Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ślązacy dziękują feministkom

Witold Naturski
Oglądając stare fotografie śląskich małżeństw w oczy rzuca się ciekawe zjawisko. "Głowa" rodziny to zwykle chudy, niezbyt zdrowo wyglądający górnik lub hutnik; najpewniej z pylicą lub inną chorobą zawodową.

Natomiast "szyja" to kobieta, często pokaźnych rozmiarów, czasem nawet wyższa od męża, po prostu dobrze od-żywiona. Obrazki te idealnie oddają tradycyjne stosunki społeczne panujące przez dziesięciolecia w górnośląskich domach.

Mężczyzna przez całe życie pozbawiony był swobody i podporządkowany kobietom. Kiedy - jeszcze jako kawaler - rozpoczynał pracę, wypłatę oddawał matce, która z jego własnych pieniędzy wydzielała mu kieszonkowe. Dopóki mieszkał w domu, musiał też być jej bezwzględnie posłuszny. Ożeniony, trafiał pod skrzydła połowicy, która brała na siebie obowiązek zarządzania pieniędzmi.

Gdy nadchodził geltag (dzień wypłaty) pod kopalnianym płotem gromadziły się kobiety, by natychmiast odebrać swoim mężom całą pensję. Potem wydzielały im drobne na papierosy i piwo. W domu, nie tylko pieniędzmi, niepodzielnie rządziła baba. Chopa otaczano szacunkiem należnym żywicielowi, pod warunkiem całkowitego posłuszeństwa żonie.

Podejrzewam, że właśnie te tradycje są przyczyną braku entuzjazmu, z jakim spotykają się działania grupki miejscowych feministek. Ich manify przyciągają mniej uczestniczek niż w innych polskich miastach. Marszałek i wojewoda nie chcą ulec aktywistkom w sprawie uczynienia jednej z nich samozwańczą, regionalną rzeczniczką interesów kobiet. Generalnie tego typu aktywność wywołuje zwykle na Śląsku rekcje z użyciem palca i czoła. Tym bardziej, kiedy usiłuje się nam sprzedawać dziwaczne teorie typu gender mainstreaming. Chodzi w skrócie o to, aby zawsze i wszędzie starać się zatrudniać tyle samo kobiet, co mężczyzn. W teorii brzmi to może dobrze, ale w praktyce - rodzi same problemy. No bo dlaczego przy wyborze pracownika kierować się płcią, a nie kompetencjami? I czy kopalnie, którym wolno już - w myśl zmienionego niedawno pod naciskiem UE prawa - zatrudniać do pracy na dole kobiety, będą musiały starać się to robić? I dlaczego w końcu prywatny pracodawca miałby być pozbawiony wyłącznego prawa decydowania o tym, kogo zatrudnia?

Żądne publicznej kariery działaczki feministyczne mylą, a właściwie bezprawnie łączą dwie rzeczy: poszanowanie godności ludzkiej oraz wymuszanie specjalnych przywilejów dla kobiet. W pierwszym pojęciu mieści się walka z przemocą wobec kobiet, np. z ich dyskryminacją płacową. W drugim - parytety na listach wyborczych i wspomniany już gender mainstreaming.

Oczywiście, feministki robią to umyślnie, chcąc - przy okazji dyskusji nad istotnymi problemami społecznymi - przemycić do praw i praktyk regulujących życie społeczno-polityczne swoje teorie.
Na szczęście tam, gdzie tożsamość lokalna, wiara w Boga i więzy rodzinne są silnie zakorzenione, czyli na Śląsku, rewolucyjne postawy witane są mało entuzjastycznie. A tak się jakoś dziwnie składa, że te "obrończynie" praw kobiet zwykle maja poglądy lewicowe i antykościelne. Ciekawe dlaczego? Może zbyt zaufały własnej inteligencji?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!