Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sierżant sztabowa Agata Haluch-Willmann z Jasienicy wyciągnęła dwuletnie dziecko ze studzienki. "Nie nie czuję się bohaterką" - mówi

Jacek Drost
Jacek Drost
Pani sierżant sztabowa pracuje w komisariacie w Jasienicy. Jest dzielnicową m.in. w Mazańcowicach
Pani sierżant sztabowa pracuje w komisariacie w Jasienicy. Jest dzielnicową m.in. w Mazańcowicach KMP w Bielsku-Białej
Cieszę się, że mogłam pomóc - mówi w rozmowie z DZ sierż. sztab. Agata Haluch-Willmann z komisariatu w Jasienicy, która w Wieszczętach koło Bielska-Białej uratowała życie 3-letniemu chłopcu.

Pani sierżant, proszę powiedzieć czy pani zawsze tak zdecydowanie i szybko reaguje jak podczas tej interwenci w Jasienicy?
- Zdecydowanie tak. Zawsze tak reaguję. U mnie jest tak, że kiedy dochodzi do stresującej sytuacji, podwyższonej adrenaliny, to się spinam i działam. Później, jak już opadną emocje, to na chłodno analizuję sytuację.

O uratowaniu dziecka przez policjantkę pisaliśmy TUTAJ

Faktycznie, w tamtej sytuacji szybkość w działaniu była bardzo ważna. Jak pani ją wspomina?
- Jeszcze cały czas jakieś emocje mi towarzyszą, pojawiają się obrazy z tego zdarzenia, ale patrzę na nie ze spokojem. Sytuacja była faktycznie bardzo groźna, ale zakończyła się szczęśliwie i to jest najważniejsze.

Proszę przypomnieć, co wtedy się wydarzyło.
- Podczas służby dowiedzieliśmy się, że trzyletnie dzieciątko utknęło w studzience i trzeba pilnie udać się na miejsce. Z moim kolegą pojechaliśmy pod wskazany adres. Byliśmy pierwsi. Zobaczyliśmy wystającą główkę z wody znajdującej się w studzience. Przez moment pojawiła się bezsilność, że nie ma jak pomóc temu chłopcu. Wtedy wpadłam na pomysł, że wejdę do tej studzienki. Raz: żeby przełamać tą bezsilność, a dwa: słyszałam krzyk i płacz dziecka. Pomyślałam, że jak tam wejdę, to uda się mu pomóc. W tym momencie dojechali strażacy, zaczęliśmy razem współpracować - przypięli mi specjalne liny, a spuszczając głową w dół do studzienki podtrzymywali mnie za nogi.

Wiem, że nie było łatwo się przecisnąć, bo ta studzienka była dość wąska.
W połowie drogi utknęłam, nie puszczały mnie biodra. Musiałam zdjąć polar i pas z kajdankami i gazem. Później strażacy odpowiednio mną pokierowali i udało się zejść do tego dzieciątka.

Jak wyglądał ten moment, kiedy dziecko zauważyło panią i poczuło się bezpieczne?
- Kiedy wchodziłam do tej studzienki, to było już ciemno. Na pewno dziecko mnie widziało, jak wchodziłam, ale później swoim ciałem zasłoniłam wpadające światło. Jednak cały czas je uspokajałam. Mówiłam „Ciocia już idzie. Nie bój się. Zaraz pójdziesz do mamusi”. I w momencie ten chłopczyk przestał płakać. Wszystko działo się po ciemku, ale czuł się bezpiecznie, gdyż podał mi rączkę. Jak już go porządnie chwyciłam za rączki i kurtkę, dwa razy wypróbowałam czy mi przypadkiem nie wypadnie, to zawołałam „Już” i chłopcy wyciągnęli nas do góry.

Co pani poczuła, jak znalazła się na powierzchni?
- Ulgę. Może nie do końca zdawałam sobie sprawę, co się stało, ale jak nas wyciągnęli, to miałam - jak zobaczyłam tego chłopczyka leżącego na trawie - odruch mamy, bo musiałam mu dać w czoło buziaka. Jak go zabrali, to zaczęłam płakać, bo te emocje ze mnie zeszły.

Czy wcześniej pani ćwiczyła podobną sytuację czy mierzyła się z nią po raz pierwszy?
- Nigdy nie miałam z taką sytuacją do czynienia. Powiem szczerze, że dzięki temu zdarzeniu dowiedziałam się, że nie mam klaustrofobii.

Czuje się pani bohaterką?
- Nie do końca bohaterką. Na pewno czuję się cudownie, że uratowałam małego chłopca. Dzięki temu zdarzeniu także doceniam to co mam. Cieszę się, że mogłam pomóc.

Czy to pani pierwsza taka interwencja, która zapada w pamięć i zostaje na całe życie czy może w swojej policyjnej karierze miała już pani podobne zdarzenia?
- W ciągu 11 lat mojej służby było wiele różnych sytuacji, również takich, podczas których zagrożone było życie dorosłych osób, ale z zagrożeniem życia dziecka się nie zetknęłam. Pierwszy raz mogłam tak pomóc.

Dlaczego zdecydowała się pani na służbę w policji?
- Mój tatuś przez całe lata był policjantem, wychowywałam się w takiej rodzinie, więc nie było mi to obce. Tata jest dla mnie autorytetem, zawsze chciałam pomagać ludziom i jak już szłam na studia to wiedziałam, co chciałbym w życiu robić i starałam się dostać do policji. Nie ukrywam, że moim cichym marzeniem było, żeby zostać dzielnicową. Zostałam nią, jestem szczęśliwa, choć jest to ciężka praca, bo różne sytuacje się zdarzają, każdy dzień coś nowego przynosi. Jednak czuję, że się spełniam zawodowo. Mam także satysfakcję, kiedy ludzie dziękują mi, choćby za rozmowę, że wysłucham, pomogę, a nie zostawiam kogoś z problemem.

A dlaczego chciała pani zostać dzielnicową, a nie pracować na przykład w drogówce czy policji kryminalnej?
- Mój mąż od lat pracuje w wydziale kryminalnym, więc wiem jak to wygląda. Zawsze mnie ciągnęło do munduru, lubię chodzić na patrole, do tego dochodzi obsługa interwencji. Praca dzielnicowego jest bardzo urozmaicona.

Jakie predyspozycje musi mieć dobry dzielnicowy?
- Na pewno powinien charakteryzować się dużą empatią, mieć dużo cierpliwości, żeby móc wysłuchać daną stronę i być otwartym, bo przychodzą do nas ludzie z różnymi problemami. Jesteśmy policjantami pierwszego kontaktu. Służymy radą, jesteśmy też po trochu psychologami i mediatorami.

Gmina Jasienica jest rozległa. Składa się z kilkunastu sołectw. Jaki rejon pani podlega? Z jakim rodzajem przestępczości się pani spotyka?
- Mój teren to całe Mazańcowice oraz Międzyrzecze Dolne i Międzyrzecze Górne. To tereny spokojniejsze od centrów miast. Jestem zadowolona. Zdarzają się różne przypadki, ale jak wszędzie.

Sytuacja z dzieckiem pokazała, że kobieta-policjantka lepiej sobie poradziła niż mężczyźni. Są sytuacje, że kobieta w mundurze lepiej się sprawdza od mężczyzn?
- Pracuję w policji już 11 lat i niejednokrotnie dochodziło do sytuacji, które zapowiadały się, iż dojdzie do jakichś przepychanek, ale osoba bardzo agresywna na widok kobiety w mundurze uspokajała się.

Jak pani relaksuje się po służbie?
- Przede wszystkim z rodziną. Spędzam dużo czasu z dziećmi i mężem. Staramy się być aktywni. Wczoraj udało nam się wyskoczyć wieczorem z dziećmi na basen. Lubimy rodzinnie spędzać czas.

W Święto Niepodległości policjantka dostała specjalny dyplom od komendanta PSP. Więcej TUTAJ

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera