Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siatkówka - polski sport narodowy? Historia szaleństwa, które wkrótce może dosięgnąć każdego

Robert Małolepszy
Sylwia Dąbrowa/Polskapresse
Siatkówka już dziś jest u nas sportem numer dwa. Jeśli Polacy zdobędą medal mistrzostw świata, może dogonić nawet futbol. Jak to się stało, że od 16 lat koniunktura na tę dyscyplinę, bez względu na wyniki, ciągle rośnie?

Ta historia zaczyna się w 1974 r. Wtedy nasi siatkarze pod wodzą legendarnego Huberta Jerzego Wagnera sięgnęli po mistrzostwo świata w Meksyku. Dwa lata później w Montrealu zdobyli złoty medal igrzysk, w finale pokonując ZSRR. Ten mecz, drużyna, osoba "Kata", pokonanie Ruskich, wreszcie niezapomniany komentarz Wojciecha Zielińskiego stworzyły mit, który trwa do dziś. Mit niepokonanej, najlepszej na świecie drużyny i jej trenera, który nie bał się powiedzieć, że interesuje go wyłącznie złoto.

"Złoci chłopcy Mazura"

W 1996 r., gdy Wagner obejmował drużynę seniorów po raz trzeci (tym razem bez sukcesów), rodziła się nowa, złota drużyna - juniorów. Jej trenerem był Ireneusz Mazur. W 1996 r. zdobył z nią mistrzostwo Europy, rok później w Bahrajnie - mistrzostwo świata. Nie było w Polsce kibica siatkówki, który nie zaczął choć po cichu myśleć, że "złoci chłopcy Mazura" są następcami ekipy Wagnera. W styczniu 1998 r. Mazur był już selekcjonerem seniorów. Poza Andrzejem Stelmachem w kadrze nie pozostał ani jeden doświadczony zawodnik. Gruszka, Zagumny, Papke, Świderski, Murek czy Ignaczak na długie lata stali się filarami reprezentacji. Mazur to niezwykle charyzmatyczna postać. Potrafił skupić wokół siebie tę ekipę. Miał dar rozmowy z mediami (dziś jest komentatorem Polsatu Sport) i nie bał się ryzyka. Totalnego ryzyka. Bo czym innym było wyrzucenie z kadry doświadczonych siatkarzy w obliczu startu w Lidze Światowej, w której brały udział najlepsze drużyny globu?

Liga Światowa

Ligę wymyślił Ruben Acosta, wszechwładny prezes FIVB, który z dyscypliny niszowej, popularnej w paru krajach uczynił siatkówkę sportem globalnym. Także, a może przede wszystkim za sprawą Ligi Światowej. By w niej grać, trzeba było spełnić tylko dwa warunki - mieć milion dolarów na wpisowe i zapewnioną transmisję w ogólnokrajowym kanale telewizyjnym.
Szefom PZPS się to udało. Janusz Biesiada, wówczas sekretarz generalny PZPS, wspólnie ze swoją skromną, ale bardzo entuzjastyczną ekipą (jej filarem był aktualny wiceprezes PZPS Artur Popko) znalazł pieniądze. Transmisję zapewniła TVP (część pieniędzy pochodziła właśnie od niej), w której sportem rządził wówczas Marian Kmita - dziś szef sportu w Polsacie. Media natychmiast podchwyciły temat. Milion dolarów było za zwycięstwo w całej edycji, setki (dla zawodników) i dziesiątki tysięcy dolarów (dla drużyn) za zwycięstwa w poszczególnych meczach wtedy przemawiały do wyobraźni.

Mistrzostwa świata siatkarzy będą dopiero drugą imprezą tej rangi w sportach zespołowych, jaka odbędzie się w Polsce

Lipieck

To tam drużyna Mazura rozegrała pierwszy mecz w Lidze Światowej. Z wielką Rosją. Na trybunach frekwencję robili mundurowi. Polacy sensacyjnie wygrali 3:2. Dzień później Rosja popędziła nas 3:0, ale to wystarczyło. W Polsce uwierzono, że "złoci chłopcy Mazura", mimo że tak młodzi , mogą nawiązać walkę z najlepszymi. Wprawdzie kolejne dwa mecze w Brazylii przegrali 0:3, ale na koniec rundy wyjazdowej pokonali 3:2 Jugosławię. Kolejne spotkania były już w Polsce, w Katowicach, w legendarnym Spodku. Z Brazylią. Trybuny pękały w szwach.

Heller, Kułaga, Magiera

Spodek to miejsce magiczne - kto nie był, nie zrozumie, co czuje się, gdy gasną światła, świecą tylko małe lampeczki pokazujące wyjścia awaryjne i schody. Gaszenie świateł przed wejściem drużyny na parkiet nie było polskim pomysłem. W NBA robili tak dużo wcześniej. W NBA i NHL nikogo nie dziwili spikerzy moderujący doping. Ale w Polsce to było coś zupełnie innego. I to na skalę, jakiej nie było wcześniej nigdzie. Nawet w Ameryce. Po tym jak zgasły światła, buchnęła muzyka. Tak samo głośno jak podczas koncertów Metalliki w Spodku. Po każdej akcji Polaków prowadzący spikerkę Bartosz Heller darł się wniebogłosy. Grzegorz Kułaga dokładał do tego muzykę i perkusję. Starzy siatkarze zżymali się, że decybele nie mogą być ważniejsze od sportu. Ale publiczność to kupiła. Na długie lata bilety na "światówkę" sprzedawały się na pniu tuż po uruchomieniu oferty. Ze względu na atmosferę.

- Ludzie pragnęli czegoś nowego. Było wielkie zapotrzebowanie na sukcesy i na dobrą atmosferę na trybunach. Piłka nożna wtedy tego nie dawała. W sporcie generalnie wiodło nam się słabo. Trafiliśmy na niszę na rynku, jeśli można użyć takiego określenia - wspomina Mazur.
- Wokół siatkówki panował entuzjazm. Wewnątrz ekipy, ledwie kilkunastoosobowej, która organizowała całą zabawę - też. Każdy robił więcej, niż miał w zakresie obowiązków. Ja nawet krzesła skręcałem - wspomina Bartosz Heller.

W 2002 r. zastąpił go Marek Magiera. TVP postawiła Hellerowi warunek - albo spikerowanie na siatkówce, albo dziennikarstwo. Magiera, który wcześniej prowadził mecze w Częstochowie, dzięki spikerce w LŚ trafił do Polsatu.

Bez Plusa tego sukcesu był nie było. Polkomtel wszedł w projekt w drugim roku gry Polaków w LŚ, ale jak już wszedł, to na całego. Plus dał siatkówce nie tylko pieniądze - do dziś to już ponad 100 mln zł. Dał również gigantyczną reklamę, jakiej wcześniej nie miała żadna inna dyscyplina sportu. Szefowie marketingu z Plusa jako pierwsi zdecydowali się postawić na sport jako narzędzie promocji. Ale nie tylko w tym sensie, że logo firmy znalazło się koszulkach reprezentacji. Wielkie kampanie billboardowe, telewizyjne, użycie całej sieci sprzedaży do promocji w tamtych czasach były czymś nowym.

Kmita i Polsat

To nazwisko i ta nazwa muszą paść w tym tekście. Tak jak nazwiska Janusza Biesiady i Artura Popki, którzy choć dziś nie mogą na siebie patrzeć, stoją w dwóch wrogich obozach walczących o władzę w Polskim Związku Piłki Siatkowej, to jednak tworzyli na początku duet, który napędzał ekipę organizującą Ligę Światową. Kmita uwierzył w siatkówkę i do dziś ją wspiera. To on stał za sukcesem Ligi Światowej w TVP. Potem, gdy przeszedł do Polsatu, szybko pociągnął za sobą również i siatkówkę. Najpierw ligową, potem reprezentacyjną, teraz każdą, jaka jest. Polsat to stacja, która jak żadna inna kojarzy się z siatkówką. To Polsat kupił dla Polski mistrzostwa świata.

Kasa, którą można było wygrać w Lidze Światowej, przemawiała do wyobraźni kibiców i mediów. Dziś niewiele mniej zarabiają najlepsi zawodnicy kadry Stéphane'a Antigi

Siatkarz = normalność

Przez lata siatkarze byli przykładem, jak powinien zachowywać się kadrowicz. Otwarci, medialni, zawsze uśmiechnięci. Nawet po porażkach podpisujący autografy, stający do zdjęcia. Pewnie, że na początku nie mieli wyjścia, jeśli chcieli zdobyć serca kibiców. Wygrywali mało, choć walczyli dzielnie. Ale sodówka nie odbiła im nawet po największych sukcesach. Piotr Gruszka po tym, jak zdobył mistrzostwo Europy, do późnej nocy odbierał telefony i udzielał wywiadów dziennikarzom. Oni po prostu byli normalni, czym totalnie różnili się od zmanierowanych piłkarzy.

Raúl Lozano

"Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało". Tę pieśń nasi siatkarze poznali świetnie przez pierwsze lata szału na punkcie swojej dyscypliny. Biało-czerwoni walczyli, czasem wygrywali, ale w decydującym momencie zawsze przegrywali. A to awans do igrzysk w Sydney, a to finał Ligi Światowej w Brazylii, a to eliminacje do mistrzostw świata. I nikt nie potrafił tego zmienić. I wtedy pojawił się on - Argentyńczyk Raúl Lozano. Niewysoki "Napoleon", jak niektórzy o nim mówili, który zmienił niemal wszystko. Statystyka, masażystę, dietę, nawet o kolor skarpetek zawodników dbał. Wicemistrzostwo świata w Japonii dało siatkówce kopa, który wywindował ją na absolutny szczyt. Z tego szczytu wprawdzie ciągle spadamy. Ale jak spadamy, to ciągle pojawia się wybawca. Najpierw Andrzej Niemczyk i jego Złotka. Potem był Daniel Castellani, który zdobył złoto mistrzostw Europy. Z Andreą Anastasim wygraliśmy Ligę Światową.

Cdn.

No właśnie, ciąg dalszy nastąpi? Jaki będzie? Czy siatkówka w Polsce wyprzedzi futbol? Czy prezes PZPS Mirosław Przedpełski zostanie szefem światowej siatkówki, o czym marzy i na co ma ponoć szanse? Wszystko w rękach i nogach siatkarzy. Jeśli zdobędą medal, zwłaszcza złoty, naprawdę wszystko może się zdarzyć...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Siatkówka - polski sport narodowy? Historia szaleństwa, które wkrótce może dosięgnąć każdego - Portal i.pl