Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Selekcjoner Czesław Michniewicz: Co wiem o Meksyku? Obejrzałem trzy sezony „Narcosa” i wiem, że Sanchez nie zagra

Jacek Zieliński, oprac. JacK
Selekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz wojażuje po USA
Selekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz wojażuje po USA Sylwia Dąbrowa
Selekcjoner reprezentacji Polski, Czesław Michniewicz był gościem Polskiego Radia Chicago 1030, w którym opowiedział o barażowym meczu ze Szwecją, grupowych rywalach reprezentacji Polski na mistrzostwach świata w Katarze, mundialowej selekcji, podejściu do rozgrywek Ligi Narodów, kontaktach z amerykańską Polonią i prezencie dla bramkarza Chicago Fire, Gabriela Sloniny.

Muszę rozpocząć od gratulacji, bo takiej okazji jeszcze nie było i to gratulacji w imieniu kibiców, którzy w Chicago dopingują reprezentację Polski i nieprawdopodobne przeżywali pokonanie Szwedów oraz awans na mundial w Katarze.
Dziękuję przede wszystkim w imieniu zawodników, bo to oni są najważniejsi. Cieszy mnie to, że również w Ameryce jest olbrzymie zainteresowanie reprezentacją. Sam to odczuwam, będąc już od kilku dni w Bostonie i w Chicago, spotykając się z różnymi ludźmi, zawodnikami akademii. Gdy pytałem chłopców, czy oglądali mecz, wszyscy podnieśli rękę w górę, każdy oglądał mecz ze Szwecją, każdy chce być nowym Lewandowskim, Zielińskim, Szczęsnym.

Mecz ze Szwecją był nieprawdopodobnym wyzwaniem. Mimo że zna pan doskonale polskich piłkarzy, okoliczności tego spotkania były niezwykle trudne. Tak naprawdę do końca nie wiedzieliśmy, co się wydarzy, czy odbędzie się mecz z reprezentacją Rosji, potem okazało się, że zagramy towarzysko ze Szkocją i różnie ten mecz był oceniany, pan też nie był z niego zadowolony, a w końcu wyszliśmy na Szwecję. Ile czasu potrzebował pan na przygotowanie drużyny do tego spotkania?
To był cały proces. On zaczął się dużo wcześniej. Początkowo skupiliśmy się tylko na Rosji, bo uważałem, że aby zagrać finał, to trzeba najpierw pokonać Rosję. Okazało się, że sytuacja jaka wydarzyła się na świecie, fatalna sytuacja, spowodowała, że z Rosją nie zagraliśmy. Później działaliśmy dwutorowo. Obserwowaliśmy Szwecję, obserwowaliśmy Czechy, ale z tyłu głowy miałem, że to mogą być Szwedzi i im troszeczkę więcej czasu poświęciliśmy. Przygotowaliśmy się odpowiednio wcześniej, nawet już przed meczem Szwecja – Czechy, do tego spotkania. A już najważniejszy dla nas był mecz ze Szkocją. To był mój pierwszy mecz w reprezentacji jako trenera, ale też pewne pomysły jakie miałem w głowie zostały zweryfikowane przez życie, jak to często bywa przez kontuzje. I trzeba było podjąć decyzje, kto zagra ze Szwecją, w jakim ustawieniu, w jakim systemie, z jakimi założeniami. Dla nas olbrzymim szczęściem była możliwość zagrania ze Szkocją. Dobrze, że ten mecz zagraliśmy, bo on podpowiedział mi pewne rozwiązania, na kogo mogę liczyć, na kogo w mniejszym stopniu i co powinniśmy zrobić jako drużyna.

Ważne też było to, że wynik na końcu udało się zmienić. Bo wbrew pozorom, że był to tylko mecz towarzyski, sparing, pański debiut, to zdobycie bramki w końcówce podziałało od strony mentalnej niezwykle pozytywnie na piłkarzy?
Tak, to był tylko mecz towarzyski, dla mnie jednak bardzo ważny, bo pierwszy w reprezentacji. Widziałem takie symptomy radości, może nie było euforii, bo nie było ku temu powodu, przecież tylko zremisowaliśmy w meczu towarzyskim, ale widziałem, że ta drużyna cieszyła się z tego, że udało się zremisować w trudnych okolicznościach, a problemów naprawdę nie brakowało. I myślę, że był to też fundament pod późniejszy sukces ze Szwecją, bo ta drużyna jakby poczuła się nawzajem. Odszedł trener, przyszedł nowy trener, który był z zawodnikami tylko kilka dni i trzeba było coś wspólnie zrobić, żeby było do czego wracać. I to się udało.

Mecz ze Szwecją można spokojnie zapisać w historii polskiej piłki nożnej. Z jednej strony z tego powodu, że dał nam awans na mundial w Katarze, a z drugiej z powodu dramaturgii tego spotkania. W końcówce pierwszej połowy Jacek Góralski przecież mógł ujrzeć czerwoną kartkę. Już wtedy pan wiedział, że trzeba go zmienić?
Tak. Rozmawialiśmy z „Góralem” przed meczem. Mówię: „Góral” grasz do momentu, kiedy otrzymasz żółtą kartkę. Później od razu Cię zmieniam, bo jesteś takim zawodnikiem, że nie zatrzymasz nogi. Jeśli będziesz miał żółtą kartę, znowu zagrasz tak samo twardo. To nie jest nic złego, bo gra po prostu twardo, po męsku. Ale czasami gdzieś jest spóźniony ułamek sekundy i dostaje za to kartę. Powiedziałem mu, że w momencie, kiedy dostanie żółtą kartkę od razu dokonam zmiany. Poprosiłem go na bok po żółtej kartce w 38. minucie i mówię: „Góral”, siedem minut do końca, zrobimy zmianę w przerwie, ale nie możesz nikogo dotknąć. Na co padły te słynne słowa „Górala”, że trzeba troszeczkę podostrzyć. Mówię: „Góral”, Ty już podostrzyłeś, Ty już nic nie musisz tutaj podostrzać, wszystko jest okey. Niemniej wykonał fantastyczną pracę. I to nie jest tak, że on tylko grał po to, żeby faulować. Wykonał naprawdę fantastyczną pracę i jestem bardzo zadowolony z jego postawy.

Polska wygrywa, awansuje na mundial i te obrazki w telewizji, kiedy pan jest absolutnie wzruszony. Zresztą pan to później powiedział, że cała radość, że jest pan w piłce nożnej właśnie wtedy się spotęgowała, stąd te łzy wzruszenia.
Jak teraz o tym rozmawiamy, czy spoglądam na wideo albo zdjęcia tego fragmentu, to uważam, że był to najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Cieszę się bardzo, że moje szczęście udzieliło się pozostałym, całemu narodowi, bo ludzie też byli szczęśliwi w tym momencie. Wiadomo, że baraż o udział w mistrzostwach świata były trudny. Zmienił się trener, przyszedł nowy trener. Nie wszystkim było po drodze. Niektórzy chcieli jednego trenera, inni – drugiego. Mówię o opinii publicznej. Wyszło, jak wyszło. Prezes Kulesza mi zaufał. I na koniec dnia okazało się, że awansowaliśmy. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Cieszę się bardzo, że oglądali to moi rodzice, którzy byli bardzo chorzy, a tata zmarł tydzień później. Niemniej dzień meczu ze Szwecją był najfajniejszym dniem w moim życiu.

Ale ta historia jest już poza nami. Teraz czekają pana i polskich piłkarzy kolejne wyzwania. W Lidze Narodów gramy z Belgią, Holandią i Walią. Z jednej strony ma pan idealnych przeciwników do przygotowania reprezentacji do mundialu, a z drugiej ma to w sobie duże niebezpieczeństwo, bo są to bardzo dobre drużyny.
To są na pewno bardzo trudne zespoły, począwszy od Walii, która zagra z nami mecz i za kilka dni będzie grała finał barażu o mistrzostwa świata, czyli może też pojechać na mundial. Wszystkie zespoły zagrają na mistrzostwach świata. To też dużo mówi. Z Belgią i z Holandią zawsze się gra trudno. Ale z drugiej strony nie stawiamy sobie żadnych ograniczeń. Chcemy zagrać jak najlepiej te spotkania. To nie jest tak, że potraktujemy te mecze ulgowo. Dla mnie są one bardzo ważne. Każdy mecz reprezentacji ma swój wymiar, ciężar gatunkowy. Wszyscy kibice kibicują naszej reprezentacji. Także będziemy starali się zagrać przynajmniej w optymalnym składzie, ale oczywiście będziemy też szukać rozwiązań, które mogą nam się przydać w listopadzie, już w czasie mistrzostw.

Co do selekcji, będzie pan mógł zabrać ze sobą do Kataru dwudziestu sześciu piłkarzy. Prowadził pan reprezentację do lat 21, więc nie ma wątpliwości, że zna pan to następne pokolenie, które chce wejść do reprezentacji. Nie będzie łatwo pogodzić pokolenie do lat 21, które pan prowadził z tą drużyną, która jest teraz. Ma pan pomysł jak ich wymieszać czy pozbyć się starszych zawodników i pojechać tylko z młodymi?
Nie, absolutnie nie! Ja mam olbrzymi szacunek do wszystkich piłkarzy, którzy tworzyli reprezentację przez lata, od czasów Adama Nawałki, poprzez Jurka Brzęczka czy też Paulo Sousę. Oni mają olbrzymie doświadczenie i na pewno ci, którzy sportowo, a sportowo oceniam ich bardzo wysoko, będą w stanie pomóc reprezentacji, mogą być spokojni, że nie poświęcę ich kosztem moich zawodników, z którymi pracowałem w młodzieżówce. A pracowałem praktycznie z dwoma pokoleniami, bo na początku miałem rocznik ‘96, a później rocznik ‘98. Czternastu z tych zawodników było już z nami na zgrupowaniu. To nie przypadek, że Świderski, Buksa czy Klimala też grali u mnie w reprezentacji U-21. Przyjechałem do Stanów, żeby się z nimi spotkać, zobaczyć w jakiej są dyspozycji, porozmawiać z trenerami. Nie ma więc żadnego klucza, jeśli chodzi o powołania na najbliższe mecze i mistrzostwa świata, które odbędą się w Katarze. Nieistotne, czy ktoś u mnie grał czy nie. Każdy kto jest sportowo potrzebny reprezentacji może liczyć na powołania.

Losowanie mundialu: Argentyna, Meksyk, Arabia Saudyjska. Gdy powiedział pan, że chciał trafić na Argentynę, można było pomyśleć…
...szaleniec.

Delikatnie mówiąc. Bo przecież były inne możliwości. Ale to nie jest łatwa grupa.
Nie jest łatwa. Ale z drugiej strony w eliminacjach spotykamy się ciągle z zespołami z Europy. Gramy z Holandią, Belgią, Niemcami, wcześniej z Portugalią, i tak dalej. Graliśmy już z nimi. Myślę, że dla higieny psychicznej, dla kibiców fajniej będzie przygotować się do meczów z Argentyną, Meksykiem czy nawet z Arabią Saudyjską. I ja, jako trener, bardzo się z tego cieszę, bo wiem, jakie zadanie przede mną, jakie wyzwanie, żeby optymalnie przygotować drużynę. A z drugiej strony nie mamy żadnych obciążeń, bo czasami tak było, że w Europie ciągle graliśmy z Anglią i nie mogliśmy z nimi wygrać. I gdzieś tam z tyłu głowy nam siedzi, że ciągle nie możemy ich pokonać. A jak pomyślisz o Argentynie, to okey. Przegraliśmy z nimi w ‘78, zostali mistrzami świata, ale nie strzeliliśmy karnego, a w dzisiejszych przepisach Kempes dostałby czerwoną kartkę i najpewniej byłoby troszeczkę inaczej. Ale przed mistrzostwami świata w Hiszpanii drużyna trenera Piechniczka wygrała z Argentyną, z ówczesnym mistrzami świata. Będzie to więc absolutnie mecz, który możemy wygrać i ja w to bardzo głęboko wierzę. Ale zanim zagramy z Argentyną, trzeba jeszcze dobrze zagrać z Meksykiem i z Arabią Saudyjską. Meksyk będę właśnie oglądał w Orlando, 24 kwietnia zagra z Gwatemalą. Musimy o przeciwniku wiedzieć wszystko. A przede wszystkim wyeksponować nasze atuty, których nam nie brakuje.

Pierwszy mecz w grupie z reprezentacją Meksyku, biorąc pod uwagę, że Argentyna wydaje się być absolutnym faworytem i gramy z nią ostatnie spotkanie, będzie kluczowy.
Mecz klucz. Dlatego do tego meczu musimy się optymalnie przygotować. Żartobliwie powiem, że przy okazji losowania w Katarze zostałem poproszony o wywiad dla telewizji meksykańskiej. Zapytali mnie: Co wiem o Meksyku? Odpowiedziałem im, że obejrzałem trzy sezony „Narcosa” i wiem, że Sanchez nie zagra, ha, ha, ha. Oczywiście trochę żartu w tym wszystkim było, ale Meksyk to są fantastyczni piłkarze, fantastyczna generacja, która też za chwilę będzie schodziła ze sceny. Zobaczymy, co się stanie z gwiazdą MLS-u, Chicharito, czy będzie czy nie będzie? Zobaczymy, co się wydarzy z trenerem, bo też różne opinie na ten temat krążą. Ale musimy być przygotowani przede wszystkim na inny sposób grania. Bo Meksyk, to nie są Niemcy, to nie jest Anglia, to nie jest Francja, to jest zupełnie inny sposób grania. To będzie kluczowy mecz. Na turnieju zawsze najważniejszy jest pierwszy mecz i musimy być do niego optymalnie przygotowani.

Ale to, co pan powiedział na temat serialu „Narcos”, trzy sezony i dobrze. Jeśli chodzi o mentalność, to jest dobry materiał do analizy, tak pół żartem pół serio mówiąc. Gdzieś tkwią tam rzeczy prawdziwe, które mogą się przydać, do tego, jak oni mogą reagować w niektórych momentach na placu gry.
I przed zgrupowaniem nawet, ha, ha, ha.

Tak, to prawda. Nie jest to pana pierwsza wizyta w Stanach Zjednoczonych. Lubi pan Chicago, Polaków tutaj mieszkających. Jesteśmy lepsi czy gorsi od rodaków mieszkających w Polsce?
To moja trzecia wizyta. Stany uwielbiam. Nie powiem, że jesteście lepsi czy gorsi. Jesteście normalni. Uwielbiam spotykać się z Polakami. Wiem, że wielu Polaków, którzy tutaj są, dokonywało trudnych wyborów, opuszczając kraj. Czasami wyjeżdżali jako studenci, tak jak to napotkane przez mnie małżeństwo, które jest już tutaj od dwudziestu lat. Wiadomo, różne są losy, dramaty z uzyskaniem „green card”. Nie każdy tę kartę ma. Swoje dramaty więc przeżywają. Ale cieszy mnie bardzo, że mocno pielęgnują historię, pielęgnują tradycję i bardzo wspierają naszą reprezentację. Z tego jestem dumny, że mam okazję ich poznać i spotykam się z życzliwością z ich strony. Oddaję to samo też w drugą stronę. Z każdym porozmawiam, stanę do zdjęcia. Bo odczuwam satysfakcję, że oni interesują się polską piłką, jak choćby te dzieci, od pięcio-, siedmiolatków do osiemnastolatków, z którymi się tutaj spotkałem – każdy żyje tą Polską. Podsuwali mi koszulki do podpisu, większość z napisem „Lewandowski”. Zapytałem więc, co wy, nie znacie innych piłkarzy, tylko Lewandowskiego? Oni żyją tym i są dumni, że ich rodak Robert Lewandowski jest taką postacią w światowej piłce.

Dobrze to pan ujął z tą „zieloną kartą”, bo łatwiej dostać czerwoną albo żółtą kartkę na boisku niż wywalczyć „zieloną kartę”w Stanach Zjednoczonych.
Dramatów na pewno jest dużo. Troszkę się w tym orientuję. Każdego staram się wesprzeć dobrym słowem. Każdy ma swoje życie i o nim decyduje. Cieszy mnie, że jest tutaj duża zażyłość między Polakami, że wspierają się nawzajem, pomagają sobie. Większość z nich zajmuje się konstruktorką, jak to mówił Józef Wojciechowski, który też mieszkał w Stanach i dla którego miałem okazję pracować w Polonii Warszawa. Opowiadał mi o specyfice pracy w Stanach. Wczoraj miałem okazję spotkać się z naszym Gabrielem Sloniną. Jego tata był lekkoatletą w Tarnowie, świetnie biegał, startował nawet na mistrzostwach Europy. Zapytałem, co robi tata? Powiedział mi właśnie, że pracuje w konstruktorce. Jak witałem się z ludźmi z jednej z akademii w Chicago, to mój szacunek wzbudzały ich spracowane ręce. Ja fizycznie nie musiałem w życiu pracować, bo miałem to szczęście, że zajmowałem się piłką. Jak więc witałem się z tymi ludźmi, to wiedziałem, że oni ciężko na to pracują, żeby funkcjonować w tym środowisku. I za to mam duży szacunek dla nich.

Spotkanie z Gabrielem Sloniną miało służyć namówieniu tego utalentowanego bramkarza, o świetnych warunkach fizycznych i dopiero w maju kończącego osiemnaście lat, a włączonemu już do pierwszej drużyny Chicago Fire, do gry w reprezentacji Polski. Pan też grał na pozycji bramkarza…
Pokażę coś, co jeszcze nie ujrzało światła dziennego. To koszulka reprezentacji Polski z numerem 1 i nazwiskiem Slonina. Rozmawiałem z Gabrysiem. To bardzo sympatyczny człowiek. Powiedziałem mu, że interesujemy się jego karierą. Oczywiście, jest młody. Musi podjąć decyzję, dla której reprezentacji będzie chciał grać w przyszłości, bo wiadomo, że urodził się i wychował w Stanach. Jest duże prawdopodobieństwo, że w najbliższym czasie zaprosimy go na zgrupowanie naszej reprezentacji, może to będzie reprezentacja U-21, może to będzie pierwsza reprezentacja, żeby poznał tę reprezentację, żeby miał okazję zobaczyć i przekonać się, czy chce być w tej reprezentacji czy nie. Do niczego go nie namawiałem i nie zmuszałem. Powiedziałem: Jesteś młodym człowiekiem, musisz podjąć decyzję. I dostałem informację zwrotną, że ojciec jego opowiadał któremuś z moich znajomych, że jak Gabryś wrócił do domu, to ubrał tę koszulkę i był taki dumny z tej koszulki, że chodził w niej praktycznie przez cały dzień.

To dobra informacja. A to, o czym pan powiedział, że tutaj Polacy trzymają się razem, to w dużej mierze również zasługa piłki nożnej i właśnie reprezentacji Polski. Bo kiedy gra nasza reprezentacja to polskie Chicago absolutnie zamiera. Oglądamy tutaj każdy mecz i wspólnie kibicujemy Biało-Czerwonym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Selekcjoner Czesław Michniewicz: Co wiem o Meksyku? Obejrzałem trzy sezony „Narcosa” i wiem, że Sanchez nie zagra - Sportowy24