicy popularnego programu telewizyjnego „Sanatorium miłości”
Cały drugi weekend kwietnia spędzili na Podlasiu uczestnicy popularnego programu telewizyjnego „Sanatorium miłości” Joanna Krukowska
Uczestnicy kilku edycji telewizyjnego programu „Sanatorium miłości” gościli na Podlasiu. Wypoczywali tu, jeździli na rowerach, bryczką, konno i wspominali swoje sympatie

Czy można się zakochać w trzy tygodnie, gdy wokół pełno nie tylko innych ludzi, ale i kamer rejestrujących każdy ruch i każde słowo? - Na pewno można się zauroczyć. I zaprzyjaźnić - przekonuje Bożena Klimaszewska, bohaterka piątego sezonu „Sanatorium miłości”.

Sanatorium Miłości. Tu można się zakochać

„Sanatorium miłości” to telewizyjny program, który z zapartym tchem oglądają i seniorzy, osoby w kwiecie wieku, i... nastolatki. Tyle się tu dzieje, tyle tu przygód, emocji, wzruszeń... To program, którego bohaterem może zostać każdy, kto ma skończone 60 lat. Trzeba tylko przejść castingi, no i oczywiście być otwartym na innych ludzi, mieć pomysły, energię i apetyt na życie. A tego apetytu to uczestnikom programu „Sanatorium miłości” niejeden mógłby pozazdrościć. Bo choć tyle już przeżyli, to wciąż chcą więcej i więcej, wciąż patrzą optymistycznie w przyszłość, wciąż chcą działać, wciąż są głodni kolejnych przygód.

I właśnie po te przygody kilka dni temu przyjechali na Podlasie. Dziewięć osób z pięciu edycji programu (teraz emitowana jest kolejna, szósta już edycja) spędziło weekend w ośrodku wypoczynkowym w Krypnie (pow. moniecki).

- Jestem tu po raz pierwszy. Na Podlasiu pod lasem. Jak super! Ja tu oddycham, moje serce się raduje - zachwycała się Stenia Kowalska, uczestniczka drugiej edycji programu „Sanatorium miłości”.

I zapewniała, że na pewno jeszcze nie raz się pojawi na naszych terenach. - Krajobraz tu jest taki cudowny i takie świeże powietrze! - podkreślała z entuzjazmem.

Uczestnicy Sanatorium Miłości spędzili intensywny weekend na Podlasiu

A Wojtek Stankiewicz, uczestnik drugiej edycji tego popularnego telewizyjnego programu, zaznaczył , że nasze tereny są świetne na wypoczynek i dla młodych, i dla tych nieco starszych. I doskonale wie, co mówi, bo w naszym województwie, a konkretnie na Suwalszczyźnie, bardzo często wypoczywał przed laty. Kajaki, spływy, Czarna Hańcza, namioty, piesze wędrówki - wspomina to do tej pory. I rekomenduje dzieciom oraz wnukom takie wakacje blisko natury. Teraz jednak już wie, że dużo do zaoferowania mają nie tylko Suwałki czy Augustów, ale też miejsca bliżej Białegostoku, jak chociażby tereny nieopodal Krypna.

- To świeże powietrze! Nauczyłem się zdrowo oddychać: na cztery nosem wdycham, a na sześć - wydycham, również nosem. W ten sposób naprawdę można się dotlenić - prezentuje. - Poza tym fajnie jest się spotkać z przyjaciółmi. Bo przyjechało tu przecież towarzystwo nie tylko z jednej edycji. Więc w końcu możemy trochę dłużej pobyć razem - uśmiecha się. - I aktywnie spędzić czas! - dodaje.

I rzeczywiście dla uczestników „Sanatorium miłości” były to bardzo intensywne dni. Jeździli konno, bryczką, rowerami, dużo spacerowali, brali masaże, uczestniczyli w zajęciach rehabilitacyjnych. I rozmawiali, rozmawiali, rozmawiali. Bo to lubią najbardziej.
O spotkania towarzyskie w gronie uczestników „Sanatorium miłości” od lat dba Wiesia Kwiatek, która wzięła udział w pierwszej edycji tego programu.

- Wspólny pobyt w sanatorium bardzo nas zbliżył - wyjaśnia. - Nie było u nas zazdrości, rywalizacji. Dlatego nasza przyjaźń trwa do tej pory. My się nawzajem wspieramy i często odwiedzamy - mówi.

I opowiada, że bardzo chciała połączyć ludzi ze wszystkich edycji. Dlatego stworzyła grupę i organizuje różne wydarzenia. To m.in.: pokazy mody, spotkania, wyjazdy.

Ula i Andrzej. Miłość z dwóch różnych edycji

I właśnie dzięki takim spotkaniom mieli możliwość poznać się i w sobie zakochać uczestnicy dwóch edycji programu „Sanatorium miłości”: Ula Flisek i Andrzej Sikorski.

- Jak się okazuje, można się w sobie zakochać nawet występując w różnych edycjach - śmieje się Ula.

I przyznaje, że poznanie wspaniałych ludzi - nie tylko Andrzeja - to najważniejszy plus jej udziału w „Sanatorium”. - Kamery nie przeszkadzają w byciu naturalnym. Pokazałam się taką, jaką jestem na co dzień w życiu. Jestem więc przekonana, że jeśli Andrzej byłby w mojej edycji, to nie krępowałaby nas obecność kamery- opowiada z uśmiechem Ula.

Cezary dla Wiesi pisał wiersze

Miłość, a możne raczej zauroczenie w telewizyjnym sanatorium znalazła też Wiesława Kwiatek z pierwszej edycji programu.

- Obdarzyłam dużą sympatią pewnego pana. A on mnie. To był Cezary - opowiada.

Niestety, pan Cezary niedługo po emisji programu zmarł.

- Ale miał mnóstwo planów związanych ze mną. Chciał zwiedzić różne kraje, pisał dla mnie wiersze... - wspomina Wiesława. I wyznaje, że obdarzyła go ogromna sympatią.

- To była sympatia, ale głębsze uczucie też przecież mogło przyjść. Bo z biegiem czasu wszystko się rozwija. Bo my, osoby 60 plus, już tak szybko się nie zakochujemy - najpierw musimy poznać wartości danej osoby. Ale myślę, że gdyby Cezary żył, to do tej pory już bylibyśmy parą - przekonuje Wiesia. - Bo to był mężczyzna starek daty, z klasą, z kulturą osobistą, szarmancki, całował w rączkę. Teraz już nie ma takich mężczyzn. I tak bardzo żałuję, że już go nie ma...

Ale nie tylko oni dzięki programowi mieli okazję zmienić swoje życie. Jak przekonują niemal wszyscy kuracjusze „Sanatorium miłości” - jeśli w tej drugiej osobie jest to „coś”, to nietrudno się w niej zauroczyć. W uczuciu nie przeszkodzą nawet wszechobecne kamery i napięty rozkład zajęć.

- No przecież sama nazwa programu już mówi, że do sanatorium pojechaliśmy szukać miłości - śmieje się Stenia Kowalska.

I przyznaje, że do jednego z kolegów serduszko zabiło jej żywiej.

- Nie patrzyłam na kamery. Robiłam, co chcę, mówiłam, co myślę, niezależnie od tego, czy mnie ktoś nagrywał, czy nie. Zresztą nie tylko ja, bo byłam już przecież na weselu innych uczestników „Sanatorium”: Ilonki i Gerarda. To wspaniała para. Zaprzyjaźniłam się z nimi w programie. No a oni w tym programie się w sobie zakochali - uśmiecha się Stenia. - Jak to możliwe? Tego nie da się opisać, to trzeba po prostu przeżyć!

Bożena z Sanatorium Miłości: Zakochać się na pstryk jest trudno

- Bo wszystko jest możliwe: zawsze i wszędzie. Wystarczy tylko uwierzyć, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje - przekonuje z kolei Bożena Klimaszewska z piątej edycji „Sanatorium Miłości”. A co ją przekonało,by w to uwierzyła?

- Przecież takie związki się u nas w programie stworzyły. I nadal istnieją - wskazuje.

Jak mówi, w czasie kręcenia programu produkcja trochę „podsuwała” im tych panów.

- Wypytywano: A może ten ci się podoba. Albo podpowiadano: A zobacz, jak ten pięknie na ciebie patrzy - wspomina.

Przyznaje jednak, że jej strzała Amora w sanatorium nie dosięgła.

- Ale to nic. Z programu została mi przyjaźń. To bardzo dużo. A miłość? Jak ma przyjść, to przyjdzie... Bo zakochać się, tak na pstryk, w moim wieku jednak jest trudno. Przeszliśmy już tyle w życiu, że często rozsądek bierze górę nad emocjami. Nie wiem, może jednak ta moja druga połówka gdzieś tam jeszcze istnieje... A może mój mąż był tą jedyną drugą połówką i nie ma już sensu szukać kolejnej? - zastanawia się.

Wojtek: Mówię, że teraz mam większy wybór

Bo zadowoleni z poznanego towarzystwa są również ci, którzy w programie miłości nie znaleźli. Czasem przecież wystarczy zwykła przyjaźń.

- Tyle czasu minęło, a my wciąż się lubimy, wciąż chcemy się spotykać - przyznaje Wojtek Stankiewicz.

Jak mówi, wszyscy wciąż chcą wspominać, co się wydarzyło w programie.

- Zwłaszcza panie. Gdy się z nimi rozmawia, wciąż tylko słychać: A pamiętasz to, a pamiętasz tamto?... - śmieje się Wojtek.

Zapewnia, że mężczyźni podchodzą do tych wszystkich miłości z większym dystansem. No i do kamery tak samo: - Ja miałem doświadczenie z jakichś amatorskich teatrów, trochę z telewizji. Nie stresowałem się więc, że muszę w programie jakoś specjalnie wyglądać czy specjalnie się odzywać. Mogłem po prostu się bawić - mówi.

Zapytany o miłość, o zakochanie, przez chwilę się waha: - Nikt chyba z tych, którzy zgłaszali się do programu, nie wykluczał takiej możliwości - mówi w końcu.- W telewizyjnym sanatorium zakochać mi się jednak nie udało. Ale nic straconego. Jeżdżę jeszcze do innych sanatoriów. Tam jest większy wybór! - żartuje.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny