Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal w instytucie onkologii w Gliwicach: Bezczelność i zamordyzm to za mocny język?

Kamil Durczok
Kamil Durczok
Kamil Durczok Dziennik Zachodni
To był serial z fatalnym zakończeniem. Skrzyżowanie Dr House’a z House of Cards. Pogruchotani bohaterowie, finał, z którego nikt nie jest zadowolony, i poczucie, że dobro uległo sile i bezprawiu. Najgorzej, że scenariusz w sprawie onkologii w Gliwicach pisało życie, a ono rzadko się przejmuje tym, co lubi widownia. Dlatego po obejrzeniu pierwszej serii, pozostaje nam poszukać w niej resztek dobrego i czekać, czy będzie kolejny sezon. Z nadzieją albo przerażeniem.

W całej awanturze z gliwicką onkologią chodziło o coś więcej niż prosty zabór pieniędzy uprawiany przez warszawską centralę Instytutu Onkologii na bezbronnym oddziale w Gliwicach. To była walka o poszanowanie woli ludzi, o ruch obywatelski w najprostszym i najuczciwszym znaczeniu. Kilkanaście tysięcy podpisów tych, którzy chcą być leczeni tu, w Gliwicach, za własne zresztą pieniądze. Zgodna - o cudzie! - wola polityków. Przekonany do zmiany, pracujący „za dwóch” personel. Wreszcie dyrekcja, która wie, jak oszczędzać, by leczyć tak, jak najlepsi na świecie. Wszystko grało. Minister Radziwiłł zdawał się być już, już przekonany, wiceminister Pinkas zdawał się stać murem za tym pomysłem.

I kiedy happy end był już tak blisko, na scenę wkroczył Joker. Z bezczelnym uśmiechem oznajmił, że nici z naszych próśb i petycji. W języku warszawskiej politycznej dyplomacji brzmiało to oczywiście inaczej: tak cenny ośrodek musi być otwarty na całą Polskę, odłączenie Gliwic mogłoby skutkować ograniczeniem jego aspiracji naukowych, a możliwości badawcze także byłyby niepewne. Czyli: spróbujcie dalej walczyć, a pożegnacie się z ambicjami, bo zrobimy wam w tych Gliwicach, rozumicie, szpital powiatowy. Rolę Jokera przyjął na siebie z niemałym talentem szef warszawskiej czapy instytutu i pozbawił złudzeń wieloletniego dyrektora Gliwic, twórcę ich potęgi, Profesora Bogusława Maciejewskiego. To nie pański szpital, panie kolego, zakomunikował, depcząc takie wartości, jak szacunek dla dorobku, talent, ofiarność, pracę i wiele jeszcze innych. Jak na człowieka, który dotąd zajmował się głównie dojeniem śląskiej onkokrowy - dorobek faktycznie błyskawiczny i niezaprzeczalny.

Matura 2016 z języka angielskiego. Pytania i odpowiedzi. [ARKUSZE I ODPOWIEDZI MATURA JĘZYK ANGIELSKI

Gdyby nie to, że pracowałem w Warszawie 20 lat i spotkałem tam ludzi z zasługami o niebo większymi i z kulturą, jakiej ów pan nigdy nie pozna, przyznałbym dyrektorowi zaszczytny tytuł „ikony typowej warszawki”. Drugi, czysto chuligański, żeby nie powiedzieć - zamordystyczny - chwyt nastąpił tuż po odwołaniu, dopiero co powołanego, nowego dyrektora Gliwic, prof. Leszka Miszczyka. Jego eminencja, kolejny szef na Ursynowie, powiedział całkiem otwarcie, że wywalił Miszczyka, gdyż ten „nie hamował kampanii medialnej na rzecz odłączenia Gliwic”. To jest bezczelność, która w normalnym świecie kwalifikowałaby do zwolnienia dyscyplinarnego. Jawne grożenie podwładnym, że się ich zwolni za mówienie prawdy, to obyczaje zgoła wschodnie, a nie europejskie. I gdyby Gliwice nie miały poważniejszych problemów niż sądowe wojenki, szczerze bym namawiał prof. Miszczyka do wytoczenia byłemu szefowi procesu.
Kiedy piszę, że z tej historii każdy wychodzi połamany, to połamani mają się prawo czuć też dziennikarze. Słowa profesora Walewskiego warto sobie zapisać. I czytać co tydzień. Bo pamięć bywa zawodna, a takiej cenzury dawno nie było. Jedną z najbardziej pogruchotanych osób musi być w tej sytuacji nowy szef gliwickiego oddziału, prof. Krzysztof Składowski. Dostaje w zarządzanie fantastyczną drużynę, ale kiedy wchodzi do szatni, widzi, że jest pokiereszowana, nieufna, nerwowa, a na dodatek już nie wierzy, że za rekordowe wyniki będzie nagradzana. Na dokładkę - jak w koszmarnym sierocińcu - dostaje jasny przekaz: gęba na kłódkę, bo polecisz jak twoi poprzednicy.

Czy wszystko, co dotąd napisałem, jest przesadzone? Nie. Czy kogoś razi użyty momentami mocny język? Nie powinien. Zapewniam, że za zamkniętym drzwiami gabinetów padają i gorsze słowa, i mocniejsze argumenty. Nie widzę więc powodu, by bawić się dzisiaj w jakiś wersal.

Pora zatem na wnioski.

Otóż, po pierwsze, dobrze się stało, że profesor Składowski zgodził się objąć stanowisko dyrektora. Jest wieloletnim lekarzem tej placówki, także dzięki profesorowi Maciejewskiemu mógł tam i na świecie zdobywać szlify kwalifikujące go do grona najlepszych w tym zawodzie. Umiem sobie wyobrazić, że w swej bezczelności warszawska czapa przysyła nam komisarza z Ursynowa, który Gliwicom nie pomaga, ale dalej transferuje środki do stolicy. Po drugie, to, czego trzeba przede wszystkim tysiącom pacjentów w Gliwicach, to spokój. Nikt, kto tam nie był, nie wie, jak ważna jest pewność, że lekarze robią, co mogą, by nas ratować. Przepychanki na górze - z winy Warszawy - poszły za daleko. Wreszcie, dostajemy zapewnienie, że czasy zabierania pieniędzy właśnie się skończyły. Pozostaje wierzyć, że nazwisko nowego ministra zdrowia zobowiązuje, a słowa nie są rzucane na wiatr. Gdyby kolejny raz zamierzano sięgnąć po pieniądze z Gliwic, jedynym wyjściem honorowym dla prof. Składowskiego byłoby rzucenie papierami i dymisja. Warto, by centrala pamiętała, że on też ręczy za ten układ.

Osobne dwa słowa dedykuję śląskim politykom. Słabi jesteście. Wszyscy po kolei. Jeśli region z czterema milionami mieszkańców przez swoich reprezentantów nie jest w stanie przeprowadzić takiej operacji, to znaczy że wam żołnierskie posłuszeństwo wzrok odebrało. Pospołu trzęsiecie gaciami, a to przed Tuskiem, a to przed Kaczyńskim a to nie wiadomo, przed kim jeszcze. Tylko przed ludźmi nie trzęsiecie, choć wycieracie sobie gęby „suwerenem” - przy każdej okazji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!