Do skandalicznej sytuacji doszło w poniedziałek 7 stycznia w Wodzisławiu Śl. Bloki przy ulicy Brackiej przez kilka godzin były pozbawione ogrzewania. I to w sytuacji, gdy za oknem panowały ujemne temperatury.
- Z tego co udało mi się dowiedzieć, to w naszej kotłowni znajdującej się w jednym z bloków założono plomby, bo Spółdzielnia Mieszkaniowa Marcel na czas nie uregulowała rachunków za prąd. Zdecydowana większość mieszkańców regularnie opłaca czynsz, więc dlaczego mamy cierpieć? - usłyszeliśmy od jednego ze zbulwersowanych mieszkańców.
Kłopotliwą sytuację potwierdzają w Spółdzielni Mieszkaniowej Marcel. Usłyszeliśmy, że problem wystąpił między godz. 12 a 18.30 i było to spowodowane "nieporozumieniem z Tauronem o jedną zaległą fakturę z ubiegłego roku".
- Zostało to wyjaśnione dość błyskawicznie przy takiej skomplikowanej łączności. Oczywiście przepraszamy lokatorów za zaistniałą sytuację, wywiesimy też na klatkach nasze przeprosiny - mówi prezes Bronisław Kutnyj, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Marcel.
Dodaje, że spółdzielnia została zaskoczona całą sytuacją. Przyznaje, że wcześniej nie było sygnału o możliwym odcięciu zasilania energią elektryczną kotłowni. - Żeby nie było wątpliwości. Problem dotyczył jednej faktury. Były do rozliczenia błędy i ta faktura była niedopłacona. Od razu, żeby nie było wątpliwości, uregowaliśmy należność. Wynikła dość dziwna sytuacja, bo nigdy nie zalegaliśmy z opłatami. Płacimy regularnie. Dziwię się, że nikt wcześniej nie wykonał telefonu do kierownika administracji o konieczności odcięcia prądu, bo od razu by się problem załatwiło - słyszymy od Bronisława Kutnyja.
Problem, ale w mniejszym stopniu dotyczył też budynków na osiedlu 1 Maja należących do Spółdzielni Marcel. Tam nie było prądu na klatkach. Nie działała też telewizja oraz internet.
Z naszych informacji wynika, że spółka czterokrotnie informowała spółdzielnię o zaległościach, między innymi za pomocą pisma, poczty elektronicznej i dwukrotnie SMS (w listopadzie i w grudniu). - Mam potwierdzenie, że ta informacja dotarła do klienta. Ponadto w naszej ewidencji nie było informacji, że to była kotłownia, tylko jeden z obiektów należących do klienta - mówi Łukasz Zimnoch, rzecznik prasowy Tauronu.
Jak udało nam się ustalić, gdyby spółka wiedziała, że w obiekcie znajduje się kotłownia, to wówczas taki budynek jest traktowany ze szczególnym uwzględnieniem, aby nie pojawiło się zagrożenia dla życia i zdrowia (wskazanie takiego stanu rzeczy leży po stronie klienta). W takich przypadkach windykacja ma swoje określone metody działania.
Mieszkańcy są oburzeni. - Niemal co roku dźwigany jest czynsz. Od nas wymaga się regularnych wpłat i to robimy. Później okazuje się, że ktoś nie panuje nad opłatami. To praca, za którą też płacimy. Tak nie powinno być. To skandal - komentują mieszkańcy.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Sylwester z Polsatem na Stadionie Śląskim
Dni wolne w 2019 roku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?