MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śledczy próbują ustalić, gdzie ukrywał się Jacek Jaworek. Ktoś mu pomagał? Dom w Borowcach znowu na celowniku

Katarzyna Stacherczak
Śledczy próbują ustalić, gdzie ukrywał się Jacek Jaworek. Dom w Borowcach znowu na celowniku
Śledczy próbują ustalić, gdzie ukrywał się Jacek Jaworek. Dom w Borowcach znowu na celowniku KS /arc DZ/ Policja
Śledczy próbują ustalić, gdzie przez ostatnie trzy lata ukrywał się Jacek Jaworek i odtworzyć przynajmniej ostatnie chwile z życia potrójnego mordercy z Borowców. Na ich celowniku był między innymi dom, w którym doszło do makabrycznych wydarzeń w lipcu 2021 roku. Zaszło bowiem podejrzenie, że to właśnie tam Jaworek mógł spędzić ostatnie dni. Prokuratura prowadzi też odrębne postępowanie, które dotyczy udzielenia mu pomocy i ukrywania go.

Śledczy próbują ustalić, gdzie ukrywał się Jacek Jaworek

Dokładnie trzy lata temu - w lipcu 2021 roku - w małej wsi Borowce, Jacek Jaworek zastrzelił 44-letnich brata, bratową i jednego z bratanków, 17-latka. Młodszemu, 13-latkowi, udało się przed nim ukryć, a potem uciec do sąsiadów. Mimo szeroko zakrojonych poszukiwań, śledczym nie udało się znaleźć podejrzanego o tę brutalną zbrodnię.

Przełom nastąpił w lipcu tego roku za sprawą zwłok z raną postrzałową, które zostały znalezione w Dąbrowie Zielonej (w powiecie częstochowskim). To zaledwie pięć kilometrów od Borowców. Natychmiast więc pojawiły się przypuszczenia związane z jego osobą: że poszukiwany na całym świecie mężczyzna powrócił w rodzinne strony i popełnił samobójstwo. Śledczy - po przeprowadzeniu badań DNA - potwierdzili tę teorię.

Teraz próbują ustalić, gdzie przez ostatnie trzy lata ukrywał się Jacek Jaworek i odtworzyć przynajmniej ostatnie chwile z życia potrójnego mordercy z Borowców.

- Niezwłocznie po ujawnieniu zwłok wspólnie z policją podjęliśmy szereg czynności zmierzających do ustalenia okoliczności tego zdarzenia, a w szczególności ewentualnego udziału w nim osób trzecich - wyjaśnia prokurator Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.

W sprawie przesłuchano szereg świadków oraz zabezpieczono zapisy monitoringów. Są one obecnie przedmiotem szczegółowej analizy. Poza tym dokonano przeszukania pomieszczeń i pojazdów, należących do jego rodziny, znajomych i innych osób. Na ich celowniku był między innymi dom, w którym doszło do makabrycznych wydarzeń w lipcu 2021 roku. Zaszło bowiem podejrzenie, że to właśnie tam Jaworek mógł spędzić ostatnie dni. Śledczy będą chcieli również ustalić, w jaki sposób Jaworek znalazł się w miejscu, w którym ujawniono zwłoki.

Prokuratura wszczęła też osobne postępowanie w sprawie tak zwanego poplecznictwa. Ewentualni pomocnicy stoją pod groźbą odpowiedzialności karnej za pomocnictwo przestępcy ściganemu listem międzynarodowym.

- Dotyczy ono utrudniania śledztwa przeciwko Jackowi J., poprzez ukrywanie sprawcy zabójstwa w Borowcach w 2021 roku. Przestępstwo takie jest zagrożone karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat - mówi prokurator Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.

Śledczy na razie - ze względu na dobro postępowania - nie chcą ujawniać szczegółów w tej sprawie.

- Śledztwo tak naprawdę dopiero się zaczęło. W jego toku będzie przeprowadzonych wiele czynności i ponownie będą też analizowane akta, tak by ustalić, kto mógł mu pomagać - przyznaje prokurator Tomasz Ozimek.

Praca śledczych z pewnością potrwa. Część czynności na pewno będzie powielonych z pierwszego postępowania dotyczącego zbrodni w Borowcach - tak, jak to miało miejsce w przypadku przeszukania domu, w którym doszło do makabrycznych scen.

Najciemniej pod latarnią?

Arkadiusz Andała, były policjant, właściciel biura detektywistycznego w przeprowadzonej kilkanaście dni temu rozmowie z Dziennikiem Zachodnim podkreślał, że nie wierzy w to, aby Jacek Jaworek mógł ukrywać się bez pomocy osób trzecich. Dotarcie do nich może okazać się przełomowe w całej tej historii.

- Do skutecznego ukrywania się zawsze są potrzebne dwie rzeczy - po pierwsze pieniądze, a po drugie pomoc osób trzecich - wyjaśniał nam przed kilkunastoma dniami.

Były policjant podkreślał, że w przypadku Jacka Jaworka rzeczywiście najciemniej mogło być pod latarnią.

- Nie możemy wykluczyć, że on się ukrywał najpierw za granicą, a później gdzieś w pobliżu. Przecież on te tereny doskonale znał. Jeśli ktoś naprawdę mu pomagał, to mógł się skutecznie ukrywać przez wiele lat. Może pomagali mu znajomi, a może jakaś konkubina, czy zakochana w nim kobieta? W tym przypadku wychodzi jednak na to, że zwyczajnie przemyślał sprawę, dopadło go jakieś sumienie, albo mu się skończyły środki do życia i postanowił tę sprawę zakończyć na swoich warunkach. Jakby to nie zabrzmiało. Gdyby sam się nie ujawnił, śledczy mogliby wrócić do tej sprawy nawet dopiero za 20-30 lat... - tłumaczył.

Samobójstwo Jacka Jaworka nie kończy, a właściwie dopiero zaczyna tę makabryczną historię.

- Teraz na jaw może wyjść wiele faktów, które wcześniej zostały przeoczone. Śledczy po zbrodni przeszukali pobliskie tereny i sobie odpuścili. Później szukali go tylko operacyjnie, a właśnie pozornie najciemniej mogło być pod latarnią. W przypadku Jacka Jaworka może tak być, że początkowo ukrywał się gdzieś dalej, a w ostatnim czasie wrócił, być może nawet z konkretnym zamiarem popełnienia samobójstwa. Obecnie nie da się tego racjonalnie ubrać w całość. Na wyjaśnienie poszczególnych wątków będzie potrzebny czas - przyznał ekspert.

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polska nie jest gotowa na system kaucyjny?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikzachodni.pl Dziennik Zachodni