Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siemianowice Śląskie: Kamery nie działają, jednak mandaty będą

Paweł Szałankiewicz
Zatłoczone skrzyżowanie ulic Wróblewskiego i Jagiełły, jedno z dwóch miejsc, gdzie zamontowano kamery
Zatłoczone skrzyżowanie ulic Wróblewskiego i Jagiełły, jedno z dwóch miejsc, gdzie zamontowano kamery Lucyna Nenow / Dziennik Zachodni
Od 1 stycznia straże miejskie nie mogą już wystawiać mandatów na podstawie nagrań fotoradarów. To była żyła złota w Siemianowicach Śląskich.

Zdziwienie, niedowierzanie, tłumaczenia, złość i na koniec chudszy portfel - to w ciągu ostatnich trzech lat spotkało ponad 19 tysięcy kierowców, którzy zostali złapani przez wideorejestratory w Siemia-nowicach Śląskich, zamontowane m.in. na drodze krajowej nr 94. Ale od 1 stycznia weszły w życie nowe przepisy, zabraniające straży miejskiej obsługiwania wszelkich urządzeń do rejestracji wykroczeń drogowych.

Wideorejestratory zamontowano tu w grudniu 2012 roku na dwóch skrzyżowaniach: ulic Krupanka i Zwycięstwa, czyli DK94, oraz na skrzyżowaniu ulic Wróblewskiego i Jagiełły. System „sprawdził się” od razu. W kilkanaście dni kamery złapały aż 1100 kierowców przejeżdżających na czerwonym świetle. Mało tego, część z nich np. rozmawiała przez telefon, jeździła bez pasów, a nawet... jechała pod prąd! W ciągu pierwszych czterech miesięcy funkcjonowania systemu łącznie zostało zarejestrowanych 5 tysięcy wykroczeń. Po pierwszym półroczu liczba ta wzrosła o kolejne ponad 2 tys. wykroczeń. To sprawiło, że do miejskiej kasy wpłynęło około 700 tys. złotych z samych mandatów. I nie miało znaczenia, że przez te pół roku wideorejestratory działały nielegalnie, bo nie było na nie zgody z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Pierwszy rok działania siemianowi-cka Straż Miejska zamknęła ok. 10 tysiącami zarejestrowanych wykroczeń i wpływem do miejskiej kasy w wysokości 1 mln 715 tys. zł z tytułu mandatów. A że apetyt rósł w miarę jedzenia, władze Siemianowic zaplanowały na 2014 rok wpływy z mandatów straży miejskiej w wysokości 5 mln zł. Rzeczywistość zweryfikowała te plany, ponieważ kierowcy nauczyli się, w których miejscach zwalniać i zatrzymywać się. Efekt? Około 820 tys. zł wpływów z wideorejestratorów i blisko 5 tysięcy zarejestrowanych wykroczeń w 2014.

W 2015 roku oczywiście nie mogło być lepiej. Miasto na urządzeniach zarobiło około 500 tys. zł, a liczba zarejestrowanych zdarzeń nie przekroczyła nawet 5 tys. Ale łącznie w ciągu trzech lat strażnicy odnotowali blisko 19 tys. 500 wykroczeń, dzięki czemu miejska kasa została zasilona kwotą 3 mln zł.

Od 1 stycznia urządzenia są już nieaktywne, a dwóch strażników z trzech obsługujących cały system wróciło już do patrolowania ulic. Ale... kierowcy nadal mogą dostawać mandaty z nieczynnych już kamer.

- Jeden ze strażników kończy obecnie sprawy związane z wykroczeniami, które urządzenia zarejestrowały do końca 31 grudnia 2015 roku - mówi Adam Adamski, komendant siemianowickiej Straży Miejskiej. Strażnicy jednak nie będą już prowadzić dalszych postępowań w sprawie wykroczeń i wszystkie sprawy w najbliższym czasie ma rozstrzygnąć sąd w Siemianowicach Śląskich. Takich spraw skierowanych do sądu będzie jeszcze około 400.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!