Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk na talerzu i w butelce. Na miejscu i... na świecie

Katarzyna Kapusta
Śląskie marki stawiają na tradycję w nowoczesnym wydaniu. I trzeba                   przyznać,  świetnie radzą sobie na rynku
Śląskie marki stawiają na tradycję w nowoczesnym wydaniu. I trzeba przyznać, świetnie radzą sobie na rynku lucyna nenow
Szacuje się, że rynek HoReCa (łączne określenie sektora hotelarskiego oraz gastronomicznego, z ang. Hotel, Restaurant, Catering/Café) w Polsce jest wart 28,6 mld złotych. To o 6 procent więcej niż w 2017 roku. Branża gastronomiczna w Polsce od ponad dekady notuje spory wzrost. W 2017 roku polska gospodarka odnotowała inflację w segmencie produktów spożywczych, a także napojów bezalkoholowych.

Produkty te odpowiadają za większą część obrotu punktów. Według raportu PMR „Rynek HoReCa w Polsce 2018. Analiza rynku i prognozy na lata 2018-2023”, coraz częściej wychodzimy jeść „na mieście”, a to oznacza dobry czas dla lokali gastronomicznych. Tylko w styczniu bieżącego roku aż 58 procent Polaków jadło poza domem. Analogiczne badanie przeprowadzono w 2017 roku - odnotowano wzrost o 7 p.p.

Ubiegły rok dla rynku gastronomicznego był dobry także ze względu na turystykę zagraniczną oraz wewnątrzkrajową. Chętnie odwiedzamy zarówno znane sieci lokali, bardzo modne w ostatnim czasie food trucki, jak i bary, restauracje. W lutym br. PMR przeprowadził badania na próbie 1000 dorosłych osób na temat zwyczaju spożywania posiłków poza domem. Badania przeprowadzono w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, a także kilku miastach z aglomeracji śląskiej, między innymi w Katowicach, Gliwicach, Zabrzu, Bytomiu czy Sosnowcu.

Najczęściej odwiedzamy bary szybkiej obsługi (97%), a także niesieciowe restauracje i bary (89%). Prawdziwą furorę robią lokale i marki promujące region.

Śląsk jest wdzięcznym regionem, ma mocne akcenty w kuchni, które się sprawdzają
Osiem lat temu Jakub Faron otworzył w Katowicach jedną z pierwszych prawdziwych burgerowni w mieście. Mad Mick na ulicy Plebiscytowej mieścił się w niewielkim lokalu, w którym były tylko dwa stoliki, jednak burgery serwowane tam sprawiły, że marka mocno urosła w siłę i teraz w Katowicach Mad Mick mieści się na ul. Warszawskiej, pl. Oddziałów Młodzieży Powstańczej, a także w Czeladzi przy ul. Nowopogońskiej 228.

Faron dwa lata temu postawił również na Śląsk i to, co region ma w sobie najlepszego, czyli jedzenie, które znają wszyscy. To śląskie potrawy z nowoczesnym zacięciem, których można spróbować w Żurowni, mieszczącej się przy ul. Ligonia 6 w Katowicach. - Moje prawdziwe doświadczenia związane z rynkiem gastronomicznym są związane z Katowicami właśnie. Osiem lat temu powstał Mad Mick i trzeba przyznać, że w ciągu ostatnich 5 lat rynek gastronomiczny w Polsce bardzo się zmienił na plus. W zasadzie to trend ogólnoświatowy, zmienia się świadomość klienta - tłumaczy Jakub Faron, właściciel Mad Micka i Żurowni.

- Niektóre projekty branży nie dały rady sprostać wymaganiom rynku, być może w stosunku do nich były zbyt wygórowane oczekiwania, jeśli chodzi o zysk. My robimy gastronomię przyjazną dla klienta zarówno w Mad Micku, jak i od dwóch lat w Żurowni. Od ośmiu lat bronimy się praktycznie niezmienionym menu, jeśli chodzi o burgery, na które jest naprawdę duży hype, szczególnie teraz. Gdy zaczynaliśmy, to rzeczywiście w Katowicach nie było takiego boomu. W Krakowie było „Love Krove”. Oferujemy ceny na poziomie około 20 złotych za danie, przy bardzo dobrej jakości produktów, których używamy - wylicza Faron.

To nie są lokale, w których dwie osoby zjedzą obiad za 400 złotych. Tu za tę kwotę zje 20 osób.

Żurownia, podobnie jak Mad Mick, na początku mieściła się w niewielkim lokalu. Od roku znajduje się w kamienicy przy ul. Ligonia w przerobionym mieszkaniu. Wystrojem wnętrza nawiązuje do industrialnego charakteru regionu i kopalń, mimo to jest przytulnie. W karcie znajdziemy: żur, hajera, grubiorza czy kulebele. W tym lokalu bawią się śląską kuchnią, przedstawiona jest w formie streetfoodowej. Żurownia oferuje roladę, ale nie w typowej, klasycznej formie. Jemy tu kluskę, ale jakbyśmy jedli roladę, bo w środku jest mięso i farsz jak do rolady.

- Od kilku lat jest trend, by promować produkty lokalne. Śląsk jest wdzięcznym regionem, mamy mocne akcenty w kuchni i dania, które znają wszyscy. Kuchnia śląska jest po prostu jedną z najbardziej popularnych kuchni w Polsce. To dlatego łatwo ją promować - zapewnia Jakub Faron.

Bez śląskiej kuchni nie wyobraża sobie funkcjonowania katowicka Spółdzielnia Socjalna „Rybka”. Założona w 2011 roku, była jedną z pierwszych funkcjonujących na rynku w Katowicach. Teraz jest wciąż świetnie prosperującym rodzinnym biznesem, rozpoznawalnym w całym regionie. - Bo my som stund - śmieje się Gabriela Szymkowiak. To ona wraz z mężem i synem założyła spółdzielnię. - Jestem Ślązaczką z dziada pradziada, urodziłam się w Nikiszowcu, wzrosłam w śląskiej tradycji - tłumaczy.

Spółdzielnia socjalna początkowo miała mieścić się właśnie w tej najbardziej rozpoznawalnej w Polsce górniczej dzielnicy. Ostatecznie zlokalizowana jest w Giszowcu, w jednym z najstarszych budynków przy ulicy Radosnej.

- 100-letni budynek z cegły, w górniczej dzielnicy, co innego moglibyśmy tu serwować jak nie śląskie jadło? - zastanawia się i po chwili dodaje: - Odtwarzamy tradycyjne smaki, które były w mojej rodzinie. Przepisy, których uczyła mnie mama, a ją moja babcia.

„Rybka” kupuje produkty u lokalnych dostawców, wyszukuje tych z najbardziej tradycyjnymi wyrobami. Zdecydowanie stawia na jakość. Spółdzielnia zatrudnia osoby ze stopniem niepełnosprawności, choć nie jest to wymóg.

- Stanowią u nas 50 procent, ale mamy także osoby, które miały problem ze znalezieniem pracy w wieku 50 plus. Założyliśmy sobie, że chcemy być spółdzielnią, która pomaga ludziom. To był nasz cel i udało nam się to. Jesteśmy rozpoznawalni w regionie. Ludzie organizują u nas przyjęcia, przychodzą na obiady, firmy i różnego rodzaju instytucje zamawiają u nas również katering. Staramy się tworzyć rodzinną atmosferę. To w połączeniu z dobrym jedzeniem, które przygotowujemy z produktów najwyższej jakości, sprawia, że mieszkańcy chętnie do nas wracają i zapraszają do nas znajomych - podsumowuje Szymkowiak.

Napój bezalkoholowy z Katowic słynny na całą Polską i poza granicami kraju
On Lemon, czyli w 100 procentach naturalne lemoniady. Firma powstała w 2012 roku jako spełnienie marzeń Roberta Orszulaka i Daniela Hozumbka, którzy są właścicielami marki. Lemoniady On Lemon dostępne są na rynku w Polsce i 21 innych krajach, głównie Europy, od początku istnienia marki.

Panowie działają niezwykle prężnie i sprzedają kilka milionów butelek rocznie, więc niewiele osób zdaje sobie sprawę, że On Lemon to tak naprawdę firma rodzinna, która w całej Polsce zatrudnia 20 osób. Swoją siedzibę ma w Katowicach. Ich produkty nie są dostępne w sklepach, a jedynie w punktach gastronomicznych. Prócz tego panowie zajmują się też między innymi działaniami wokół szeroko rozumianej sztuki, muzyki, mają koncertowego trucka i plan wspierania młodych muzyków.

Ogromny szum wokół firmy z Katowic zrobił się w 2017 roku, kiedy do mediów przedostała się informacja, że prawnicy Yoko Ono, wdowy po legendarnym muzyku Johnie Lennonie, zaczęli wysyłać pisma do dystrybutorów napoju. Yoko Ono uznała, że On Lemon - który wówczas jeszcze nosił nazwę John Lemon - narusza znak towarowy John Lennon oraz dobra osobiste zmarłego artysty. Nie pomógł nawet fakt, że właściciele marki John Lemon zastrzegli swój znak towarowy w Urzędzie Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej wcześniej, bo już w roku 2014 (ochrona ważna jest na całym świecie, z wyjątkiem Hiszpanii). W efekcie ugody od listopada 2017 roku firma musiała zrobić rebranding. O sprawie pisały wszystkie media krajowe, a także zagraniczne.

Oprócz lemoniady w różnych smakach firma oferuje także Yerbatę, Matchbatę oraz Rooibatę.

Pyrsk, marka soków tłoczonych z Mikołowa, podbija kolejne województwa
Marką, która równie silnie nawiązuje do Górnego Śląska, jest Pyrsk - soki tłoczone w Mikołowie. Firma powstała w 2016 roku, założyło ją czterech kolegów, którzy chcieli stworzyć markę odwołującą się do lokalnych smaków, a także tradycji. Stąd między innymi nazwa „Pyrsk”, czyli po śląsku „Na zdrowie”.

Soki wpisują się w trend ekologiczny, nie zawierają cukru, są bez dodatku konserwantów, bez dodatku wody. Pasteryzowane. Pierwsze etykiety Pyrska z szybem kopalnianym zaprojektowała Aleksandra Szlachta. Twórcy marki kupują jabłka w regionie grójeckim, następnie tłoczą je w partnerskich tłoczniach, przelewają do zgrabnych i eleganckich butelek i sprzedają do lokali gastronomicznych oraz hoteli. Producenci skupiają się, by Pyrsk znajdował swoje miejsce w klimatycznych kawiarniach, bistrach.

Tylko w pierwszych trzech miesiącach swojej działalności firma produkowała kilkanaście tysięcy butelek miesięcznie. Produkcja rozpoczęła się od trzech smaków: piykno żurawina, czorny bez i miyntowe jabłko. Baza produktów jest jednak stale rozbudowywana. Ta marka także zainwestowała i w grudniu 2017 roku Pyrsk miał już nową butelkę i etykietę. Rozszerzono także ofertę smakową soków. Również w 2017 roku Pyrsk był wystawcą podczas Food Show 2017 - wielkiej kulinarno-gastronomicznej imprezy, która odbywała się w Katowicach. Dziś marka ma już podobnie jak On Lemon ugruntowaną pozycję na rynku, a naturalne soki tłoczone sprzedawane są w Warszawie, Trójmieście, Poznaniu, Katowicach oraz innych większych miastach w Polsce.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Antyterroryści na lotnisku w Pyrzowicach

Otwarcie Galerii Libero w Katowicach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo