Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sklepy tylko dla górników: Pralki, futra, narty na książeczki "G"

Barbara Kubica
Sklepy "G" pojawiły się po 1981 roku. Mimo podpisania Porozumienia Jastrzębskiego, które gwarantowało wolne soboty i niedziele, górników "zachęcano" do pracy m.in. książeczkami "G"
Sklepy "G" pojawiły się po 1981 roku. Mimo podpisania Porozumienia Jastrzębskiego, które gwarantowało wolne soboty i niedziele, górników "zachęcano" do pracy m.in. książeczkami "G" arc./Władysław Morawski
Kazimiera Szczechowiak z Leszczyn ręczniki, pościele i ubrania wciąż pierze w pralce Polar, którą w górniczym sklepie "G" kupił jej syn (pracował w kopalni Szczygłowice) wiele lat temu. Ten jest już dziś na górniczej emeryturze, a pralka nadal jest sprawna. - Nie narzekam - śmieje się pani Kazimiera. W latach 80. w miastach takich jak Knurów, Rybnik, Czerwionka czy Zabrze, jak grzyby po deszczu wyrastały specjalne sklepy "G", w których obsługiwano wyłącznie rodziny należące do górniczej braci. O sklepach dla górników i przywilejach górniczych pisze Barbara Kubica.

Ile jeszcze takich skarbów, kupionych w latach PRL dzięki górniczym książeczkom, pozostało w naszych domach? Pamiętacie kasprzaki, pralki Diana czy pierwsze magnetowidy?

W latach 80. w miastach takich jak Knurów, Rybnik, Czerwionka czy Zabrze, jak grzyby po deszczu wyrastały specjalne sklepy "G", w których obsługiwano wyłącznie rodziny należące do górniczej braci. Skąd się wzięły? Pierwsze sklepy "G" pojawiły się po 1981 roku, gdy rząd przyjął specjalny program zwiększenia wydobycia. Sęk w tym, że wcześniej, w 1980 roku, Porozumienie Jastrzębskie gwarantowało im wolne soboty i niedziele, a trzeba było ich jakoś zachęcić do pracy. I właśnie stworzono system książeczek górniczych, gdzie odkładano pieniądze zarobione w weekendy. Efekt: fedrowali na okrągło, ale mieli dostęp do atrakcyjnych towarów, których brakowało, takich jak: skutery, rowery, telewizory, armatura, odkurzacze.

Pan Eugeniusz, były górnik z kopalni Knurów, na dole przepracował 26 lat. Sklepy "G" położone były zazwyczaj w sąsiedztwie kopalni.

- W sklepach zawsze były tłumy, ale nie trzeba było tworzyć komitetów kolejkowych czy list. Najczęściej na książeczkę wybierałam materiały wyposażenia domu - wspomina żona pana Eugeniusza, Aleksandra. Jej mąż pracował na dole jako elektryk. - Wielkim zakupem była dla mnie pralka Diana, którą kupiłam w takim sklepie. Była nowoczesna, zamykana od góry. Kupiłam ją na przełomie 1983 i 1984 roku. Przetrwała dwie dekady. Zepsuła się dopiero kilka lat temu - dodaje.

Nie może więc dziwić, że towary kupione na legendarną książeczkę "G" wciąż znaleźć można w wielu domach.

Pan Eugeniusz w czasach PRL-u na książeczkę "G" kupił jeszcze prasowalnicę dla żony i sztuczne futro, którego zazdrościły jej wszystkie modnisie z okolicy. Futerko do kolan nigdy nie wyszło z mody. Jeszcze dwa lata temu podczas srogiej zimy nosiła je Basia - 30-letnia córka pana Eugeniusza.

Stanisław Kawulok jest na górniczej emeryturze od końca 2006 roku. Pracował w kopalni Jankowice, w Żorach i na Boryni. Dzisiaj mieszka w żorskiej dzielnicy Rój.

- Kupiłem na "G" piec elektryczny na osiedlu w Boguszowicach, lodówkę koło kopalni Marcel w Radlinie, a w Rydułtowach kafelki do łazienek, bo akurat wtedy dom budowałem. Kupiłem też narty. Do dzisiaj w jednej z łazienek mam jeszcze te kafelki. W piwnicy piec też gdzieś jeszcze stoi - wspomina pan Stanisław.

Górniczej braci źle się nie żyło. Na Barbórkę oprócz ekstra-pensji dostawali małe paczki.

- Była tam mała butelka wódki, paczka papierosów, dwie bułki i kawałek kiełbasy na zagryzkę. Wracaliśmy w kilku z kumplami najczęściej z pracy z Knurowa pociągiem, to zanim dojechaliśmy do domu, tych małych buteleczek już zazwyczaj nie było - śmieje się pan Eugeniusz. Paczki z łakociami każdy z pracowników kopalni przynosił do domu dla dzieciaków na święta. Były batony, czekolada, a nawet pomarańcze. W czasach największego kryzysu smakowały one niesamowicie. Górnikiem opłacało się być także w czasach stanu wojennego. Wtedy, gdy na półkach stał tylko ocet, oni jako jedni z nielicznych w kraju dostawali zwiększone przydziały kartek na mięso.

- Na każdego członka rodziny przypadało po 2,5 kilograma, a my - górnicy - mieliśmy dla siebie przydział po 5 kilogramów - mówi pan Eugeniusz. - Pamiętam, jak pojechaliśmy całą rodziną na wczasy do rodziny. Mięsa nie było za dużo, więc wzięliśmy nasze kartki. Pani w sklepie w Wielkopolsce nic nam nie chciała sprzedać, bo powiedziała, że takich kartek na 5 kilo nie ma.

Musieliśmy iść do urzędu gminy, żeby nam kartki zarejestrowali i dopiero wtedy mogliśmy zrobić zakupy - opowiada anegdotę. Sklepy na "G" zniknęły na początku lat 90., razem z reformą górnictwa.
(Współpraca: KAKA)


*Regionalna lista płac. Sprawdź, ile zarabiają [ZAROBKI OD 100 ZŁ DO 1 MLN ZŁ]
*Kuchenne Rewolucje w Tychach: Dom Bawarski Tychy Magdy Gessler [ZDJĘCIA + WIDEO]
*Najpiękniejsze polskie kolędy [POSŁUCHAJ i WYBIERZ]
*Najlepsze prezenty na święta Bożego Narodzenia [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera