Sklepy otwarte w niedziele kuszą Polaków
W niehandlową niedzielę odwiedziliśmy Ostrawę, gdzie nie brakuje sklepów i galerii handlowych. Dziennikarze DZ wybrali się do jednej z największych galerii - Forum Nova Karolina. Nie tylko my wpadliśmy na taki pomysł. Na wielkim, pełnym parkingu galerii (1500 miejsc) w rzędzie samochodów znajome rejestracje. Najwięcej: SWD, SR, SRC, SJZ, ale i goście z Katowic, Będzina, czy Bielska.
Gdy przekraczamy próg czeskiej galerii wita nas błyszcząca posadzka oraz uśmiechnięta od ucha do ucha obsługa sklepów, butików i punktów gastronomicznych. - Tak, Polaków coraz więcej przyjeżdża. Często słychać wasz język - mówi Hana, serwująca lody. - Głównie w niedzielę? - zagadujemy. - Nie tylko, w tygodniu też nie brakuje waszych rodaków - odpowiada.
Nie przegapcie
Wokół znajduje się ponad 20 punktów gastronomicznych. Są popularne sieci fast foodów, ale także restauracje oferujące sushi, kuchnię orientalną, indyjską czy zdrowe sałatki.
- Żona z dzieckiem akurat jest tam na zjeżdżalni. Dzieciom podobają się tutejsze atrakcje. Zwłaszcza formuły, do których można wsiąść. Jesteśmy już tutaj kolejny raz. To nie jest tak, że jeździmy tutaj w każdą niedzielę, co jakiś czas lubimy tutaj wpaść na zakupy - przyznał nam jakiś czas temu Jakub Szymczuk.
Na dzieci czekają plac zabaw, zjeżdżalnie, obiekty wspinaczkowe czy kino 5D. Kiedy zmęczeni zakupami chcemy nabrać oddechu, wystarczy wyjść na specjalnie przygotowane tarasy i z wysokości spojrzeć na panoramę Ostrawy.
Nie przegapcie
Czesi dawno zrozumieli, że na zakazie handlu w Polsce mogą zarobić i to jak nigdy dotąd. Dlatego swoje oferty adresują właśnie do Polaków. Wiele galerii i sklepów przygotowuje oferty w naszym języku. Forum Nová Karolina ma stronę w języku polskim. - W Centrum Forum Nowa Karolina każdy znajdzie coś dla siebie. Staramy się, aby wizyta w naszym centrum nie była tylko rutyną, ale okazała się przyjemnym doświadczeniem dla wszystkich naszych gości - czytamy.
Billboardy zapraszające Polaków do czeskich galerii w niedzielę znajdziemy w wielu miastach na Śląsku. W Rybniku przy ulicy Gliwickiej w centrum miasta wielki banner zapraszał do niedawna do S1 Center w Karwinie. - Jesteśmy otwarci w każdą w niedzielę! Z niecierpliwością czekamy na Twoją wizytę! - wołał billboard w centrum Rybnika. To zaledwie 33 kilometry jadąc autostradą. Jakie sklepy tu znajdziemy? Spragnieni niedzielnych zakupów w S1 Center w Karwinie znajdą m.in.: Jysk, Planeo Elektro, Orion, Okay Elektro & Sofa, Breno, Deichmanna, Martes Sport, Sportisimo, Pepco, Kik i wiele innych.
I tak dla przykładu, do centrum handlowego Futurum Ostrava mamy z centrum Rybnika tylko 50 kilometrów - w aucie spędzimy najwyżej 48 minut jazdy. Co możemy kupić w ostrawskim Futurum? Niemal wszystko. Możemy zajrzeć do Avion Shopping Park Ostrava. Odległość podobna. Z centrum Rybnika będziemy tam za 53 minuty (62 kilometry). Znajdziemy tu m.in. sklep Ikea. Są sklepy: Bershka, Cropp, Orsay, New Yorker i wiele innych.
Janusz Bittmar, mieszkaniec Ostrawy (ma obywatelstwo czeskie, przyznaje się do narodowości polskiej), przyznaje, że ostatnie miesiące to spory napływ Polaków.
- Widać ich nawet w Ikei, która jest przy shopping parku, więc tam też zaglądają, choć meble u nas są droższe. Taki banner jak w Rybniku jest też na trasie do Frydka-Mistka, po polsku zaprasza największa galeria handlowa stamtąd. Jeżdżę często tamtą trasą i ją widzę. Na zakupy mają bliżej tu niż do Ostrawy mieszkańcy akurat z Cieszyna, Strumienia, a więc tej części Polski - mówi nam Janusz Bittmar, który na co dzień jest dziennikarzem sportowym, zastępcą redaktora naczelnego gazety „Głos”, wydawanej dla 40-tysięcznej Polonii w tym kraju.
W Lidlu, Kauflandzie w Boguminie co rusz zakupy pakują do samochodów rodacy. Nie tylko w niedzielę. Czy to się jednak opłaca? Sprawdziliśmy wybrane produkty. U nas za kilogram winogron musimy wyłożyć 7,77 zł, a u sąsiadów 8,3 zł. Za banany zapłacimy odpowiednio 4,49 zł i 3,3 zł. Częściej bywa jednak drożej. Porównaliśmy cenę pstrąga tęczowego z popularnej sieci marketów obecnej po obu stronach granicy (z promocyjnej gazetki). W Polsce 100 g kosztuje 2,49 zł, a w Czechach ok. 2,98 zł.
Rozwiąż quiz. Dasz radę
Różnice w cenach nie są wielkie. Na wybranych produktach zakupy się czasem opłacają, a czasem nie. Choć pieniądze, które pozostaną w naszym portfelu, nie są sumą oszałamiającą. Zwłaszcza jeśli doliczymy do tego koszty paliwa.
Wielu naszych rodaków jednak do Czech jeździ z sentymentu. I to nie tylko w niedziele. Jedni pamiętając wypady z rodzicami i długie kolejki na granicy, a inni chcący przypomnieć sobie smak czeskiego piwa, rumu, lentilek czy czekolady Studentska.
Pod Lidlem w Boguminie spotykamy rodzinę z Rybnika.
- Wiadomo, rybi salat. U nas takiego nie ma, na jogurcie i na majonezie, są po prostu świetne. 20 koron opakowanie. Smak jak kiedyś. To dziwne, że Polska ma morze, a po rybne sałatki od lat jeździmy do Czech. Robią najlepsze. Ja jeszcze kupiłem sobie adidasy - spogląda do siatki Zygfryd Naczyński. Jego żona, Danuta, kupiła klapki. A córka Beata zaopatrzyła się w piwo. - Wiadomo, że czeskie jest najlepsze. Czesi robią lepsze piwo nawet niż Niemcy - mówi rybniczanka.
- Pieniądz robi pieniądz - zauważa Janusz Bittmar. Bo handel to tylko jedna strona medalu. Ręce zaciera branża gastronomiczna i turystyczna. - Widać otwarcie na Polaków w każdym mieście, w wielu branżach. Już bez stereotypów. Czescy przedsiębiorcy zrozumieli, że po prostu to się im opłaca - dodaje mieszkaniec Ostrawy. - Często widzę, że po zakupach Polacy jadą prosto do ostrawskiego zoo, gdzie sam często bywam z rodziną. Na parkingu nieraz jest więcej polskich rejestracji. Wszystkie opisy przed wejściami są po polsku, akurat tłumaczeniami zajmowała się moja mama - śmieje się Janusz Bittmar. Mało tego, w zoo zatrudniono w dziale marketingu osobę znającą język polski - koordynuje choćby zorganizowane wycieczki.
Zobaczcie koniecznie
- A byliście w restauracji greckiej w Boguminie? Zajrzyjcie, oni są nastawieni prawie wyłącznie na klienta z Polski - radzi nasz rozmówca.
Restauracja Elbida wita nas zapachem mięsa, ryb i przypraw - tymianku, rozmarynu. Na zewnątrz cztery stoliki pod parasolami, w środku komplet klientów, gwar. Kelnerka podaje nam menu w języku polskim, choć powitanie właścicieli na pierwszej stronie z małymi błędami stylistycznymi i literówkami: „Bracia Vasilju z kolektywem życją wam przyjemnego spędzenia czasu oraz smacznego” - czytamy.
Co uwielbiają tu jadać Polacy. „Wątróbki z indyka na pikantno” (pisownia oryginalna) za 120 koron (ok. 20 zł), ale już za „żeberka jagnięce w marynacie jogurtowej” zapłacimy 303 korony (ok. 50 zł). Jednak jest i tradycyjna anyżowa kofola lana do kufelka z nalewaka za 27 koron (4,50 zł). Na pobliskim rynku odnajdą się tradycjonaliści - w restauracji za ok. 20 zł zjemy tradycyjny syr smazeny z frytkami czy knedlik z gulaszem.
Wielu naszych rodaków jednak nie poprzestaje na Boguminie czy Ostrawie. Korzystając z tańszych linii kolejowych jadą też m.in. zwiedzać Pragę...
Bądź na bieżąco i obserwuj
21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?