Brzemiennym kobietom wyciągali z brzuchów płody, serca dzieci zjadali na surowo. Ze zwłok sporządzali proszek, którym truli mieszkańców miasta.
CZYTAJ KONIECZNIE:
WAMPIRY W GLIWICACH: GROBY WAMPIRÓW STANĘŁY NA DRODZE DTŚ
Choć był to początek XVII wieku, wieści o upiornych praktykach szajki grabarzy szybko rozeszły się po Europie. Sceną dla tego horroru było miasteczko Frankenstein. Rdzennie śląskie miasteczko. Do 1945 roku nazwę Frankenstein nosiły Ząbkowice Śląskie (a swoją drogą: ząbki, zęby, wampiry - przypadek?).
Przenieśmy się teraz do roku 1816. 19-letnia Mary Shelley (właściwie Mary Wollstonecraft Godwin) włócząca się po kontynencie wraz z poetą Percym Shelleyem, trafiła do domu lorda Byrona nad Jeziorem Genewskim. Ten, zafascynowany opowieściami o duchach, zaproponował, by każdy napisał jakąś przerażającą opowieść. Efekt przeszedł do historii literatury.
Tej nocy powstały dwa legendarne dziś potwory: John Polidori (jeden z gości) wpadł na pomysł "Wampira" (znowu!), zaś w głowie 19-letniej panienki z domu liberalno-feministycznego zrodziła się koncepcja Frankensteina.
Powieść została wydana 2 lata później. Fabułę znamy, prawda? Szalony naukowiec, Victor Frankenstein, bawiąc się w Boga, próbuje zgłębić zagadkę śmierci. W wyniku jednego ze swoich eksperymentów powołuje do życia monstrum, które sam odrzuca. Finał jest tragiczny. "Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz" to oczywiście coś więcej niż tylko pomysłowe horror story. Dojrzałość autorki, filozoficzna dojrzałość, przenikliwa polemika z ideami jej czasów, stały się przedmiotem badań krytyków literatury.
Tym bardziej fascynująco przedstawia się jedna z hipotez dotycząca inspiracji, jaka posłużyła Shelley w stworzeniu swojego opus magnum. Frankenstein, czyli dzisiejsze Ząbkowice i tamtejsza potworność, która wydarzyła się dwieście lat wcześniej?
Badacze dokonań słynnej pisarki podejrzewają, że historię z grabarzami opowiedział jej wspomniany wyżej John Polidori, rozczytany w piekielnych doniesieniach z przeszłości. Nietrudno było do nich dotrzeć - na temat tego, do czego doszło we Frankenstein szeroko rozpisywały się gazety.
Najstarsza zachowana kronika miejska - "Annales Francostenen" autorstwa burmistrza Marcina Koblitza zawiera w miarę dokładny opis tamtych zdarzeń. Zaczęło się od epidemii dżumy, która zadomowiła się we Frankenstein i pochłonęła ponad dwa tysiące ofiar, czyli przeszło jedną trzecią populacji miasta. Pewnego dnia do władz miejskich zgłosił się parobek miejscowego grabarza, który doniósł, że to jego pan, wraz z pomocnikiem wyprodukowali truciznę wywołującą mór.
Choć władze początkowo nie dawały wiary tym rewelacjom, u podejrzanych zlecono rewizje. Co odkryto? Pojemniki z dziwnym proszkiem, jak się potem okazało - wytwarzanym z ludzkich ciał. Podczas łamania (dosłownie!) zatrzymanych słowem i czynem, to znaczy - podczas tortur, śledczy usłyszeli m.in. że grabarze od dawna sporządzali zatruty proszek, co więcej, rozsypywali go w cudzych domach, smarowali nim progi, kołatki i klamki u drzwi. Cała ósemka (6 mężczyzn i 2 kobiety) przyznała się też do morderstw na brzemiennych kobietach, którym wyciągali z brzucha płody (gdyby istniał terroryzm, pewnie też wzięliby winę na siebie). "Serca małych dzieci zjadali na surowo" - pisał kronikarz. Barbarzyńcy świętości nie szanowali żadnych - jeden z nich obcował ze zwłokami kobiet, które w kaplicy czekały na pogrzeb. Kara?
Rozżarzonymi obcęgami pozbawiono go męskości. Reszta? Proces był szybki i konstruktywny, jak ten w "Imieniu Róży", a egzekucje nie mniej widowiskowe. Grabarzy skazano na śmierć przez spalenie żywcem, hersztowi obcięto dłoń, przywiązano do słupa i upieczono na oczach gawiedzi. Nie oszczędzono też ich wspólników, zapewne również domniemanych, w sumie 17 osób.
Stracenie dręczycieli z Frankenstein nie od razu przyniosło kres dżumie - epidemia wygasła dopiero po roku. Ewangelicki pastor Samuel Heinnitz wygłosił wówczas sześć dziękczynnych kazań, które w Lipsku ukazały się drukiem pod tytułem: "Historia prawdziwa o kilku wykrytych i zniszczonych trucicielskich dziełach Diabelskiego Łowcy w czasie zarazy roku 1606 w mieście Frankenstein na Śląsku". Diabelskim Łowcą Heinnitz określił uosobienie zła opanowującego ludzkie umysły i popychającego do zbrodni.
Jak na ironię, dziś w Ząbkowicach szczycą się swoją upiorną historią. Czy to samo czeka Gliwice?
*Elka rusza w Parku Śląskim WYBIERZ PATRONÓW GONDOLI
*PROGNOZA POGODY NA KONIEC LIPCA: Nadciąga fala upałów!
*Wampiry z Gliwic: Coraz więcej szkieletów bez głów ZOBACZ ZDJĘCIA i USTALENIA
*Proces Katarzyny W.: Tajemniczy świadek ujawnia sensacyjne fakty
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?