To niewiarygodna historia. Pracownicy remontujący schronisko w Bieszczadach , "Chatkę Puchatka", natknęli się w okolicy na ludzkie szczątki. W okolicach znaleźni paszport z nazwiskiem dawnego działacza śląsko-dąbrowskiej "S" Jacka Cieślickiego oraz zegarek. Był on ręcznie nakręcany. Zatrzymał się w listopadzie zeszłego roku. Od tego też czasu ślad po Cieślickim zaginął.
W czasie stanu wojennego wyemigrował do Australii. Do dziś mieszkają tam jego synowie. W Polsce żyje jego była żona. W Australii ożenił się po raz drugi. Kobieta nie była Polką. Nie wiadomo, co się z nią dzieje. Jedno jest pewne - nikt przez ten długi czas nie zainteresował się losem mężczyzny. Być może podróż w Bieszczady była dla niego podróżą sentymentalną.
Jako szef "Wolnego Związkowca" był internowany najpierw w Obozie Internowania w Zabrzu - Zaborzu, a potem w Zakładzie Karnym w Nowym Łupkowie w Bieszczadach. Czy chciał na stare lata pożegnać się z młodością? Czy umarł np. na zawał? Został zabity? Popełnił samobójstwo? Miał prawie 80 lat.
- Z tego co wiem, policja prowadzi śledztwo i nie wyklucza żadnej okoliczności śmierci. Może miał zawał, może został zabity, a potem rozszarpały go zwierzęta. Muszą być wykonane badania DNA, by stwierdzić na 100 proc. , że to rzeczywiście on - mówi Andrzej Rozpłochowski, ówczesny lider związku. Znał Cieślickiego, ale nie przyjaźnili się bliżej.
- Jacek miał opinie odludka i rzeczywiście chodził swoimi drogami - ocenia Rozpłochowski, który zetknął się z nim także w obozie internowania w Zabrzu- Zaborzu.
Cieślickiemu odwagi jednak nie brakowało. To on zamieścił w "Wolnym Związkowcu", którego był redaktorem naczelnym, karykaturę Leonida Breżniewa, przewodniczącego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, który "głaska" wykończonego człowieczka - symbol Polski. Miał w tej sprawie dochodzenie prokuratorskie.
W Encyklopedii Solidarności możemy przeczytać jego biogram. Urodził się 4 listopada 1941 w Krakowie. Był absolwentem Politechniki Śląskiej w Gliwicach, Wydziału Technologii i Inżynierii Chemicznej. Od 1974 do 1981 roku pracował jako kierownik Działu Ochrony Środowiska w Hucie Katowice w Dąbrowie Górniczej. W Hucie wychodził "Wolny Związkowiec" - najlepsza w bloku wschodnim gazeta bez cenzury. Cieślicki miał dryg do robienia gazety i niezbędną odwagę. A także poczucie humoru, bo był też autorem tekstów satyrycznych.
Strajkował 1980 roku, a 13 grudnia 1981 został internowany w pierwszej turze najgroźniejszych dla władzy działaczy. Najpierw był internowany w Strzelcach Opolskich, następnie w Zabrzu-Zaborzu, a potem właśnie w Nowym Łupkowie, ale też Uhercach, Załężu k. Rzeszowa i ponownie w Nowym Łupkowie. Zwolniono go 15 października 1982 roku. Rok później zdecydował się na emigrację do Australii, gdzie przez krótki okres pracował jako inż. chemik w garbarni. Później utrzymywał się z zasiłku.
Musisz to wiedzieć
- Ostatni raz miałem z nim kontakt w 1981 roku. Nie widziałem go od tej pory. Kontaktował się z nielicznymi kolegami z "Wolnego Związkowca". Pierwszy raz do Polski przyjechał pod koniec lat 90-tych. Spotykał się m.in. z Czesławem Świerczyńskim, z którym robił m.in. gazetę. Gdy rozmawiałem z Cześkiem, mówił, że jak się widział z Jackiem to miał ostry, ale smutny dowcip. Ale to było kilkanaście lat temu - wspomina Zbigniew Kupisiewicz, pierwszy naczelny "Wolnego Związkowca".
Szlak zrywkowy prowadzący na Połoninę Wetlińską w Bieszczadzkim Parku Narodowym to jedno z najbardziej odludnych miejsc. - Pasowało do jego charakteru - mówi Kupisiewicz.
Nie przeocz
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?