Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sankcję będą boleć, ale nie ma dla nich alternatywy. FELIETON

Dominik Kolorz
Europa od lat żyła w błogim przeświadczeniu, że najgorsze co może się jej przytrafić, to brak zasięgu wi-fi w telefonie. Zbrodnie wojenne, ludobójstwo, to coś co mogło zdarzyć się gdzieś daleko. W Syrii, Rwandzie, czy na Kaukazie. Na pewno nie u nas, z naszą demokracją, prawami człowieka, wolnymi mediami i społeczeństwem obywatelskim. Ta iluzja została brutalnie przerwana przez informacje o masowych grobach w Buczy i Irpieniu. Przez fotografie ukazujące ludzi ze związanymi rękoma, których zabito na ulicy strzałem w tył głowy. Jak zareagowała wspaniała, cywilizowana Europa? Wyraziła oburzenie i wróciła do codziennych zajęć.

Nie wyszła na ulice, nie ruszyła protestować pod rosyjskie ambasady. Nie zmusiła swoich polityków, aby wreszcie zdobyli się na coś więcej niż puste gesty i dziurawe sankcje. Prezydent Francji nadal dzwoni do bandyty z Kremla, kanclerz Austrii pojechał do niego osobiście. Komisja Europejska otwarcie stwierdziła, że nie planuje nowych środków na wsparcie krajów przyjmujących uchodźców z Ukrainy. Z kolei prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier podczas wizyty w Warszawie podkreślił, że nie będzie embarga na rosyjski gaz i ropę, bo – tu cytat – „nie możemy być poszkodowani bardziej niż Rosja”.
Europejskie wartości odmieniane w Brukseli, Berlinie, czy Paryżu przez wszystkie przypadki zostały poddane próbie i najdelikatniej mówiąc, nie wypadła ona najlepiej. Sumienie po raz kolejny przegrało z interesami i to na dodatek pojmowanymi bardzo krótkowzrocznie.

Pora wyzbyć się złudzeń

Śledząc wydarzenia na Ukrainie trudno nie dostrzec analogii z wojną polsko-bolszewicką z lat 1919 -1921. Przed wiekiem Polacy na przedpolach Warszawy zatrzymali pochód Armii Czerwonej, której celem nie było przecież podbicie wyłącznie Polski, ale całej Europy. Dzisiaj Ukraina bohatersko broni się przed żołdakami Putina, którzy mentalnie – co pokazują ich zbrodnie – niczym nie różnią się od krasnoarmiejców. Z kolei Dmitrij Miedwiediew były rosyjski prezydent, jeden z najbliższych wspólników Putina otwarcie przyznaje, że celem Rosji jest zbudowanie „Eurazji od Lizbony po Władywostok”.
Pora w końcu wyzbyć się złudzeń. Do świata sprzed 24 lutego 2022 nie ma już powrotu. Zachód nie może dopuścić do tego, żeby Rosja wygrała na Ukrainie. Zachód musi raz na zawsze wybić Rosjanom z głów imperialistyczne zapędy. Inaczej trwałego pokoju w Europie nie będzie ani za rok, ani za pięć, ani za 10 lat.
Od czego zacząć? Odpowiedź wydaje się prosta i każdy z nas słyszał ją już wielokrotnie w ostatnich tygodniach. Niemniej należy ją powtarzać do skutku: trzeba natychmiast odciąć Rosję od pieniędzy ze sprzedaży surowców energetycznych. Przyznają to również ci, którzy rosyjską gospodarkę znają lepiej, niż ktokolwiek inny. W niedawnym wywiadzie dla BBC były główny doradca ekonomiczny Putina Andrei Illarionov stwierdził, że wprowadzenie przez Zachód całkowitego embarga na gaz i ropę zmusiłoby Rosję do przerwania inwazji na Ukrainę w ciągu 1-2 miesięcy.

Nie ma innego wyjścia

Jak słusznie zauważył prezydent  Steinmeier embargo będzie dla Europy, a szczególnie dla Niemiec bardzo bolesne. Dzisiaj jednak nie ma innego wyjścia. UE nie wybiera pomiędzy dobrobytem zasilanym rosyjskim gazem, a powstrzymaniem agresji na Ukrainę. To całkowicie fałszywa alternatywa. Prawdziwa jest taka, że Unia Europejska może albo zatrzymać sankcjami Putina, co niestety uderzy również w europejską gospodarkę, albo nadal finansować jego machinę wojenną, co w dłuższej perspektywie przyniesie Europie znacznie gorsze konsekwencje. Politycy z zachodnich państw UE muszą to wreszcie zrozumieć.
Nam, Polakom tego tłumaczyć nie trzeba, bo jak nikt inny wiemy czym jest rosyjski imperializm. Bo on jest ciągle taki sam. Bez względu na to, czy mówimy o Rosji carskiej, radzieckiej, czy „demokratycznej”. Pytanie brzmi, czy jesteśmy przygotowani na chude lata, które nas czekają.

„Solidarność” miała rację

Na razie Polska wprowadza embargo na rosyjski węgiel. To decyzja oczywiście słuszna, ale nie bezkosztowa. Ktoś może powiedzieć, że mamy własne górnictwo, któremu embargo na węgiel ze wschodu może tylko pomóc. Niestety to nie jest takie proste.
„Solidarność” od lat powtarza jak mantrę, że węgiel powinien być postawą polskiego bezpieczeństwa energetycznego, że nie wolno z niego rezygnować, bo własny surowiec energetyczny to ogromny atut naszego kraju. Wydarzenia ostatnich miesięcy to kolejny dowód, że mieliśmy rację. Niestety zarówno obecny, jak i poprzednie rządy lekceważyły nasz głos. W efekcie z roku na rok kopalń w naszym kraju ubywało, a poziom wydobycia systematycznie spadał.
Każdy, kto chociaż trochę zna się na rzeczy, wie, że tego wydobycia nie da się odtworzyć z dnia na dzień. Potrzebny jest na to czas i wielomilionowe inwestycje. Innymi słowy polskie górnictwo, które przez lata było niszczone, nie jest w stanie szybko wypełnić luki po rosyjskim węglu. Trzeba mieć tego świadomość.
Wbrew temu, co ostatnio powiedział premier Mateusz Morawiecki, tę lukę trudno będzie również zapełnić importem z innych kierunków. Australijska i indonezyjska branża wydobywcza już ogłosiła, że tamtejsze kopalnie osiągnęły swoje maksymalne moce produkcyjne i nie zwiększą dostaw do Europy.

Jak będzie z tym węglem?

Dzisiaj już nikt poważny, nie mówi o tym, że górnictwo w Polsce trzeba jak najszybciej zlikwidować, choć do niedawna takie głosy były powszechne. Po wybuchu wojny na Ukrainie, politycy są zgodni, że strategię energetyczną Polski trzeba znacząco zmodyfikować, lub wręcz zbudować od nowa. W ocenie „Solidarności” polski węgiel powinien w tej nowej strategii zajmować centralne miejsce. Niestety ze strony rządzących w tej kwestii brakuje jasnego i jednoznacznego przekazu. Wicepremier Sasin mówi, o zwiększeniu wydobycia i sugeruje, że polskie kopalnie powinny działać dłużej niż do 2049 roku. Z kolei premier Morawiecki i minister klimatu Anna Moskwa w kontekście energetyki nadal mówią w zasadzie wyłącznie o importowanym gazie, OZE i atomie. Tymczasem na długotrwałe dyskusje i analizy nie ma już czasu. Potrzeba szybkich decyzji i inwestycji. Inaczej nasz kraj czeka kryzys energetyczny na niespotykaną dotąd skalę.

Trzeba nadziei

Musimy mieć nadzieję, że polski rząd w tej sprawie stanie na wysokości zadania, a politycy w innych krajach UE wreszcie odważą się wprowadzić embargo na rosyjskie węglowodory. Nawet jeśli mieliby to zrobić wyłącznie przez wzgląd na własny interes. Przede wszystkim jednak nadzieja jest dziś potrzebna Ukraińcom, którzy walczą o swój kraj. O tę nadzieję dla nich powinniśmy się modlić, zwłaszcza w tym szczególnym dla chrześcijan czasie. Zmartwychwstały Chrystus pokonuje śmierć i podnosi nas do życia. Przezwycięża najgłębsze mroki i rozprasza zwątpienie. Najgłębszym sensem nadchodzących świąt jest właśnie nadzieja, którą trzeba mieć zawsze. Nawet jeśli wydaje się, że czasem przeczy ona rozsądkowi.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera